sobota, 31 stycznia 2015

5 rozdział

 Nie spałam. Nie mogłam zmrużyć oka. Oglądałam dużo filmów, jeden najbardziej mi się spodobał. Wszyscy go polecali. "Odrobinę nieba". To zabawne, że w jego bohaterce widzę siebie. Kto wie, może sama tak skończę. Była 9:00. Czas coś zjeść. Wsypałam do miski swoje ulubione crunchy z czekoladą i zalałam mlekiem. Może chociaż to poprawi mi humor. Wyłączyłam laptopa, niech chwilę odpocznie. Schyliłam się po pilota i szybko wyszukałam kanał MTV. Zazdroszczę tym piosenkarkom, modelkom czy nawet aktorkom choć to na jedno wychodzi. Ich życie jest usłane różami. Czy one mają jakiekolwiek zmartwienia ? Chyba ich jedynym problemem jest decyzja w jakim odcieniu kupić błyszczyk. Nigdy nie miały złamanego serca, nie bawią się w miłość czy zakochanie. Liczą się tylko te zielone papierki. Typowy show - biznes.
 Po całym domu rozległ się głośny dźwięk dzwonka. Leniwie wstałam i odłożyłam miskę. Nie patrząc kto stoi za drzwiami otworzyłam je. Nie spodziewałam się tam szalonego nożownika, a tym bardziej Luke'a. Ten to ma tupet żeby tu się jeszcze pojawiać.

- Oh, jednak przyszedłeś. - wymusiłam sztuczny uśmiech. Chłopak patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem. Sorry ale nie robi to na mnie wrażenia, ups. Kiwałam się z nogi na nogę. Wcale nie przeszkadzało mi to, że stałam przed nim jedynie w dużym podkoszulku i kapciach.  Przypatrz się dokładnie, nie będziesz miał już okazji. 

- Mogę wejść?

- O, no pewnie. Jaka ja jestem nie wychowana. - zachęciłam go ręką. Patrzył na mnie jakby nie dowierzał mojemu zachowaniu. Chwyciłam swoje niedokończone śniadanie.

- Masz może na coś ochotę ? Ja jakoś jestem strasznie głodna, wczoraj zaplanowałam sobie, że pójdę wieczorem do jakiegoś baru ale zamiast tego całą noc przesiedziałam na kanapie. - pełna łyżka poleciała prosto do moich ust. Usiadłam na blacie kuchennym tak, żeby doskonale widzieć speszonego Hemmings'a.

- Cholera to nie tak miało być... - chłopak spuścił wzrok po czym kontynuował.

- Miałem wszystko zaplanowane, serio.

- Oh, czyli specjalnie przez te dwa tygodnie próbowałeś mnie do siebie zbliżyć, potem zaprosiłeś na randkę, żeby zobaczyć mnie zapłakaną w bluzie przepełnioną po kieszeń zasmarkanymi chusteczkami ? - uniosłam lekko brwi. Nie miałam zamiaru robić mu większej afery. Krzyczeć, przezywać, bić czy płakać. Przeżywałam gorsze rzeczy. Wyładowałam już przez ostatnie godziny emocje. Ulżyło mi. Co nie oznacza, że mu tak łatwo przepuszczę. Poszarpię jego uczuciami tak jak on moimi. Nie potrzebowałam jakiś tłumaczeń, jęków, obrażania się na siebie jak dzieci. Wystarczyło tylko banalne, zwykłe 'przepraszam.'

- Nie, nie, nie. Ty nic nie rozumiesz. - blondyn energicznie kręcił głową, dyskretnie przybliżając się. Zeskoczyłam z siedzenia sprawiając, że dzieliły nas tylko 2 lub 3 centymetry. Przyznam, że był na serio pociągający. Niby taki słodki, nieśmiały, a tak na prawdę bezczelny i arogancki typek. Nie mogę powiedzieć, że nagle przestałam go lubić. Skłamałbym.

- To może mi to wytłumaczysz, bo na razie tylko stoisz jak ten idiota! - podniosłam głos. Irytujące było to, że tylko ja miałam najwięcej do powiedzenia.

- Wiesz, że w filmach w takich scenach bohaterzy się całują ? - byliśmy teraz tak blisko, że mogłam poczuć na sobie jego ciepły, niespokojny oddech. Cholera.

- Luke! - lekko odepchnęłam go od siebie. Tak wiem, zepsułam piękne zakończenie.

- No dobra! Mieliśmy jechać w góry do mojego drewnianego domku. Wypożyczyłem płytę z włoskimi piosenkami, przygotowałem składniki na naszą pyszną kolację. Kiedy wróciłem do siebie, żeby się przebrać - zasnąłem. Wystarczyło kilka sekund abym odpłynął. Starałem się Em. - westchnął. Zatkał mnie. Romantyczna kolacja w górach ? Myślałam o chińszczyźnie w zaludnionej knajpie gdzie puszczają muzykę z lat 80. Postawił sobie wysoką poprzeczkę. Żaden chłopak nie wysilał się tak bardzo. Dostawałam tylko zazwyczaj już oklapniętą różę i byle jak wymówione zdanie " Przepraszam za spóźnienie. " Luke wydawał się być taki sam jak ta reszta. Pomyliłam się. Czyli jednak faktycznie nie należy oceniać książki po okładce.

- A co z telefonem ? - przecież nie powiem mu jakie na mnie zrobił wrażenie. Po co ? To nie w moim stylu.

- Wyciszony. - parsknęłam. W to to akurat mu nie wierzę. Czy ja w ogóle wierze mu w tą całą bajeczkę ? Wydawało by się to za piękne.

- Fajnie, że się tu pojawiłeś i próbujesz to odkręcić.. - chłopak urwał mi zdanie.

- Obiecuję, że jeśli się zgodzisz i zapomnisz o tym wymyślę na dziś coś jeszcze bardziej oryginalnego. - widziałam iskierki w jego oczach. Nie jestem na niego zła, przeszło mi. Coś jednak nie pozwala mi się wyjść z nim gdziekolwiek. Coś podpowiada, że to i tak nie wypali i, że będę cierpieć. Tego nie chcę.

- Sorry Luke ale sądzę, że to i tak nie miało by sensu. - pogładziłam jego policzek. Przez pierwsze pięć minut chciałam się zgodzić, fakt faktem. Hemmings zaśmiał się pod nosem. Powoli opuścił kuchnię, a później mieszkanie. Nie wymruczał nawet głupiego 'nara.'
 Ruszyłam do łazienki. Obmyłam twarz zimną wodą mocząc przy tym włosy. Gdyby raz cokolwiek wyszło tak jak powinno. Wiecznie od szczęścia dzielą mnie jakieś błahostki. Czemu musiał zasnąć ? Przecież mogło by być tak idealnie. Dwojga młodych ludzi, którzy poznali się się dziwnym przypadkiem, przybliżają się do siebie. Odkrywają, że łączy ich na serio wiele. No, bo przecież obydwoje kochamy muzykę Enrique Iglesias'a, razem należymy do fanów książki " Hopeless " , jedynie my płakaliśmy przy filmie " Now is good ". Codziennie rano kiedy inni jeszcze spali my wychodziliśmy na poranny spacer, a później piliśmy kawę w Starbucksie. Przecież to niesamowite, takie przyjemne uczucie iść spać z myślą, że nie tylko ty jesteś takim dziwakiem. No ale gdzieżby ci los przyszykował prostą drogę ! Znając życie nie będzie się już do mnie odzywać, będzie mnie unikać. Super.


