piątek, 24 lipca 2015

11 rozdział

*oczami Calum'a*

        Luke nie wrócił do domu na noc. Czekałem na niego, aby porozmawiać z nim o wczorajszym zdarzeniu. Równie dobrze mógłbym pogadać z Em, ale ona siedziała zamknięta w jego pokoju i teraz pewnie odsypia nieprzespaną noc. Doskonale wiedziałem gdzie był mój przyjaciel. Jeszcze przed pojawieniem się brunetki, prawie nigdy nie wracał na noc do mieszkania. Był typowym gówniarzem, który pieprzył się z pierwszą lepszą i chlał bez opamiętania. Nie lubiłem tego ale co miałem do gadania? Nie byłem jego ojcem, a on już był pełnoletni. Nie chcę aby powrócił do tego, to nie był dla niego najlepszy okres. Staraliśmy się mu pomóc i udało nam się. Nie wiem czy uda nam się drugi raz.
         Nasypałem kawy do kubka i zrobiłem kanapki. Dzisiaj raczej nie będzie wspólnego śniadania. Usłyszałem trzask drzwi. Do kuchni wszedł jakby nigdy nic Luke. Wyglądał fatalnie, czuć był od niego na kilometr alkohol. 


- Znowu to robisz? Po co, po co psujesz sobie znowu życie. - zignorowałem gotującą się wodę w czajniku. Blondyn stanął naprzeciwko mnie i spojrzał z kpiącym uśmieszkiem. Czyli jednak stary Luke powrócił. 


- Interesuj się swoim życiem. Jeśli robisz kanapki to poświęć się i zrób dla mnie z masłem orzechowym, będę u siebie. 

- Emily u ciebie jest, śpi. - w jego oczach pojawił się smutek, który momentalnie zmienił się w złość. Spojrzał na mnie gniewnie i wyszedł. 



*oczami Emily*

       Obudziłam się nie do końca wiedząc gdzie jestem. Dopiero później przypomniałam sobie, że zasnęłam u Luke'a. O dziwo, nie było go. Poczułam ostry ból głowy, za pewne spowodowany całonocnym płaczem. Przetarłam twarz i zwlekłam się z wygodnego łóżka. Wole się stąd ulotnić za nim on tu wróci. Spojrzałam w lustro. Blada, podkrążone oczy - idealne połączenie. Naciągnęłam swój duży podkoszulek wspominając wczorajszy dzień. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się,a w nich stał on. Luke Hemmings. Był zły, ze strachu nieświadomie cofnęłam się o jeden krok w tył. 

- Co ty tutaj robisz ?! - to nie był przyjemny ton. To było coś w stylu krzyku, który przebijał moje serce. 

- Zasnęłam czekając na ciebie. - skłamałam ale nie chciałam aby wiedział, że przyszłam tu aby wspominać. Zbliżył się do mnie, a jego ręce były zaciśnięte w pięści. Nie bałem się, że mnie uderzy. Nie mógłby. 

- Masz zakaz przebywania w tym pokoju. Nie nauczyli cię, że nie wchodzi się tam gdzie nie jest się mile widzianym? - nie mogłam nawet się jakkolwiek obronić, zaczął mówić jeszcze głośniej, na dodatek był już zdecydowanie za blisko. - Posłuchaj mnie teraz uważnie Oconell. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, nie mam nawet ochoty teraz na ciebie patrzeć. Brzydzę się tobą. Dlatego z łaski swojej wypierdalaj z mojego życia i nie wracaj ok? Udawaj, że mnie nie znasz, że to co zaszło między nami to tylko jakiś pieprzony koszmar. Nie rozmawiaj ze mną i nie przychodź tu nigdy więcej jasne? - patrzyłam na niego tępo. On nie zdawał sobie sprawy jak jego słowa mnie ranią, jaką wielką dziurę robi mi w brzuchu. Nie miałam nawet siły płakać. Co w niego wstąpiło? Jeszcze wczoraj mówił do mnie jak do kogoś bliskiego, jak do kogoś na kim mu zależy. A teraz? Jakby nasza przyjaźń, spędzone chwile, pocałunek nic dla niego nie znaczył. Czułam się lekko upokorzona. Lekko czytaj bardzo. 

- Myślałam, że będziemy przyjaciółmi. - głos lekko mi się łamał wypowiadając to zdanie. Na co ten zaśmiał się. Szarpnął mnie tak, że wydałam z siebie cichy jęk.

