niedziela, 8 lutego 2015

6 rozdział

 Dużo czasu zajęło mi dojście do ładu. Nie mogłam zdecydować się jaką koszulę wybrać. Czerwono-czarną w kratkę czy może czarno-białą. Ostatecznie wybrałam tą drugą. Włosy jedynie przeczesałam grzebieniem, niech trochę odpoczną. Zapowiadał się kolejny smętny dzień. W kółko jedno i to samo. Jaki jest tego sens? Nuda, zero rozrywki. Westchnęłam. Do torby wrzuciłam portfel i kosmetyczkę. Chociaż przejdę się na jakieś zakupy, bo w lodówce pustki. Przecież nie będę przez cały tydzień jeść płatki, pff. Zrobiłam listę, która była dość długa.

1. mleko

Ten produkt jest mi niezbędny w kuchni. Bez niego się nie obejdzie. Dzięki niemu moja dieta jest urozmaicona. Owsianki, naleśniki, koktajle. O matko Em, o czym ty myślisz. Dzwonek do drzwi. Kto tym razem ? Może to Luke się wrócił i opamiętał. Szczerze w tej chwili marzyłam o tym. Podbiegłam do drewnianych drzwi. Ku mojemu zdziwieniu stał w nich Ashton. O, jego tu się akurat nie spodziewałam. 

- Czemu nie obierasz? Martwiłem się. - chłopak machał mi przed oczami telefonem. Jego głos brzmiał inaczej, był podenerwowany.

- Umm...komórka wpadła mi do wanny. - wymyśliłam. Kątem oka spostrzegłam leżące kawałki mojego byłego 'przyjaciela'. Wypadło mi z głowy wczorajsze rzucenie nim. Co te emocje potrafią zrobić z człowiekiem.

- No dobrze, powiedzmy, że przyjmuję to nieudane kłamstwo. - uniosłam kąciki ust. - Wychodzisz gdzieś ? - Irwin popatrzył na moją wiszącą torebkę.

- Jeśli tak to wpadnę kiedy indziej. - blondyn drapiąc się po karku, drobnymi krokami wycofywał się. Równie szybko chwyciłam jego nadgarstek.

- Nie, nie. Czekaj. Miałam zamiar iść na zakupy, miło mi będzie jak pojedziesz ze mną. - ostatnie słowa wypowiedziałam o wiele ciszej. Czułam się dziwnie, ponieważ nadal trzymałam jego dłoń. Na twarzy Ashtona pojawił się szereg białych zębów. Zrobiło mi się lżej na sercu.

- No to w drogę. - klasnąwszy w rękę, puścił moją. Szkoda, bo wcale nie było tak źle. Zamknęłam za sobą drzwi. Cieszyłam się jak małe dziecko z przyjścia Asha. Samotne wyjście do wielkiego centrum nie jest zbyt przyjemne. Za pewne on doskonale już wie co się wydarzyło z Luke'iem przez co czułam się lekko zażenowana. Przez całą drogę śpiewaliśmy Charli XCX - Break the Rules. Czyli nie tylko z Hemmo mam swoje ulubione piosenki. Wsłuchiwałam się w głos Ashtona. Coś czuję, że zrobił by furorę wśród nastolatków. Przystojny, umięśniony, zabawny i utalentowany. Czego chcieć więcej? Najbardziej podobało mi się to, że nie poruszał tematu z Hemmings'em. Nie miałam ochoty na tłumaczenie się, opowiadanie. Nie oczekiwał tego ode mnie. Dosyć zwinnie uwinęliśmy się w sklepie. Wydawało mi się, że blondyn znał każdy zakątek tego spożywczaka.

- Lubisz robić zakupy? - spytałam oglądając nowy towar.

- Wiesz, że nawet lubię. To frajda.

- To już masz u mnie plusa. - dźgnęłam go lekko łokciem w bok na co ten uniósł zabawnie brwi.

- Czy ty mnie podrywasz?

- Oh, w snach Irwin. - przewróciłam teatralnie oczami. - Na serio potrzebujesz tyle paczek chipsów? - powoli szliśmy w kierunku kasy nr 3. W koszyku leżała sterta Lays'ów, najprawdopodobniej wszystkie smaki.

- Na dzisiejszy wieczór.

- O, no tak przecież jest weekend. - spuściłam wzrok. Za pewne gdyby nie to całe zamieszanie też bym była zaproszona. Kocham towarzystwo tych idiotów, dlatego coraz bardziej przytłaczała mnie myśl, że przez dłuższy czas nie będziemy mieć kontaktu.

- Wiem o czym myślisz. Wyluzuj, jedziesz ze mną. Nie będziesz kolejnego wieczoru spędzała sama przed ekranem telewizora lub laptopa. - zamrugałam energetycznie. Czy ja się przesłyszałam? Widział mnie? Śledził czy podglądał?