* oczami Luke'a *

 Wędrowałem tak od godziny krążąc bez celu po parku. 
" Sorry Luke ale to i tak nie miałoby sensu. "
 Niby dlaczego tak myślisz Em ? Wiem, że nie jestem wymarzonym facetem. Nie potrafię pisać długich, romantycznych wierszy. Ja sam nie potrafię być romantyczny ale oddałbym się jej całkowicie gdyby mi na to pozwoliła. Pokazałabym jej jak piękna może być miłość. Wszystkie moje plany mogę wyrzucić do kosza. Brawo Luke, przybij sobie piątkę. Najlepiej w głowę krzesłem. Nie chcę się tak łatwo poddać. To jest na serio jedyna szansa abym mógł wyleczyć się z nałogu. Emily to porządna dziewczyna. Pomogłaby mi, wspierała mnie kiedy będzie trzeba, troszczyła i dbała. Skąd to niby wiem ? Ja to po prostu czuję. Czuję za każdym razem kiedy ją widzę, jej ciepło w oczach. Uśmiech od rana do wieczora. Kocha tak mocno życie, ludzi dookoła. Nie ważne czy ktoś ją skrzywdził, zranił. Ma do niego szacunek i kropka. Jest silna, jest moim przeciwieństwem. Podobno przeciwieństwa się przyciągają. 


* oczami Ashton'a * 

 Kiedy Hood wparował do mojego pokoju mówiąc, że Luke zaspał na swoją randkę myślałem, że zakrztuszę się śmiechem. Serio, nie mogłem go powstrzymać. Czy on na serio był takim idiotom czy gra takiego ? Jeśli udaje to polecam mu iść na aktora. Choć i tak pewnie wszystko pójdzie po jego myśli. Tak jak zawsze. Z Luke'iem przyjaźnimy się dobre kilka lat. Znam go na wylot. Nie musi nic mówić, a ja i tak wiem co mu chodzi po głowie. Lubię go, lubię nasze męskie wieczory, kłótnie i wygłupy. Jest jednak jedna rzecz, którą w nim szczerze nienawidzę. A może mu zazdroszczę ? Ma wspaniałe życie. Tak zdaję sobie sprawę, że to co powiedziałem nie było zbytnio na miejscu. Luke'owi od początku szło wszystko gładko. W jego rodzinie nigdy niczego nie brakowało. Żył pod dostatkiem. Codziennie z rodzicami, którzy byli właścicielami wytwórni cieszącej się popularnością w całej Australii, chodził do restauracji lub pizzerii. U nas zazwyczaj było jajko sadzone i pieczone ziemniaki. Kiedy on grał w nowe gry, pływał w swoim prywatnym basenie lub podróżował to ja natomiast pracowałem w piekarni, żeby chociaż raz w domu można było poczuć zapach pieczonego kurczaka. Nie narzekam, bo miałem niesamowite dzieciństwo i właśnie w tych ciężkich okresach poznałem prawdziwych przyjaciół. Wracając, ja potrafiłem gotować, sprzątać, radzić sobie w sytuacjach gdzie zdawało się, że nie ma wyjścia. A on ? Tylko siedzi przed telewizorem albo poprawia fryzurę. Kompletnie nic go nie interesuje. Nie wiem, może myśli, że kiedyś kiedy już będzie trzeba powoli zebrać się do kupy, znaleźć odpowiednią prace, żonę, założyć rodzinę to jemu los wszystko podłoży pod nos. Choć mógłbym w to uwierzyć. Co  z tego, że jest mało męski, pff. Dziewczyny ustawiają się do niego w kolejce. Przyciąga najlepsze partię. Teraz również mu się poszczęściło. Emily. To jest piękna istota. Przez całe życie nie spotkałem osoby o tak dużych, czekoladowych oczach. Ma wszystko co cenię w dziewczynach. Jest miła. Uprzejma. Pomocna. Odważna. Nie boi się ryzyka. Urocza. Troskliwa. Zacięta, nie poddaje sie bez walki. Pełna energii. Wcale nie jest lalką Barbie, Myszką Minnie z kokardką, Angeliną Jolie czy Jennifer Lopez. Jak już to raczej Czarną Panterą lub Marilyn Monroe. Mimo, że rzadko przebywamy w swoim towarzystwie, bo zazwyczaj siedzimy z chłopakami, to jednak wiem, że jest to ambitna osoba. Czasami bawi mnie jej zachłanność do poznawania świata. Tak jakby próbowała z nim wygrać, rozszyfrować je. Nie byłbym zszokowany jakby się jej udało. Chyba za bardzo fascynujesz się jej osobą Irwin. Pamiętaj, że jest już zaklepana przez naszą księżniczkę ! Luke chodziłby później naburmuszony. Zachichotałem. Cóż, to byłby nawet zabawny widok. Podniosłem swoje cztery litery z łóżka i wybrałem w kontaktach numer O'conell. Na samą myśl o tym, że ją spotkam na twarz wkradł się uśmiech. Wata cukrowa na poprawienie dziewczynie humoru nie będzie chyba złym pomysłem ? 

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo, ale to bardzo Was przepraszam za te okropne opóźnienia. Niestety konflikty rodzinne nie pozwoliły mi na dalsze pisanie. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Nie jest zbyt długi. Co raz bardziej poznajecie bohaterów:)) Jestem ciekawa kogo lubicie na razie najbardziej. Następny rozdział będzie wcześniej, obiecuję !
Liczę na Waszą opinię aniołki xx

piątek, 16 stycznia 2015

4 rozdział

 Puściłam na cały regulator płytę Justin'a Bieber'a. Taa, lubiłam go. Oczywiście nie fangriluję, kiedy ściąga koszulkę na koncertach ale muszę przyznać, że jego ostatnia sesja do Calvin'a Klein'a była niezła. Fajnie byłoby mieć takiego modela w domu. O, to już wiem co mnie łączy z innymi nastolatkami. Ja też mam crusha!
Let me tell you a story
About a girl and a boy
He fell in love with his best friend
When she’s around, he feels nothing but joy
But she was already broken, and it made her blind
But she could never believe that love would ever treat her right*

Przyjaźń damsko-męska czy ona istnieje? Istnieje, wierzę w nią od dzieciństwa. W podstawówce lepiej dogadywałam się z chłopakami. Mieliśmy jak to mówią 'wspólny język'. Często wychodziliśmy razem na boisko pograć w nożną albo koszykówkę. Możliwe, że dlatego nie byłam zbyt lubiana wśród dziewczyn. W szkole wojskowej była tylko płeć męska, noi ja. Byliśmy zgraną ekipą, lepszej nie było. Teraz nasze drogi się rozeszły. Oni pojechali na wojnę, a ja lansuję się w Sydney. Zresztą Calum, Michael, Ashton i Luke to chyba też moi przyjaciele. Nie jestem pewna, nie chcę sobie tego wmówić w razie czego. 'Dramatyzujesz.'
What's gonna make you fall in love
I know you got your wall wrapped all the way around your heart
Don't have to be scared at all, oh my love
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let yourself fall