- Przyjaźnić się kurwa?! Z kim, z tobą? Z osobą, która moje uczucia zdeptała i wyrzuciła do śmieci? Z osobą, która przez cały czas robiła ze mnie idiotę? - nie przestając mnie szarpać, kontynuował - Dla mnie jesteś szmatą Em. A ja wcale nie jestem lepszy, bo byłem takim dupkiem i wierzyłem, że zbudujemy razem dom i stworzymy razem przyszłość. - jego ucisk na moim ramieniu był coraz silniejszy. Ale ja i tak nie czułam bólu fizycznego, czułam ból psychiczny. Czułam się jakby dostała w twarz od premiera przed kamerami, a nawet jeszcze gorzej.

- Luke proszę cię puść...- nie udało mi się dokończyć, bo do pokoju wparował Calum.

- Cholera, puść ją! - na te słowa, chłopak poluzował ucisk. Spojrzał mi w oczy, ledwo zauważalnie kręcąc głową. W tej chwili faktycznie czułam się jak szmata. Potraktowałam Luke'a jak zabawka, wybierając bezpieczniejszy model. Spuściłam wzrok w dół, czując jeszcze większe upokorzenie niż przedtem. Blondyn wypuścił mnie z uścisku.

- Podobno nigdy nie tolerowałeś przemocy mężczyzn do kobiet, podobno udusił byś gołymi rękami takiego chuja, a teraz takim chujem możesz nazwać siebie. - Cal mówił z żalem w głosie.

- To nie jego wina. - podniosłam głowę nie patrząc na Hemmings'a, choć wiedziałam dobrze, że był zdziwiony. - Ja go sprowokowałam. Nie bądź na niego zły. - uśmiechnęłam się blado i wyminęłam chłopaków. Zamknęłam się w łazience. Zrobiłam dużą kąpiel, aby móc poukładać swoje myśli. Swoje uczucia. Swoje życie. To co się wszystko wydarzyło. Prowadziłam spokojne, nudne życie, a teraz? Niczym telenowela albo jakiś pokręcony film, w którym główna bohaterka ma napisany czarny scenariusz. Żałuję, że nie mogę kierować się tym co podpowiada mi serce. Żałuję, że boję się cierpienia, boję się tego co może mnie przez to spotkać. Ale czy to moja wina? Czy zasługuję na takie traktowanie? Straciłam swoją miłość, a zarazem przyjaciela. Cudownie prawda?


*oczami Luke'a*

       Moje pięści były nadal zaciśnięte, a złość nadal górowała nade mną. Nie sądziłem, że jej widok w takim stanie potrafi mnie, aż tak rozdrażnić. Nie miałem zamiaru zrobić jej krzywdy. nie mógłbym. Chciałem w jakiś sposób wyrzucić z siebie buzujące emocje. Ona wcale nie była szmatą, potwierdza to, to że wstawiła się za mną po tym wszystkim. Mimo to nie żałuję, że powiedziałem to co powiedziałem. Chciałem ją od siebie odrzucić, chciałem aby zbrzydła mi w oczach, aby wyszła z mojej głowy i z mojego serca. Jeśli będzie z dala ode mnie, to może mi się uda. Do pokoju wszedł zaspany Irwin. 


- Nie dacie człowiekowi pospać, co to za krzyki? - Calum spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem. Nie chciałem jej zrobić krzywdy, przypominam, że ją kocham. 


- Myślę, że nie chcę ci tego mówić, bo mam dość już awantur. - oczy Ashtona lekko pociemniały, nagle zainteresował się tym co się wokół dzieje. 

- O czym ty mówisz? 

- Porozmawiajcie sobie sami. - ciemnooki przymknął drzwi pokoju, w którym jeszcze unosił się zapach dziewczyny. 

- Powiesz mi w końcu co jest grane czy będziemy tak stać i patrzeć na siebie do wieczora? - przez twarz chłopaka przeleciał uśmiech. Przypomniałem sobie jak zraniłem go wtedy w restauracji. Jeśli ona go kocha, on ją też musi. Oddaliłem się od niego mimo, że był moim przyjacielem. 

- Nic ważnego. Ale muszę cię o coś poprosić. - chłopak nic nie odpowiedział tylko stał w miejscu, czekając na to co miałem zamiar powiedzieć. Podszedłem bliżej niego. 