- Skąd wiedziałeś? - moja poważna mina musiała być prze zabawna, ponieważ chłopak wybuchnął śmiechem przez co zwrócił na siebie uwagę starszej pani stojącej przed nami. Posłałam jej przepraszający uśmiech.

- Znam was. Wy dziewczyny jesteście takie różne a zarazem identyczne. - teraz to ja się zaśmiałam.

- Oh, czyli wiesz na co teraz mam ochotę? Wszystko ze szczegółami. - chwyciłam jedną reklamówkę. bo Ashton zabrał mi sprzed nosa trzy kolejne. Dobry refleks. 

- Hm, pojedziemy do baru gdzie zamówimy risotto ze szpinakiem i serem feta, a do tego lampkę szampana. Później jedziemy do Wesołego Miasteczka, wybawimy się za wszystkie czasy. Porzucamy się karmelowym pop - cornem, a wieczór spędzisz z nami. Gwarantuję, że będziesz spała jak zabita. - jak typowy dżentelmen otworzył mi drzwi do auta i zaraz sam do mnie dołączył. Zero błędów. Zrobiło mi się tak ciepło wewnątrz. Miał rację, że kolejne godziny spędzone w ciasnych czterech ścianach nie były moim wymarzonym spędzeniem czasu.

- Tu mnie masz.


***

 Po trzech godzinach zabawy szukaliśmy z Ashtonem wolnej ławki. Nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa. Na początku zaliczyliśmy 'Nawiedzony Dom'. Wcale się nie baliśmy wręcz laliśmy ze śmiechu. Te kreatury były komiczne! Następny był dmuchany zamek. W dzieciństwie to była moja ulubiona część zabawy. Popychaliśmy się i biliśmy. Kontrolerzy biletów mieli z nas niezły ubaw. Na sam koniec wybraliśmy się na słynny 'rollercoaster'. Od tego momentu jest między nami niezręcznie. 


" Kontroler otworzył metalowe drzwiczki, pewni siebie weszliśmy na niebieskie autko. Nagle zaczęło kręcić mi się w głowie, a kolorowe kropki były wszędzie. Zawsze bałam się kolejek w wesołych miasteczkach. Może dlatego, że miałam lęk wysokości. Przymknęłam oczy. Policzyłam do trzech. Wzięłam wdech i wydech. Rady mamy. 

- Wszystko ok? -  poczułam na sobie wzrok towarzysza.

- Panicznie boję się jeździć kolejką. - wymruczałam zażenowana. Teraz mogę się spodziewać głośnego wybuchu śmiechu z jego strony. Przecież zdaje się, że jestem nieustraszona. Cóż, pozory mylą.

- Jeśli w jakikolwiek sposób może ci to pomóc to chwyć mnie za rękę. - zastygłam. To był doby pomysł. Najlepszy. Ale chwila, jakby to wyglądało. My razem w idealnym miejscu na pierwszą randkę, dziewczyna boi się, a wtedy on dzielny wybawca chwyta jej dłoń i do końca trzyma. Rodzi się uczucie. Luke nie był by zadowolony. Raczej zły, zawiedziony, a tego bym nie chciała. Jeju Em to nie twój chłopak! Korzystaj z życia. Zrobiłam to. Chwyciłam dłoń blondyna. Poczułam ucisk w dolnej części brzucha. Nasze dłonie perfekcyjnie do siebie pasowały. Czułam się już bezpiecznie, wszelkie lęki zniknęły, rozpłynęły się w powietrzu. Narodziło się uczucie. "

Na samo wspomnienie tego przeleciał mnie dreszcz. Ashton zatrzymał się przy stoisku z pop - cornem. Obserwuję każdy jego ruch. Bez pośpiechu wyciągnął swój portfel. Nawet nie proponowałam, że ja zapłacę, bo dobrze wiemy jak to się kończy. Szczupła blondynka uśmiechnęła się do niego dosyć sztucznie i przesadnie. Nawet na nią nie spojrzał. Dziewczyna zlustrowała mnie morderczym wzrokiem. Zrobiłam triumfalną minę. Nie wiem w sumie co mnie cieszyło. To, że brała mnie za jego dziewczynę czy to, że... umm chyba innego argumentu nie było. W końcu znaleźliśmy miejsce do odpoczynku. Obydwoje usiedliśmy po turecku. Byliśmy blisko siebie, aż za blisko. Jego oddech był nie równy. Był spięty. Tylko czym?


- Em, jeśli zrobiłem coś źle to mi powiedz. - wzrok chłopaka przeniósł się na mnie. W końcu mogłam z ręką na sercu powiedzieć, że miał on nieziemskie oczy.

- Zrobiłeś chyba wszystko za dobrze. - obdarzyłam go uśmiechem.