Dobrze, że nie ma moich sąsiadów, bo inaczej już by dzwonili z głupim pytaniem 'Czy coś się stało panno O'conell?'. Ugh, no cóż może nie jestem artystką jeśli chodzi o śpiewanie. No dobrze, czas się ogarnąć. Przejechałam kilka razy prostownicą moje brązowe włosy, pogładziłam je dłońmi. Od razu lepiej. Wsunęłam na siebie nowe spodnie z wysokim stanem, a do środka szary t-shirt. Podkręciłam rzęsy, a usta przeleciałam bezbarwną pomadką. Stanęłam przed wielkim lustrem. Nie wyglądałam zbyt ponętnie, raczej zwykle. Co jeżeli mu się nie spodobam? Pomyśli, że nie umiem wyczuć chwili kiedy trzeba ubrać sukienkę. Jeszcze odwoła randkę i będzie mnie unikał. Najpierw stracimy kontakt, a później on będzie rozpowiadał, że wyglądałam niesmacznie na randce. Stop, wyłącz w końcu ten najgorszy tok myślenia. Usiadłam na łóżku, po czym wypuściłam powietrze. Same złe scenariusze. Uspokój się. Wdech i wydech. Przecież on nie przyjdzie w garniturze. Nawet nie wygląda na takiego kogoś kto by go miał w szafie. Wybiła dwudziesta. Przymknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Moja mama zawsze tak robiła kiedy sie denerwowała. W jednej sekundzie mój pokój był wypełniony zapachem różanych perfum. Przynajmniej będę ładnie pachniała.

***

 Było już dwadzieścia po. Siedziałam skulona wpatrując się w zegarek. Minuty leciały dzisiaj strasznie szybko. Ręce trzęsły mi się jak galaretka, którą jadłam dwa dni temu. Czemu go jeszcze nie ma? Może coś się stało? Może miał wypadek? Wypluj te słowo idiotko. Zapomniał drogi na sto procent. Tak no pewnie, nie wie jak dojechać do miasta, przecież bywa tu częściej niż ty sama! Chwyciłam telefon, wykręcając do niego numer. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Nie odbierał. Spróbowałam drugi raz. Cisza. Mówią do trzech razy sztuka. I tym razem nikt się nie odzywał. Poczekam do 21, każdy przecież może sie spóźnić. Nawet na randkę. Nawet o godzinę.

***

 Leżałam zapłakana na kanapie. Była już 22, a tego dupka nie było. Co za sukinsyn! Pewnie się rozmyślił, no ba przecież to wstyd wychodzić gdziekolwiek z kimś takim jak ja. Grał w zespole, był przystojny, uroczy, mógł mieć każdą a miałby umówić się ze mną? Nadal w rękach ściskałam swoją Nokię Lumie. Dzwoniłam z szesnaście razy. Dlaczego nie mógł się nade mną zlitować i odebrać ten pieprzony telefon i chociaż wymruczeć 'Sorry ale nie przyjdę. Jest  super impreza, tak wyszło.' Byłoby to dla mnie mniej bolesne. Wstałam z kanapy i przetarłam oczy. Teraz na mojej ręce było coś typu tatuaż z tuszu do rzęs. Czułam jak cała ja w środku krzyczy z rozpaczy. Tak bardzo chciałam pójść z nim do restauracji, pobyć przez chwilę, usłyszeć jego głos kierowany tylko do mnie. Chociaż na moment poczuć się jak jego dziewczyna. Teraz łzy płynęły jak rzeka, przyznałam się przed samą sobą. Oczarował mnie, perfidnie rozkochał. Bawiło go to jak za każdym razem wpatrywałam się w niego, chodziła promienna po jego komplemencie. Czemu jesteś taka głupia O'conell? Jak możesz być taka dziecinna? Czy życie nie nauczyło cię, że nie można ufać ludziom? Rzuciłam telefonem o ścianę, nic mnie nie obchodzi, że go dopiero dostałam. Telefon mogę naprawić albo wymienić na nowy, nawet lepszy model a serca nie.

***

Ciuchy leżały w kącie, a ja obmywałam swoją twarz, po której nadal spływał makijaż. Pogodziłam się, że już nie przyjdzie. Cicho zaklinałam siebie. Byłam naiwna. Byłam tak głupia. Mogę to powtarzać wkoło, w nieskończoność. Wskoczyłam pod prysznic. Zimne krople wody ukoiły mój ból w jakiś sposób. Posmarowałam ciało cytrusowym żelem. 

" - Bardzo chciałbym spędzić dzisiejszy wieczór z tobą, zabrałbym cię w niezwykłe miejsce. - policzki zaczęły robić się różowe, a serce wystukiwało nowe rytmy. Przełknęłam cicho ślinę. 
 - Ja też.. będę czekać o dwudziestej. - po czym rozłączyłam się. Co to za uczucie, nigdy go nie czułam. Było piękne. "

Zsunęłam się po szybie otaczającą kabinę, w której byłam. Moje łzy zaczęły mieszać się z coraz cieplejszą wodą. Kim ja jestem. Żałuję, że go poznałam. Żałuję, że przyjęłam jego pomoc. Żałuję, na prawdę żałuję. Byłam tak cholernie silna, a przez niego jestem słaba. Taka jak dawniej. Dlaczego mi to zrobiłeś? Chciałeś mnie zobaczyć w takim stanie? Brawo, udało ci się. Otuliłam się w szlafrok. Wyglądałam fatalnie, wstydziłam się za siebie. Gdyby ktoś zobaczył mnie akurat teraz wybiegł by z krzykiem. Moja twarz wyglądała jakby ktoś zrobił z niej jesień średniowiecza.
Nie chcę spać, chcę się nad sobą użalać, bo jutro znowu założę swoją maskę.
*oczami Luke'a*

 Obudziłem się z lekkim bólem głowy. Przez chwilę zastanawiałem się gdzie jestem. Czułem się niespokojny, rozdrażniony. Coś było na rzeczy. No ale co. Wsunąłem na nogi kapcie, rozciągając się. Chwila, chwila. Czemu mam na sobie garnitur? Nie przypominam sobie abym miał taki w szafie. Ugh, super nawet ranka nie mogę mieć normalnego. Zrzuciłem na łóżko marynarkę i przebrałem się w dres i czarny podkoszulek. Może na dole dowiem się o co chodzi. 'Durny żart chłopaki.' 
 Już z góry można było usłyszeć, że wszyscy są w dobry humorze. Śmiechy rozchodziły się po całym domu i czuć było smażony bekon.

- Cokolwiek robicie, bosko pachnie. Zostawicie coś dla mnie co nie? - krzyknąłem, przekraczając próg. Na ich twarzach pojawiło się zdziwienie. Wyglądało to przekomicznie. Może myśleli, że nie przebiorę się i zaprezentuję się im w garniaku? Oh, sorry. Jestem Luke Hemmings, zawsze wygrywam. 

- A co ty tutaj robisz? 

- Mieszkam? 