- Ashton zabrałeś mi moją księżniczkę, moją miłość, moje oczko w głowie. Jednak ufam ci i wiem, że ona będzie z tobą szczęśliwa. Chcę abyś o nią dbał i troszczył się. Abyś codziennie mówił jej jaka jest piękna i jak ją bardzo kochasz. Ma jej niczego nie brakować. Nie chcę widzieć jej łez, proszę Cię. Niech nie spadnie jej nawet włos z głowy. Obiecujesz? - Irwin patrzył na mnie z rozszerzonymi oczami. 

- Luke ale ja nic nie rozumiem...

- Obiecujesz? 

- Obiecuję. - uśmiechnąłem się, czując jak wszystko wewnątrz mnie się rozpada. Przytuliłem go po przyjacielsku i westchnąłem. 

- Ona cię kocha, nie zwlekaj za długo. - wypuściłem go z uścisku i opuściłem pokój zostawiając go samego. Sam nie wiem czy dobrze robię. Wszystko dzieje się za szybko, zbyt pochopnie. Jeszcze wczoraj rano myślałem, że jeszcze mi się uda wyjść na prostą. A teraz ? Czuję, że muszę wrócić do swojego dawnego życia. Do tej gorszej strony mnie, kiedy liczyły się tylko imprezy, seks i alkohol. To i tak już nie ma znaczenia. Nie mam dla kogo być pieprzonym ideałem. Nie mam dla kogo starać się być lepszym. Wziąłem głęboki wdech. Zatrzymałem się, bo słyszałem kroki za mną. Odwróciłem głowę doskonale wiedząc kto to. Dziewczyna stała owinięta w szlafroku Ashtona, z podkrążonymi oczami. Chciałem ją teraz przytulić, przeprosić, ucałować w czoło. Mimo to zignorowałem ją i siadłem na blacie kuchennym. Ból głowy po nocnym imprezowaniu nasilał się. Dzisiaj znowu zamierzałem iść do klubu choć tak na prawdę to wolałem zostać w pokoju ale to nie ważne. Była już druga i nieco zgłodniałem.


- Będzie dziś obiad czy mam zamówić pizze?

- Jak sobie zrobisz to będzie. - oh, oczywiście. Przecież Szanowny Pan Hood trzyma nie moją stronę. Przewróciłem oczami.

- Zaraz zrobię spaghetti. - Emily weszła do kuchni i zaczęła szukać czegoś po szafkach. Nawet w tak okropnym stanie musi wyglądać tak idealnie? Ugh, będzie ciężko mi ją wyrzucić z głowy.

***

Pół godziny później siedzieliśmy wszyscy przy jednym stole delektując się obiadem. Przyznam, że Oconell była świetną kucharką. Umiała zrobić wszystko i dlatego postanowiliśmy z chłopakami, że przez pewien okres będzie u nas mieszkać. Teraz zmieniłbym zdanie ale jest za późno. Brunetka siedziała przy Micheal'u. Unikała mnie wzrokiem, a ja na złość przyglądałem się jej natarczywie. Wpadłem na pewien, dość niemiły pomysł.

- Mówię ci Calum jaką ta laska miała dupe. Normalnie nie mogłem się nią nacieszyć. - kątem oka spojrzałem na dziewczyna, która gwałtownie odłożyła swoje sztućce. Nadal na mnie nie spojrzała.

- Luke, daruj sobie. Nie mam ochoty słuchać o twoich przygodach w łóżku. - zignorowałem jego prośbę. 

- Mam przeczucie, że dzisiaj chyba też ją przelecę. - teraz spojrzałem bez żadnych skrupułów na Emily. - Powinnaś więcej ćwiczyć, bo twoje ciało w porównaniu do jej jest jak porównywanie The Vamps do One Direction. Czyli bardzo słabe. 

- Kurwa Luke, grabisz sobie. - nawet nie miałem zamiaru spojrzeć na Irwina, który pewnie już kipiał złością. Czekałem na jakikolwiek wybuch histerii z jej strony. 

- Dziękuję za radę, na pewno skorzystam. - na jej twarzy pojawił się uśmiech ale oczy zaczęły się szklić. Czyli ją to trafiło. 

- Mam już tego dość. Co jest między wami grane? Luke, przecież niedawno zdychałeś do Emily, opowiadałeś o niej jak o jakiejś bogini a teraz? - w tej chwili miałem ochotę udusić czerwonowłosego. Dziewczyna zaczerwieniła się co było bardzo słodkie ale oczywiście jej tego nie powiem. Podniosła spuszczoną głowę i nabrała powietrza. Zaczęła mówić, patrząc prosto na mnie. 