- Czego się tak boisz? Co w sobie skrywasz? - znieruchomiałam. Zaczęłam nerwowo pocierać dłońmi. To nie było przewidziane pytanie. Przez dziesięć lat grałam inną osobę niż jestem. Między ludźmi silna, bez uczuć, a w domu słaba, ospała, bezsilna. Każdy myślał, że uczenie się matematyki szło mi tak łatwo, każdy tego zazdrościł. Nikt nie wiedział, że siedziałam po nocach i wkuwałam materiały na pamięć. Dostawałam bury od rodziców za każdą czwórkę. " Stać cię na więcej O'conell." Tylko, że ja nie zawsze chciałam dawać z siebie więcej niż trzeba. Po co miałabym być tak ambitna? Czy wszystko co robiłam w domu, sklepie, na przyjęciu rodzinnym, w szkole, na wykładach, przy oglądaniu telewizji, jedzeniu, spaniu musiało być prawidłowe na 110% ? Nawet rodzice nie zdawali sobie sprawy jaki to ciężar więc jakim Boskim cudem Ashton Irwin jako pierwszy mógł to odkryć? Oh nie, on tylko pewnie gra.


- Nie wiem o co ci chodzi. - wzruszyłam ramionami. Szukałam w głowie tematu, który moglibyśmy podjąć. Akurat nic nie zdawało się być zbyt interesujące.

- Nie udawaj przede mną. Widzę, że jesteś smutna , nawet gdy się uśmiechasz, nawet gdy się śmiejesz. Widzę to w twoich oczach, w głębi duszy chce ci się płakać. Bo się boisz. - schowałam twarz w dłoniach. Kim on był? Magikiem? Może czyta w myślach? Poczułam słoną ciecz płynącą z oczu. Powoli spływała po moich rozgrzanych policzkach. Game over Emily, przegrałaś. Ktoś cię rozszyfrował.


* oczami Ashton'a *

 Od samego patrzenia na tą śliczną dziewczynę myślisz sobie "O, ona to ma super. Jest piękna i mądra. Miała same dobre stopnie w szkole. Ukończyła uczelnię. Na stówę znajdzie dobrą pracę z niezłym zarobkiem. Jest wiecznie uśmiechnięta, odrzuca od siebie zło. Też bym tak chciał!". Nikt natomiast nie pomyśli jak ciężką drogę musiała przejść, no bo hej w jeden dzień nie zdobywa się majątku. Cały świat wymaga od niej więcej niż może dać. Ona dobroduszna ulega im, wykonuje te rozkazy. Trochę jak w więzieniu. Jest wyniszczona psychicznie. Jeśli mamy zostać prawdziwymi przyjaciółmi to musimy wiedzieć o sobie tego czego nie wiedzą o nas inni. Jestem w stanie otworzyć się dla niej. Oj Ash, ty mógłbyś zrobić dla niej wszystko. 


- Ja wiem, że czasem lepiej zostać tak wewnątrz siebie, zamkniętym. Bo wystarczy jedno spojrzenie, żeby się rozkleić, wystarczy, że ktoś wyciągnie dłoń by człowiek nagle poczuł jaki jest słaby, bezbronny, by wszystko się zawaliło jak piramida z zapałek. Jednak mi możesz zaufać, jestem nieszkodliwą istotą. Sam dopiero uczę się jak sobie radzić z tym zamętem jaki panuje wokół nas. Patrze na ludzi i widzę wrogów, a przecież nic mi nie zrobili, nie powiedzieli. Widzę jak młodzież bierze środki odurzające, młode dziewczyny idą do łóżka z byle kim, ludzie zabijają się nawzajem i to brat brata. Pytam wtedy gdzie jest Bóg. Czy on tego nie widzi? Ignoruje nas? Nasze krzyki? Może nas nie kocha? Wtedy wyłączam myślenie. Takie osobniki jak my powinny się trzymać razem. - szturchnąłem ją łokciem i uniosłem kącik ust. Brunetka patrzyła na mnie jak w obrazek z otwartymi ustami. W jednej sekundzie poczułem jak jej delikatne ręce oplatują moją szyję. Cicho łkała. Posadziłem ją na kolanach abym i ja mógł ją objąć. Zrobiłem to bardzo ostrożnie. Jest jak takie ciasteczko, boję się, że mogę ją skruszyć jednym dotknięciem.

- Jesteś moim aniołem? To On cię tu do mnie przysłał? - wyszeptała łamliwym głosem. Jedynie co potrafiłem to uśmiechnąć się sam do siebie. Tak nie powinno być, nie zapomnij, że mimo wszystko Luke to twój przyjaciel, a ciebie nie tak wychowano. Boże, jeśli mnie teraz słyszysz nie dopuść do tego. Nie pozwól mi darzyć ją większym uczuciem niż mogę. Teraz! Dlaczego nic nie robisz?

----------------------------------------------------------------------------------
uff już jest! Dziękuję za każdy komentarz, jest mi wtedy tak miło! Jesteście najukochańsze! buziaki.