- Wróciłeś wczoraj wcześniej? - co on do mnie mówi. Skąd miałem wrócić? Byłem w jakimś klubie czy co. Nie, nie, nie. Chyba nie byłem na balu przebierańców, nie porwałem żadnej księżniczki, nie upiliśmy się i nie pieprzyliśmy się. Przez chwile każdy z nas stał w miejscu, panowała dosyć niezręczna cisza. Ja pierdole. Randka z Em! Jak mogłem zaspać! Wróciłem do swojego pokoju i spod poduszki wyciągnąłem telefon, który wczoraj wyciszyłem. 'Co za kretyna wycisza telefon w dniu randki.'
16 nieodebranych od: Emily
3 nowe wiadomości od: Emily

Otworzyłem pierwszą.

"Czekam."

Potem drugą.

"21:00 - cholera Luke, coś się stało?"

Ostatnia uderzyła w moje uczucia.

"Szkoda, że okazałeś się takim dupkiem:)"

Napisała tego sms-a o 24. Czekała na mnie. Martwiła się. Denerwowała, a ja sobie smacznie spałem. Próbowałem się do niej dodzwonić ale na marne. Ciągle włączała się poczta głosowa. Opadłem bezsilnie na łóżko i schowałem twarz w dłoniach. Czemu zawsze muszę wszystko spieprzyć. Miało być tak idealnie. Teraz powinienem leżeć obok niej i ochraniać ją przed zimnem jakie jest w górach. 'Zachciało się spać, biedaczek. Może byłeś zmęczony co? Cały dzień ciężko pracujesz, nie obwiniaj się.' Co za palant! Zacisnąłem pięści. Zaśmiałem się sam z siebie. Jak bardzo żałosny trzeba być człowiekiem, żeby tak potraktować dziewczynę. Jak ja się teraz jej wytłumaczę. 'Hej Em, sorry za wczoraj. Zasnąłem w jednej sekundzie. Nawet nie wiesz jakie mam fajne łóżko!' Taa, uważaj, bo jeszcze poleci na to. Dobra kurwa Hemmings weź się w garść. Zgarnąłem kluczyki leżące na komodzie. Może nie wszystko stracone. Nie odpuszczę w takiej chwili, nie stchórzę. Potykałem się o każdy stopień schodów, po których biegłem. 'Idiota i niezdara. Super mamo, dzięki! Nie mogłaś urodzić nieco lepszego syna? Gdyby ktoś płacił za głupotę, byłbym już milionerem.'

- Dokąd się wybierasz? Zrobiliśmy ci śniadanie i kawę, czekamy na skrócenie nam wczorajszego wieczoru. - Hood poruszał brwiami, próbując być zabawny. Coś mu to nie wyszło. Wyciągnąłem ze szafki czarne trampki.

- Jadę do Emily. - wychodząc, obróciłem się na pięcie w stronę zszokowanego chłopaka.

- Oh powiem ci tylko tyle, wczorajszy wieczór był zajebisty. Ja i kołdra to doskonałe połączenie. - podkreśliłem ostatnie słowo po czym pokazując rząd zębów, wyszedłem.

--------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwól mi opowiedzieć ci historię
O dziewczynie i chłopaku
On zakochał się w swojej najlepszej przyjaciółce
Kiedy ona jest w pobliżu, nie czuje niczego poza radością
Ale ona została już zraniona i to uczyniło ją ślepą
Nigdy nie byłaby w stanie uwierzyć, że miłość mogłaby ją dobrze potraktować

*Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że masz ścianę owiniętą wokół drogi do swojego serca
Wcale nie musisz się bać, moja miłości
Ale nie możesz latać, dopóki sobie na to nie pozwolisz
Nie możesz latać, dopóki nie pozwolisz sobie upaść

Tekst z piosenki Justin'a Biebera - Fall.

Jak myślcie, Em wybaczy Luke'owi czy nadal będzie ryczeć w poduszki? Rozdział nieco wcześniej, nagła choroba pozwoliła mi napisanie go dzisiaj :) 
Liczę na właśnie Twoją opinię w komentarzu ! xx



sobota, 10 stycznia 2015

3 rozdział

Rano nie czekałam aż chłopaki wstaną. Nie doczekałabym się, potrafią tak spać do dwunastej. Zrobiłam im naleśniki z jakimś powidłem, chyba truskawkowym. Pewnie woleliby z czekoladą jednak przy mnie mogą odrobinę zdrowiej się odżywiać. Zresztą wieczorem i tak zamówią pizzę.

***

Po dwóch godzinach ma siłowni postanowiłam, że pójdę na spacer do parku. Była piękna pogoda, nie było za gorąco ani za zimno. Delikatny wiaterek dodawał uroku. Nie mogłam przestać zadawać sobie pytania dlaczego wczoraj tak bardzo się zdenerwowałam kiedy padło pytanie o Luke'a? Zazwyczaj przewracam oczami na dociekliwość Caluma, a tym razem czułam się dziwnie. 
Nie znałam go tak na prawdę. W klubie zdawał się być szalonym nastolatkiem, typowym jak inni. Sądziłam, że kręciły go imprezy, dziewczyny w krótkich sukienkach, eksperyment owanie z alkoholem. Myliłam się. Zawsze kiedy spędzaliśmy w piątkę czas był skryty. Nie odzywał się za wiele. Tak jakby ktoś miał do niego specjalny klucz i otwierał go kiedy miał na to ochotę. Jest tajemniczy, to jakaś zagadka dla mnie? Może mnie nie lubi, nie przepada za mną. Najprawdopodobniej mi nie ufa, bo kim ja dla niego byłam? Dziewczyną, która przyczepiła się do ich paczki jak jakaś przylepa. Weszłam do ich życia z butami. Nienawidziłam tego, a mimo to zawsze to robiłam. Dlatego może jest mi tak ciężko w życiu. Cóż, najlepiej zapomnieć o jego każdym doskonałym detalu.

*oczami Calum'a*

Miło było wstać i nie musieć robić śniadania. Mieliśmy dobrze z tą dziewczyną. Parzyłem kawę, kątem oka spoglądając na Luke'a. Zrobił mi niezłą awanturę o wczorajszy pomysł spróbowania ich spiknięcia. Oskarżył mnie nawet o to, że to przeze mnie Emily wyszła wcześniej co było kompletną bzdurą. To jest poranny ptaszek, nic więcej. Jak dla mnie nie przypadkiem spotkali się w klubie i tak nagle Hemmings za proponował jej pomoc. Znam go dobrze i wiem, że nie lituje sie nad każdą pracownicą restauracji, spożywczaka czy nawet sprzątaczką. Wstydził się, bo zawsze powtarzał, że nie chce mieć dziewczyny, ponieważ musiałby sie totalnie zmienić. Wcale nie był jak książę z bajki, sprawiał tylko takie wrażenie. Był cholernym leniem, nie można było na niego liczyć podczas remontu mieszkania, sprzątania. Nie umiał być romantyczny, to po drugie. Nie umiał sprawić aby jego partnerka była zachwycona randką. Miał również jedną poważną wadę. Problemy z alkoholem. Albo z psychiką. Trudno mi jest to stwierdzić mimo, że znam go odkąd pamiętam. Kiedy coś leżało mu na sumieniu, nie miał sobie z czymś poradzić skrywał je w sobie. Siedział w swoim pokoju i pił. Butelka za butelką. Nie pozwał sobie pomóc. Powtarzał 'Jest okay, poradzę sobie.'  Co nie było prawdą. Było z nim co raz gorzej. Odrzucał każdego. Najbardziej boję się, że powtórzy się powtórka z rozrywki z ubiegłych dwóch lat kiedy to jeszcze spotykał się z Accacią. To był najtrudniejszy czas dla nas wszystkich. Wolałbym jednak tego nie wspominać. Najlepiej aby Emily się o tym nie dowiedziała. Ona szanuję ludzi, nawet jeśli ktoś wbił by jej nóż w serce. Dlatego uważam, że jest stworzona dla Hemmingsa. Dopełniali by się, razem wspierali. Nawet głupie wymachy rękami podczas wypowiedzi mieli identyczne. Zająłem miejsce obok Irwina. 