- Między mną a Luke'iem nigdy nic nie było i nie będzie. To była pomyłka, jedna wielka pomyłka. - wstała i zostawiając pół talerza pełnego jedzenia opuściła jadalnie. Poczułem ukucie w brzuchu. Nienawidziłem jej ranić ale tak było trzeba. Jej będzie lepiej i mi. Ona mnie znienawidzi, a ja zatopie smutki w klubach. Nie jestem takim sukinsynem na jakiego teraz wyszedłem. Mam uczucia i wiem, że to co teraz robię jest złe ale to jedyny sposób na szczęście. 

- Tobie totalnie odbiło. - Ashton pobiegł na górę, za pewne do jej pokoju. To ja bym chciał tam pobiec ale coś przywarło mnie do stołu. Coś takiego jak moja duma. 

- Dobrze wiem, że ją kochasz, a ty wiesz, że nie jest to najlepszy pomysł aby ją zdobyć. - ciemnooki miał racje. Kocham ją tak cholernie. Tylko, że ja już zdecydowałem i dopiero się rozkręcam.

-----------------------------------------
Od razu chcę Wam napisać, że bardzo lubię The Vamps i to porównanie nie miało nikogo urazić. Teraz rozdziały będą dłuższe oraz będzie więcej akcji. Podoba Wam się?

Liczę na Wasze szczere opinie w komentarzach!!! xx

czwartek, 16 lipca 2015

10 rozdział

UWAGA: rozdział zawiera erotyczne wątki! 
 
*oczami Luke'a*

           Cieszyłem się jak głupi z tego co powiedziałem. Czekałem na jakąkolwiek reakcje chłopaków ale oni milczeli. Kątem oka widziałem, że Emily siedziała bezruchu, wpatrzona w stół. W końcu się doczekałem. 


- Czy to prawda, że całowałaś się z Hemmings'em? 


- Mam imię. - odprysnąłem sucho Michael'owi. Dziewczyna spuściła wzrok, widziałem po niej, że te pytanie wprawiło ją w zakłopotanie. Tylko czemu nie potrafi na nie odpowiedzieć? Wstydzi sie mnie czy jak. Tak bardzo chcę usłyszeć ten jęk Ashton'a kiedy usłyszy jak ona powie, że mnie pocałowała. Poprawka, ty ją pocałowałeś. 


- Nie, nie całowałam się z nim. - podniosła swój wzrok i spojrzała na mnie wrogo. Zabolało. Bardzo zabolało. Nie chciała się przyznać. Przyznać do swoich uczuć. Może ona jednak nie czuję tego co ja do niej? Doskonale widziałem jak Irwin szczerzy się i triumfalnie patrzy w moją stronę. Delikatnie odsuwając krzesło, wstałem. 


- Gdzie idziesz? - Calum dobrze wiedział jak ważna dla mnie jest Em. Zdawał sobie sprawę, że zawróciła mi głowie, że to o niej myślę przed spaniem. Widzę ją wieczorami i o poranku. Czy jem, czy piję albo gram na konsoli, na boisku, kiedy ćwiczę na siłowni, kiedy oglądam film - ciągle o niej myślę. A ona? Ona nie. Ona potrafi normalnie funkcjonować beze mnie. Może spokojnie zasnąć, a rano budzi sie z myślą co dziś będzie robić. Więc dlaczego ja tak nie potrafiłem. 

- Przewietrzyć się, nagle zrobiło mi się słabo. Nie idź za mną. - dorzuciłem kiedy widziałem, że mój przyjaciel również wstawał. Wyszedłem na ogród. Wziąłem głęboki wdech i po chwili wypuściłem powietrze. No ja pierdole co jest ze mną nie tak. Czym się tak przejmuje. Nie potrafię nawet zliczyć ile miałem lasek, a ta jedna, przeciętna - zraniła mnie jednym zdaniem. Czyli jednak prawdą jest to, że kto się śmieje, ten śmieje się po raz ostatni. 


- Luke. - tylko nie ona

- Jesteś z siebie zadowolona? - nie odwróciłem się do niej. Nie miałem zamiaru. Czuję, że rozpłynąłbym się gdybym spojrzał w jej oczy. Boję się, że zobaczę w nich to czego nie chcę widzieć. 