- Luke masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - dopóki mamy przerwę od koncertów mogę ich do siebie zbliżyć, więc trzeba działać od razu. 

- Hm, co powiesz na wypad do pizzerii, a później do klubu? 

- Czemu ty ciągle gadasz o jedzeniu? - wtrącił się Michael. 

- Nie moja wina, że zastępuję alkohol jedzeniem. - wzruszył ramionami, wpychając do buzi duży kawałek naleśnika. Zapanowała niezręczna cisza. Clifford podrapał się po karku jakby przepraszając. Nie zrobił tego celowo, to miał być żart. Uniosłem delikatnie kąciki ust, próbując przekazać mu, że nie ma o co się spinać. Luke może przy nas pewnie mówić co chcę. 

- Może wyjdziesz gdzieś z Em?

- W sumie jakaś rozsądna osoba powinna z nami iść. - zachichotał pod nosem. 

- Nie zrozumiałeś mnie. Może my jesteśmy zajęci i nie możemy iść? 

- A jesteśmy? - kopnąłem Irwina w łydkę na co teatralnie skrzywił się z 'bólu'.

- O co ci chodzi? - niebieskooki przestał jeść po czym dosyć groźnie na mnie spojrzał. Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia, sorry. 

- Przestań obijać w bawełnę, kręcicie ze sobą. Zaproś ją na randkę. - jego oczy w jednym momencie nabrały koloru szarego, a nawet czarnego. 

- Kurwa od kiedy ty się tak o mnie troszczysz i mówisz co mam zrobić? Chyba sam potrafię decydować, mam rozum. - wybąknął przez zęby.

- Uspokój się. Nie chcę dla ciebie źle, wiesz o tym. Znam cię na wylot stary, więc nie udawaj, że się mylę. Widzę w jaki sposób obserwujesz każdą czynność wykonywaną przez nią, jak nieśmiały się przy niej robisz. Inny Luke. To nie jest powód do wstydu czy złości. Ona jest tego warta, warta twoich starań. - poczułem ulgę kiedy chłopak spuścił głowę i podrapał się po głowię. To był znak, że złagodniał. 

- Może po prostu ona na serio mu się nie podoba? Po co go zmuszać. - wymruczał Irwin. Zawsze musi dorzucić swoje pięć groszy. Zatkałby tą swoją śliczną buźkę, bo kiedyś w nerwach ktoś mu przywali. Między innymi ja. 

- Calum ma ma rację. Nie czułem takiego stresu przy żadnej dziewczynie. Od początku byłem za uroczony jej urodą, a teraz jestem oczarowany nią całą. - westchnął cicho. Zamurowało mnie tak na chwilę. Przyznał się nam. Jest już o krok dalej, brawo.

- Ugh idę do siebie, bo puszczę pawia. - Ashton wsadził naczynia do zmywarki i błyskawicznie opuścił kuchnię. Denerwował mnie dziś wyjątkowo. Co go znowu ugryzło? Codziennie inne humorki, jak z babą! Nawet gorzej. Ma okres czy co. 

*oczami Luke'a*

Ulżyło mi. Od początku kusiło mnie aby przyznać się Hoodowi jednak coś mnie trzymało w miejscu. Chłopak kazał mi zadzwonić do Em i za proponować, że przyjadę po nią o 20 i zabiorę w magiczne miejsce. Tym miejscem miał być mój wynajęty domek w górach. Drewniany budynek był moim miejscem przemyśleń. To tam podejmowałem różne decyzję, to tam po raz pierwszy z chłopakami postanowiliśmy, że odtąd będziemy nierozłączni. Kochałem tam przyjeżdżać. Brunetka zgodziła się. Na początku pożerał mnie strach przed jej odmową jednak jak usłyszałem jej promienny głos to wszystko poszło gładko. Od razu pojechałem zakupić najlepsze wino jakie dotychczas piłem. 
Brunello di Montalciono Riserva - włoskie wino, które kocha pić moja mama. Nie było stawiane na stół podczas zbyt często. Jedynie na wyjątkowe okazję. Od razu wstąpiłem do kwiaciarni. Pamiętam, że O'conell ubóstwia białe róże. Są to unikalne kwiaty ale po godzinie udało mi się zakupić piękny bukiet. W ostatnim momencie przypomniało mi się, że w lodówce nie ma nic czym mógłbym ją poczęstować. Winogrona, truskawki w czekoladzie, ciasto z karmelową polewą idealnie kompletowało się na ciemnym stole. Na kolacje będziemy jeść spaghetti oczywiście z pszennego makaronu. Dosyć ciężko było cokolwiek przygotować dla osoby, która trzyma dietę. Jednak czułem, że mogę zrobić dla niej jeszcze więcej. Dałbym jej wszystko. To ona ujawniła moja dobrą stronę. Mogę z nią rozmawiać o wszystkim, dosłownie. Dzięki niej stanąłem na nogi. Może ona tego nie wie ale jest moim Aniołem Stróżem. Czuję to.

***
Wszystko było już gotowe. Dopilnowałem aby nie zabrakło drzewa w domu, bo nie wypadałoby zostawić jej samą. Składniki były wyłożone, kwiaty czekały w wazonie, a ja w tym momencie przymierzałem swój nowy garnitur. Michael poradził mi abym ubrał się nieco inaczej aby dziewczyna poczuła się wyjątkowa. Byłem im za to ogromnie wdzięczny, bo sam nic bym nie zrobił. Była 18, jest jeszcze sporo czasu. Nie spałem zbyt wiele, a dzisiejszy wieczór zapowiadał się na długi. Położyłem głowę na poduszce dokładnie analizując czy nie zapomniałem o niczym. W pewnej chwili oczy same zaczęły opadać. Zasnąłem.
---------------------------------------------------------------------
Trochę poznaliście Luke'a! Uhuhu ciekawe czy śpiący królewicz się obudzi. Dziękuję za każdy komentarz, totalna motywacja. Czekam na Wasze opinie !! 

wtorek, 6 stycznia 2015

2 rozdział

Czas leciał nie ubłagalnie i zanim się obejrzeliśmy minęła godzina 22. Zrobiliśmy pop-corn i oglądaliśmy jakąś starą komedie "Starsza pani musi zniknąć". Sam wybierałem i trafiłem w dziesiątkę.Byłem po 2 piwach,chłopcy wypili więcej od mnie. Mieli do tego głowę. Emily nie piła.Nie za bardzo rozumiałem jak to możliwe no,bo przecież pracowała miesiąc w klubie gdzie serwują najrozmaitsze drinki,młodzież upija się tam na całego. Nie ważne,nie przeszkadzało mi to.
-Co wy na to abyśmy zagrali w butelkę?-całkiem dobry pomysł Clifford. Usiedliśmy na dywanie. Zaczął Calum. Butelka kręciła się w nieskończoność na co tylko przewróciłem teatralnie oczami. Wypadło na Emily.
-A więc moja droga prawda czy wyzwanie?-współczułem jej. Jeśli chodzi o takiego typu zabawy Cal był okrutny. Nie zostawiał na nikim suchej nitki. Nie znał wtedy żadnych granic.
-Prawda.-dobry wybór.
-Hm,pocałowałabyś Hemmings'a?-co za dupek! Zrobił to celowo,doskonale zdawał sobie sprawę,że mi się podobała. Choć sam nie byłem jeszcze tego tak do końca pewny. Był moim przyjacielem i zwierzałem mu się ze wszystkich najskrytszych myśli. Prosiłem go,błagałem wręcz aby nie próbował wsadzać w to swoich czterech liter ale nie! Gdzieżby on mnie posłuchał! Zawsze twierdzi,że jest najdojrzalszy jeśli chodzi o te sprawy w czym absolutnie się nie zgodzę. Na policzkach brunetki pojawił się lekki rumieniec,co swoją drogą było urocze. Spuściła wzrok i zaczęła nerwowo bawić się dłońmi. Obdarzyłem przyjaciela morderczym spojrzeniem,udusił bym go tu i teraz.
*oczami Emily*
Oh serio Calum? Dlaczego w tej grze nigdy nie ma zwykłych pytań. "Co się tak trzęsiesz,przecież wystarczy odpowiedzieć tak lub nie." Super tylko tak jakby nie rozmyślałam nad tym co bym zrobiła gdybym musiała pocałować swojego przyjaciela. Zmierzyłam dokładnie sylwetkę Lucas'a. "Mój ideał. Blond włosy,które powoli opadały na czoło,niebieskie diamenty,klejnoty,najdroższe kamienie świata. Chyba każda z dziewczyn, nawet te które mają już swoich rycerzy, chciałaby się wbić w jego bladoróżowe usta i pobawić się tym kolczykiem w wardze." Co się z tobą dzieje O'conell? Nie miałaś chłopaka od sześciu lat, a teraz pieprzona perfekcja Hemmings miesza ci w głowie? 
-Nie wiem,raczej tak. Mogłabym.-wymruczałam jak najszybciej można. Spojrzałam na blondyna, który siedział koło mnie. Na jego twarzy pojawił się rząd białych zębów. Przypadkiem nie mówiłam jak bardzo jest przystojny? 
-Myślę, że bylibyście dobraną parą.
-Myślę,że twój komentarz jest nam zbędny.-zmarszczyłam brwi próbując być chociaż odrobinę poważniejsza. Sądząc po nagłym wybuchu śmiechu musiałam wyglądać jak ktoś kto ma coś z głową. Luz,wiele ludzi myśli,że jestem nienormalna. Lubię to. Teraz ja kręciłam. Zatrzymało się na Irwinie. Ashton Irwin. Najstarszy z tej całej czwórki. To chyba jego polubiłam na samym początku najbardziej.
"Siadłam po turecku,a zaraz potem otuliłam swoje ręce dłońmi. Było tak strasznie zimno,ciągle lało. Jakby jakaś dusza na serio miała okropny dzień i nie starczyło jej chusteczek. Muszę napisać sprawozdanie z próby zanim zamkną bar. W głowie panowała jedna wielka pustka. Nie była jeszcze nigdy tak bezradna. O czym mam napisać? O instrumentach na jakich grali? O ich muzyce? 5 seconds of summer było nietypowym zespołem. Podziwiałam to jak wiele serca wkładają przy pisaniu tekstów,graniu na koncertach. To są prawdziwi artyści. Kiedy udawało mi się poskładać jedno zdanie to reszta była kompletnie bez sensu. Wypuściłam powietrze z ust,zapowiada się ciekawie.
-Widzę,że nie tylko ja w taką pogodę lubię przesiadywać w Starbucksie.-Irwin przysiadł się do mnie po czym sprawił,że coś się poruszyło w moim brzuchu. Te dołeczki,jak można doprowadzać dziewczyny do takiego stanu? Podsunął mi orzechową kawę. Uśmiechnęłam się najpiękniej jak mogłam choć zdawałam sobie sprawę jaki był tego efekt. Potrafiłam nim odstraszyć pół miasta,każdego chłopaka. Akurat ten typ był inny,zupełnie inny od reszty.
-Nad czym pracujesz?- spytał otwierając znienawidzonego przeze mnie laptopa.
-Muszę napisać sprawozdanie z waszej wczorajszej próby tylko,że kompletnie nie wiem jak się za to zabrać.Na dodatek muszę to wysłać jeszcze dziś menadżerowi.-upiłam łyka gorącego napoju,cicho siorpając na co obydwoje zachichotaliśmy. Blondyn z idealnie kręconym włosami przez chwile skupił się na jednym punkcie po czym zaczął wystukiwać w klawiaturę,tworząc pierwsze wersy.
-Stop Ashton. Nie mogę pójść na takie skróty,zresztą masz na pewno ciekawsze zajęcia w piątkowe popołudnie niż siedzenie tu ze mną i odrabianie za mnie roboty.-westchnęłam. Wcale nie chciałam żeby poszedł,był na serio sympatyczny. Odrywając się od pisania,zaśmiał się jak dziewczynka. Z cudem powstrzymał śmiech,który pewnie nie był lepszy.
-Mam oglądać telewizor zamiast pobyć z wyjątkową dziewczyną? Zapomnij.-wrócił natychmiast do pisania.Poczułam jak momentalnie moje policzki przybierają czerwoną barwę. On był niemożliwy."
Pamiętam,że poszliśmy po godzinie do parku co skończyło się tym,że wylądowałam w fontannie. Zawdzięczam mu to,że nadal pracuję w tak dobrej wytwórni płytowej. Już dawno bym szukała po gazetkach nowej oferty do pracy. Od tamtego dnia co raz częściej prosiłam go o pomoc i co raz więcej spędzaliśmy ze sobą czasu. Przyznam,że były to wyjątkowe chwile z wyjątkową osobą.
-Prawda czy wyzwanie frajerze.
-Prawda idiotko.-znowu? Nie ma tu na tyle odważnych osób aby podjąć się wyzwania? No fakt sama tego nie zrobiłam.
-Nadal jesteś prawiczkiem?-w jednej sekundzie zrobiło się duszno,a po moich plecach leciały pierwsze krople potu. Spojrzenia Hood'a i Clifford'a przebijały moje wszystkie wnętrzności. Co mnie to tak na serio interesuję? 
-Tak ale jak chcesz możesz to zmienić.- chłopak przegryzł,jak dla mnie ponętnie wargę.
-Oh w snach.-rzuciłam w niego poduszką po czym przez dobre pół godziny wszyscy biegaliśmy po całym domu tocząc wojnę. Tak bez powodu. Dlatego tak bardzo ich uwielbiałam. Nie miałam żadnych przyjaciół,każdy uważał,że jestem zbyt dziwna,chłopięca. Dzięki tej czwórce poczułam się bardziej dowartościowana,tak jakby zaświeciło się to co zgasło kilka lat temu. Po naszej gonitwie marzyłam aby się położyć. Opadłam na kanapę,a na mnie czerwonowłosy.
-Cholera,zejdź ze mnie.
-Nie.
-Błagam.
-Nie.
-Zlituj się.
-Hm,nie?-moje krzyki doprowadziły,że chłopak wylądował na podłodze.Luke usiadł na drugim końcu kanapy jakby bał się do mnie zbliżyć. Mam nadzieję,że to nie przez moją odpowiedź.
-Chcesz zostać na noc? Jutro cię odwieziemy.
-Mogłabym?
-Zawsze,kiedy tylko chcesz.-Hemmo otulił moje nogi i wtulił się w nie. Mogłabym zasypiać tak codziennie. Brakowało mi czyjejś bliskości. Było między mną a Lukiem jakaś chemia,iskry. Nie wiedziałam co to za uczucie. Aż tak przypadł mi do gustu? To nawet nie przez to,że traktował mnie jakbym była odstająca od reszty,jakbym była jego i nikt nie mógł nawet na mnie krzywo patrzeć.Cóż nie wiem co się ze mną dzieję ale to nic dobrego nie wróży. Przez te wszystkie emocje,zasnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------
no więc jest drugi rozdział!! Początki zawsze są nudne wybaczcie mi to:(( Kolejny rozdział pojawi się raczej w weekend. Dziękuje za Wasze komentarze,jesteście niesamowite ! ps pochyłe pismo oznacza wspomnienia lub myśli bohaterów.
Czekam na Wasze opinie !! xx