*oczami Emily*

     To nie tak, że nie mam żadnych uczuć. Ja po prostu nie chcę cierpieć, a wiem, że przy nim by sie bez tego nie obeszło. Kocham patrzeć na jego uśmiech, na jego dołeczki, które są tak urocze. Kocham jego niebieskie oczy, które chciałabym widzieć z samego ranka, które patrzyły by na mnie i mówiły 'kocham cię'. Kocham jego śmiech, który roznosi się w mojej głowie szybciej niż rozpływa się czekolada. Kocham go całego. Jednak ta miłość jest zakazana. Nie może wyjść na światło dzienne. Zaszkodziło byto mi i jemu. Cierpielibyśmy razem,a ta męka byłaby okropna. Nie zawsze można kierować się sercem, czasami trzeba rozsądkiem. A on  mi mówi, że Luke Hemmings to nie to czego szukam, że to Ashton jest mężczyzną, który da mi szczęście. To brzmi tak próżno, tak okropnie ale już zdecydowałam. Wybrałam już z kim chcę przeżywać swoją młodość. Jest to Ashton Irwin. 
   Stałam przed Luke'iem i czułam, że potrzebuję go właśnie teraz przytulić ale wiedziałam, że nie mogłam. Znowu robię to czego nie chcę. 

- Jesteś z siebie zadowolona? - coś ścisnęło mnie za gardło. Nie chcę znowu przy nim płakać, nie chcę, 


- Ja już się zastanowiłam. - ledwo co skończyłam mówić, on gwałtownie się odwrócił a w jego oczach można było wyczytać totalną obojętność. 


- Nie musisz mówić. Wiem co chcesz powiedzieć. Wybrałaś mojego przyjaciela. Wiem też dlaczego. On zapewni ci to czego nie mogę, bo ja jestem smarkatym gówniarzem,a on już dojrzałym facetem. Od początku chodziła za mną taka myśl, że możesz być w nim zakochana ale nie mogłem, nie potrafiłem jej do siebie dopuścić. Widziałem jak na niego patrzyłaś, jak się rumieniłaś kiedy ci komplementował, jak o nim opowiadałaś. Przymykałem na to oczy, bo to przecież ja wyciągnąłem cię z tego całego gówna i dzięki mnie twoje życie sie zmieniło. Chciałem cię zmusić do pokochania mnie, naciskałem niepotrzebnie. Przepraszam cię za to, nie robiłem tego, żeby sprawiać ci problem. - moje ciało trzęsło się jak galaretka. Czułam, że zaraz wybuchnę głośnym płaczem. To przecież ciebie kocham idioto! Nawet na mnie nie patrzy, to tak bardzo boli. 

- Nie byłeś i nie będziesz dla mnie problemem Luke. 

- Nie wyjadę stąd, bo tutaj mam uporządkowane sprawy ale obiecuje ci, że nie będę wam się mieszać w życie. Chcę abyś była szczęśliwa, abyś była rozpieszczana i aby niczego ci nie brakowało. Ufam Ashton'owi i wiem, że nigdy cię nie zrani. Może uda mi się o tobie zapomnieć, będę robił to cicho tak, żebyś nie słyszała jak moje serce krwawi z rozpaczy. Niech ci się wiedzie Emily Oconell. - spojrzał na mnie zaszklonymi oczami i wrócił do domu, znów zostawiając mnie samą. Znów porzuconą. Znów smutną i rozżaloną.

- Ja ciebie nigdy nie zapomnę. - szepnęłam sama do siebie. Łza zleciała z mojego policzka. Przynajmniej nie przy nim. 


*oczami Luke'a*

     Przetarłem moje piekące oczy, sprawdzając czy to przypadkiem nie koszmar. Musiałem to zrobić. Musiałem zatamować moją miłość do niej. Widocznie ona nie jest dla mnie, widocznie nie zasłużyłem na nią. Czasami trzeba zaakceptować fakt, że niektórzy ludzie mogą być tylko w naszych sercach ,a nie w życiu. Ominąłem kuchnie,  w której chłopcy umilkli kiedy usłyszeli, że ktoś wchodzi do domu. Zabrałem potrzebne rzeczy i kluczyki do auta. Dawno nie odwiedzałem siłowni.