sobota, 3 stycznia 2015

1 rozdział

Dzisiejszy dzień chcieliśmy spędzić trochę inaczej.Zazwyczaj po jakiś koncertach śpimy godzinami ale dziś chcemy sie wspólnie zabawić.Idziemy do najlepszego klubu w Sydney,będziemy wyginać swoje ciała dopóki nogi nie odmówią posłuszeństwa,wypijemy za wszystkie sukcesy.Nie chcę również zapomnieć o seksownych towarzyszkach.Wiadomo,że większość poleci na kasę ale to nie ma znaczenia.Ma to być męski wieczór,o.
 ***
Ciała ocierały się o siebie po czym można było stwierdzić, że każdy był już rozgrzany.Widziałem już pierwsze pary zachlane po uszy,zmierzające ku górze.Chyba wiadomo,że nie będą tam grać w karty.Michael poszedł zwrócić do toalety nieco płynów,Calum wykonywał jakieś dziwne ruchy na parkiecie natomiast Ash bajerował do niskiej blondynki.Nie mogłem ocenić czy była ładna,bo jakaś laska była tak napalona,że wisiała mi na szyi.W sumie czemu nie mogę przez jedną noc zrobić coś innego?Spojrzałem na nią,czuć było od niej litry alkoholu.Nie podobała mi się,była zbyt naiwna.Nie szanowała się.Dlaczego to robiła?Jaki był tego sens?Nienawidzę takich jak one,jednak nie miałem ochoty szukać innej 'koleżanki'.Splątłem nasze dłonie i jakimś cudem przecisnąłem się przez tłumy spoconych nastolatków.Stanęliśmy przy barze aby poprosić o kluczyk do pokoju.Jak na złość nikt się nie pojawiał,a mi powoli zaczynało się odechciewać jakiejkolwiek styczności z moją 'partnerką'.
-Przepraszam,że musiał pan tak długo czekać, po prostu nie wyrabiam tu sama.-nagle zza blatu pojawiła się sympatyczna brunetka.
-W czym mogę pomóc?-oto wielki cios! Natalie na zawołanie zaczęła przystawiać się do jakiego starszego faceta,najprawdopodobniej dlatego,że miał fajne złote pierścionki.No trudno,nie ważne.
-Umm..whiskey.-rzuciłem szybko.
-Już się robi!-bacznie obserwowałem ruchy dziewczyny.Przyznam,że była całkiem urocza,tak naturalnie.Odróżniała się chyba właśnie tym od tutejszych panien.Miała długie kasztanowe włosy,jakby dostała do kompletu oczy i malinowe usta.Raczej była młodsza albo tak słodka,ciężko stwierdzić.Mimo swej subtelności wyglądała mega seksownie w białym fartuszku,który podkreślał jej idealną figurę.Dopiero po pewnym czasie dopatrzyłem się sinych łuków pod jej oczami.Była cholernie zmęczona,dzisiejszy ruch totalnie ją wykańczał.
-Proszę.-podsunęła mi jakąś pomarańczową mieszankę.
-Sorry ale to nie moje zamówienie.-zachichotałem kiedy dziewczyna po zrobieniu miny męczennicy podparła twarz dłońmi.Biedna.Było mi jej żal,tak po prostu.Nawet bardzo.Sam wiem jak to jest kiedy człowiek się nie wysypia.Błądzi myślami gdzieś pomiędzy łóżkiem a mocną kawą.Wpadłem na lekko szalony pomysł, w którym coś jej ulżę.Szepnąłem szatynce do ucha.
-Jak się nazywasz?-towarzyszka lekko drgnęła.Ups,przerwałem jej drzemkę?
-Emily.
-Umm..Emily mógłbym prosić o kluczyk?-oh,tylko nie myślicie chyba,że mam zamiar zrobić jej krzywdę?Nie potrafiłbym jej nawet dotknąć.Choć wiem,że nie zabrzmiało to dobrze no ale cóż.Ciemnooka podsunęła tym razem niebieski kluczyk z numerem 23.
-Jeszcze jedna prośba,pójdziesz tam ze mną?-delikatnie bawiłem się jej palcami,starając się uniknąć kontaktu wzrokowego.
-Wybacz ale...-nie pozwoliłem jej dokończyć.Przyciągnąłem ją tak,że dzieliło nas zaledwie 3 centymetry.
-Spokojnie,zgódź się.Prześpisz się trochę,odpoczniesz.Nie chodzi mi o nic więcej.-założyłem kosmyk jej włosów za ucho.
-To miłe ale nie mogę przyjąć twojej pomocy.-poczułem,że Emily rozluźniła się po moich słowach.Nie była,aż tak spięta.W ułamku sekundy pojawił się jej szef.
-Panno O'conell mogę wiedzieć co się tu dzieję?-nowo poznana znajoma spuściła wzrok na granatowy parkiet.
-Nic takiego proszę pana,chciałem tylko trochę się zabawić z pańską pracownicą.-no przecież to nie w moim stylu tak łatwo się poddawać!  Wyjąłem portfel.
-Zapłacę.-taki miałem zamiar.Nie obchodziła mnie cena,dam tyle ile trzeba aby mogła ułożyć się w ciepłym łóżku,pod miękką kołdrą.
-Hemmings nie wygłupiaj się,każda laska jest tu na twoje życzenie.-koleś poklepał mnie po ramieniu.Rzuciłem tylko uśmiech.Są jakieś plusy tej branży.Ciągnąłem O'conell-bo tak miała chyba na nazwisko,w kierunku schodów nie zważając na spojrzenia moich przyjaciół o,których na jakiś czas zapomniałem.W końcu staliśmy przy szukanych drzwiach z numerem 23.
-Wow,zwolnij chwilę,bo nie wyrabiam.-wybąknęła zdyszana.
-Wybacz ale nie chcę,żeby ktoś nas zobaczył,miałabyś później problemy.-zazwyczaj jak spotykałem się z jakimiś dziewczynami,po prostu jak normalni znajomi to powstawały dramy a ja traciłem powoli kontakt z wszystkimi,powód był zrozumiany.Bali się o siebie,o bliskich.Jakby teraz nas ktoś przyłapał to nie było by zbyt ciekawie.Przekręciłem kluczykiem i znaleźliśmy się w pokoju bez okien,jedyny mebel jaki tu stał to łóżko.Ah, no tak główna atrakcja.
-Powiedz Luke,kim ty jesteś?-zachichotałem.Wszyscy traktowali mnie jak sułtana,władcę całego świata,a tak na prawdę byłem normalnym chłopakiem,jedynie lekko zakręconym.
-To nie czas na pytania księżniczko,połóż się i śpij a ja wyjdę z klubu drugim wyjściem.
-Zapamiętaj,aniołkiem się nie urodziłam,księżniczka ze mnie żadna tak więc zostańmy przy moim imieniu.-Em rzuciła się na łóżko,na co ja wybuchnąłem śmiechem.
-Mama mnie tego nauczyła.-wyszeptała cicho,zamykając powoli oczy.Było coś w niej niezwykłego,wcale nie przypominała dzisiejszych nastolatek zakompleksionych w sobie albo zapatrzonych w swoje odbicie.Ceniła swoje naturalne piękne,stwierdziłem to po tym,że była bez makijażu.Nie wyglądała od nich gorzej,wręcz przeciwnie.Jeszcze żadna nie doprowadziła mnie do takiego dziwnego uczucia w brzuchu.Nie przeszkadzało mi to,że nas nie znała.Nie kojarzyła 5 seconds of summer.Możliwe że było by mi ciężej.Nie jesteśmy znani jak Beyonce ale mamy swoich wiernych fanów.Oh sorry, Clifford by mnie zabił.Rodzinę,mamy wspaniałą rodzinę.Emily niespodziewanie podczas moich przemyśleń zasnęła.Kochana nawet nie zdążyła ściągnąć butów.Przykryłem jej zgrabne nogi.Uklęknąłem przed śpiącą już bladą postacią.Uśmiechnąłem się sam do siebie.Była tak podobna do mnie.
-Możliwe,że już się nie zobaczymy piękna,nie przemęczaj się tak-wyszeptałem po czym cicho opuściłem pokój.
***
14 dzień,znowu leżałem w swoim łóżku,słucham romantycznych ballad,gapiąc się w sufit.Zastanawiałem się co by było gdyby Emily nie została nową sekretarką naszego menadżera.Zbliżyliśmy się do siebie,chyba.Może tylko mi się tak zdaję?Nie sądziłem,że po jednej nocy,w pieprzonym klubie można poznać na serio spoko dziewczynę.'spoko? ona jest twoim ideałem,przyznaj'.Dlaczego kłócę się z samą sobą?Coś faktycznie było na rzeczy.Nie wiem co to jest 'miłość'.Słyszałem,że boli.Boję się jej,krzywdzi ludzi.Wracając,kto by pomyślał,że ukończyła szkołę wojskową?Dobre ziółko z niej.Na serio,potrafi być przesłodzona,a za dwie minuty dokopie ci swoimi ripostami.Co wcale nie zaliczam do wad.Chłopcy też ją polubili,powiedziałbym,że aż za bardzo.Gdziekolwiek idziemy dzwonią po Emily.Mają wspólny język.Materac na,którym leżałam ugiął się pod nowym ciężarem.
-Długo jeszcze będziesz tu siedział?-wybąknął najwidoczniej zniesmaczony Calum.
-A coś w tym złego?-uniosłem lekko prawą brew.
-Oh,stary daj spokój,jedziemy do sklepu kupimy piwo a potem oglądniemy jakiś film.Wchodzisz w to?-wyjęczał.
-Jeśli ładnie poprosisz...-wstając rzuciłem w Hooda uroczy,oczywiście sztuczny uśmiech na który ten odpowiedział piorunującym spojrzeniem.
-Spierdalaj.-ruszył w stronę wyjścia krokiem modelki,która nie umie chodzić na szpilkach.Zachichotałem.Hm,tym razem może ja zadzwonię po Em? Pamiętam,że nie ma na dziś dużo planów,a jej mama ma nockę więc uważam,że to jest najlepszy pomysł na jaki wpadłem w tym miesiącu,no dobra przesadziłem tygodniu.Po krótkiej wymianie zdań wystarczyło tylko czekać do 16 kiedy moja księżniczka się zjawi.Że co?
------------------------------------------------------------------------------------
No i jest 1 rozdział! Jakie są wasze pierwsze wrażenia?Na razie nie ma tu nic specjalnego jednak później wszystko nabierze obrotów.Co do dodawania postów hm,będą co tydzień lub 5 dni.Jedynie niektóre rozdziały mogą pojawić się wcześniej:)
Liczę na Wasze komentarze xx

piątek, 2 stycznia 2015

Prolog

Luke Hemmings.Emily O'conell.Oby dwoje mają plany aby zmienić świat na lepsze.Wydawało się to łatwe dopóki nie doszło do spotkania tej dwójki.Tak jak zawsze zaczęło się od cudownej przyjaźni aż do odliczania wyznania sobie miłości.Uczucie rosło z dnia na dzień,a ich miłość miała być do końca. Nie bali sie stawiać czoła przeciwieństwom.Zdrada,kłótnie,zazdrość,ból,kilka nie potrzebnych słów niszczyło życie zakochanych.Ich początek wiązał sie z końcem.Bohaterowie nie zdają sobie sprawy co tak na prawde ich rozdzieli,los nie chciał dla nich dobrze.Nie jest to historia tak piękna jak 'Kopciuszek' i nie doczekacie sie tu happy end'u ale poznacie prawdziwą,silną miłość nieco inną niż w filmach.
„-Módl się za mnie,błagam cię Hemmings.-wyszeptała błagalnie do ucha.Poczułem ostry ból w żołądku.Nie dam rady,nie potrafię (..)
-Jeśli odejdziesz stąd to mogę iść za Tobą? Będę cię kochać Emily dopóki sam Bóg nas nie rozdzieli.
-Kochaj mnie dłużej,proszę.”


Przedstawić ich Wam? Oh,może sami opowiedzą coś o sobie w następnym rozdziale?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tym krótkim wstępem przedstawiam Wam początek tej nowej opowieści.Mam nadzieje, że przypadnie Wam do gustu.Rozdział już wkrótce.