***
     Stałem pod nocnym klubem do którego bardzo często przychodziłem. Czasami sam, czasami z ekipą. Tutaj poznałem Emily, dziewczynę przez którą teraz cierpie. Niby nic mi nie powiedziała, nie całowała się z nim przede mną, nie są jeszcze nawet razem ale jednak samo to, że nie mogę mieć ją dla siebie, że ona mnie nie kocha,  powoduje u mnie zawroty głowy. Po dwugodzinnym treningu dużo do mnie dotarło. Między innymi to jak szybko się zmieniam. Jeszcze dobry miesiąc temu o tej godzinie, pieprzył bym się z jakąś laską,której imienia na drugi dzień bym nie pamiętał. Lubiłem się zabawić. Alkohol, głośna muzyka, dziewczyny w mini. Wracałem w nocy, nachlany w cztery dupy. Ze spodni nieraz wylatywały mi karteczki z numerami telefonów moich jednorazowych kochanek. Czy podobało mi się takie życie? Nie wiem. Wiem jednak, że wtedy byłem szczęśliwy, byłem zwykłym nastolatkiem, który widział tylko zabawę. A teraz? Powoli zdaję sobie sprawy, że nie wszystko jest takie kolorowe. Nie zawsze będziemy dostawać to na co mamy ochotę. Ja na przykład nigdy nie będę miał Emily. 
     Wysiadłem z auta,  w którym siedziałem nie wiadomo ile. Zimne powietrze uderzyło w moją stronę. Pchnąłem duże drzwi. Poczułem stary, znajomy zapach potu, alkoholu i tych endorfin. Podszedłem do baru.


- Dawno cię tu nie było Hemmings. - rzucił Chris, barman, z którym zawsze wybierałem panienkę do pokoju.

- Powracam znowu. - chłopak nalał mi jakiegoś niebieskiego płynu, który szybko w siebie wlałam. Nie był to mój ostatni drink. Po pół godzinach byłem już lekko wstawiony. Nie myślałem już logicznie jednak byłem świadomy tego co robię. Ruszyłem w kierunku wysokiej blondynki, która tak jak ja szukała kogoś do wspólnej nocy. Chwyciłem ją za ręką i przyciągnąłem do siebie. Była ładna, bardzo. Mimo to ja widziałem wszędzie twarz Oconell.

- Jednorazowy seks i nic więcej? - szepnąłem jej do ucha. Nie zależało mi na niczym innym i nie chciałem mieć potem problemów. Ta tylko kiwnęła głową. Wzięliśmy kluczyk do pokoju nr 56 i chwiejnym krokiem ruszyliśmy na drugie piętro. Nie wiem po co to robiłem, równie dobrze mogłem wrócić do domu i iść spać. Przekręciłem kluczykiem,a nieznajoma od razu rzuciła mi się na szyję. Ja pierdole, wiecznie trafiam na te nachalne. Nogą zamknąłem drzwi, nie interesowało mnie to czy ktoś tu może wejść. Musiałem zaspokoić swoje potrzeby. Przyparłem niebieskooką do ściany. Na chwilę wyrwałem się z jej zachłannych pocałunków.

- Jak masz na imię?

- Alex.

- Ja Luke, zapamiętaj, bo będziesz to imię krzyczeć całą noc. - dziewczyna oplotła mnie w pasie swoimi długimi nogami. Nasze pocałunki były szybkie, bez żadnych uczuć. Ścisnąłem jej pośladki na co ona wydała gardłowy jęk. Co  ja robię. Odpiąłem zwinnie jej skąpą sukienkę, która w sekundzie leżała już na podłodze. Ona nie chciała być w tyle, ściągnęła ze mnie mój podkoszulek . Powoli zjeżdżałem w dół. Ssałem, gryzłem jej szyję, a potem lizałem czerwone miejsca. Bezproblemowo poradziłem sobie z jej stanikiem. Ścisnąłem jej piersi rozkoszując się jej coraz głośniejszymi jękami. Przenieśliśmy się na łóżko, pozbyliśmy się wszelkiego materiału na naszym ciele. Resztę nocy spędziliśmy na ostrym pieprzeniu się. Serce nadal mocno mnie ściskało, jakby wołało mnie, krzyczało. Krzyczało, żebym przestał, bo to nie jest dobre. Ale dlaczego mam zawsze wybierać to co jest najlepsze? Dlaczego mam siedzieć w domu i użalać się nad sobą, jeśli mogę wrócić do swojego dawnego życia? Życia bez miłości, bez konsekwencji, bez Emily.
-------------------------------
Co ten Luke robi, pf i tak nie wytrzyma długo bez Emily. Za niedługo odkryjecie trochę mroczniejszą wersje Hemmingsa :) buziaczki!

BARDZO WAS PROSZĘ O OPINIE W KOMENTARZU xx