piątek, 24 lipca 2015

11 rozdział

*oczami Calum'a*

        Luke nie wrócił do domu na noc. Czekałem na niego, aby porozmawiać z nim o wczorajszym zdarzeniu. Równie dobrze mógłbym pogadać z Em, ale ona siedziała zamknięta w jego pokoju i teraz pewnie odsypia nieprzespaną noc. Doskonale wiedziałem gdzie był mój przyjaciel. Jeszcze przed pojawieniem się brunetki, prawie nigdy nie wracał na noc do mieszkania. Był typowym gówniarzem, który pieprzył się z pierwszą lepszą i chlał bez opamiętania. Nie lubiłem tego ale co miałem do gadania? Nie byłem jego ojcem, a on już był pełnoletni. Nie chcę aby powrócił do tego, to nie był dla niego najlepszy okres. Staraliśmy się mu pomóc i udało nam się. Nie wiem czy uda nam się drugi raz.
         Nasypałem kawy do kubka i zrobiłem kanapki. Dzisiaj raczej nie będzie wspólnego śniadania. Usłyszałem trzask drzwi. Do kuchni wszedł jakby nigdy nic Luke. Wyglądał fatalnie, czuć był od niego na kilometr alkohol. 


- Znowu to robisz? Po co, po co psujesz sobie znowu życie. - zignorowałem gotującą się wodę w czajniku. Blondyn stanął naprzeciwko mnie i spojrzał z kpiącym uśmieszkiem. Czyli jednak stary Luke powrócił. 


- Interesuj się swoim życiem. Jeśli robisz kanapki to poświęć się i zrób dla mnie z masłem orzechowym, będę u siebie. 

- Emily u ciebie jest, śpi. - w jego oczach pojawił się smutek, który momentalnie zmienił się w złość. Spojrzał na mnie gniewnie i wyszedł. 



*oczami Emily*

       Obudziłam się nie do końca wiedząc gdzie jestem. Dopiero później przypomniałam sobie, że zasnęłam u Luke'a. O dziwo, nie było go. Poczułam ostry ból głowy, za pewne spowodowany całonocnym płaczem. Przetarłam twarz i zwlekłam się z wygodnego łóżka. Wole się stąd ulotnić za nim on tu wróci. Spojrzałam w lustro. Blada, podkrążone oczy - idealne połączenie. Naciągnęłam swój duży podkoszulek wspominając wczorajszy dzień. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się,a w nich stał on. Luke Hemmings. Był zły, ze strachu nieświadomie cofnęłam się o jeden krok w tył. 

- Co ty tutaj robisz ?! - to nie był przyjemny ton. To było coś w stylu krzyku, który przebijał moje serce. 

- Zasnęłam czekając na ciebie. - skłamałam ale nie chciałam aby wiedział, że przyszłam tu aby wspominać. Zbliżył się do mnie, a jego ręce były zaciśnięte w pięści. Nie bałem się, że mnie uderzy. Nie mógłby. 

- Masz zakaz przebywania w tym pokoju. Nie nauczyli cię, że nie wchodzi się tam gdzie nie jest się mile widzianym? - nie mogłam nawet się jakkolwiek obronić, zaczął mówić jeszcze głośniej, na dodatek był już zdecydowanie za blisko. - Posłuchaj mnie teraz uważnie Oconell. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, nie mam nawet ochoty teraz na ciebie patrzeć. Brzydzę się tobą. Dlatego z łaski swojej wypierdalaj z mojego życia i nie wracaj ok? Udawaj, że mnie nie znasz, że to co zaszło między nami to tylko jakiś pieprzony koszmar. Nie rozmawiaj ze mną i nie przychodź tu nigdy więcej jasne? - patrzyłam na niego tępo. On nie zdawał sobie sprawy jak jego słowa mnie ranią, jaką wielką dziurę robi mi w brzuchu. Nie miałam nawet siły płakać. Co w niego wstąpiło? Jeszcze wczoraj mówił do mnie jak do kogoś bliskiego, jak do kogoś na kim mu zależy. A teraz? Jakby nasza przyjaźń, spędzone chwile, pocałunek nic dla niego nie znaczył. Czułam się lekko upokorzona. Lekko czytaj bardzo. 

- Myślałam, że będziemy przyjaciółmi. - głos lekko mi się łamał wypowiadając to zdanie. Na co ten zaśmiał się. Szarpnął mnie tak, że wydałam z siebie cichy jęk.

- Przyjaźnić się kurwa?! Z kim, z tobą? Z osobą, która moje uczucia zdeptała i wyrzuciła do śmieci? Z osobą, która przez cały czas robiła ze mnie idiotę? - nie przestając mnie szarpać, kontynuował - Dla mnie jesteś szmatą Em. A ja wcale nie jestem lepszy, bo byłem takim dupkiem i wierzyłem, że zbudujemy razem dom i stworzymy razem przyszłość. - jego ucisk na moim ramieniu był coraz silniejszy. Ale ja i tak nie czułam bólu fizycznego, czułam ból psychiczny. Czułam się jakby dostała w twarz od premiera przed kamerami, a nawet jeszcze gorzej.

- Luke proszę cię puść...- nie udało mi się dokończyć, bo do pokoju wparował Calum.

- Cholera, puść ją! - na te słowa, chłopak poluzował ucisk. Spojrzał mi w oczy, ledwo zauważalnie kręcąc głową. W tej chwili faktycznie czułam się jak szmata. Potraktowałam Luke'a jak zabawka, wybierając bezpieczniejszy model. Spuściłam wzrok w dół, czując jeszcze większe upokorzenie niż przedtem. Blondyn wypuścił mnie z uścisku.

- Podobno nigdy nie tolerowałeś przemocy mężczyzn do kobiet, podobno udusił byś gołymi rękami takiego chuja, a teraz takim chujem możesz nazwać siebie. - Cal mówił z żalem w głosie.

- To nie jego wina. - podniosłam głowę nie patrząc na Hemmings'a, choć wiedziałam dobrze, że był zdziwiony. - Ja go sprowokowałam. Nie bądź na niego zły. - uśmiechnęłam się blado i wyminęłam chłopaków. Zamknęłam się w łazience. Zrobiłam dużą kąpiel, aby móc poukładać swoje myśli. Swoje uczucia. Swoje życie. To co się wszystko wydarzyło. Prowadziłam spokojne, nudne życie, a teraz? Niczym telenowela albo jakiś pokręcony film, w którym główna bohaterka ma napisany czarny scenariusz. Żałuję, że nie mogę kierować się tym co podpowiada mi serce. Żałuję, że boję się cierpienia, boję się tego co może mnie przez to spotkać. Ale czy to moja wina? Czy zasługuję na takie traktowanie? Straciłam swoją miłość, a zarazem przyjaciela. Cudownie prawda?


*oczami Luke'a*

       Moje pięści były nadal zaciśnięte, a złość nadal górowała nade mną. Nie sądziłem, że jej widok w takim stanie potrafi mnie, aż tak rozdrażnić. Nie miałem zamiaru zrobić jej krzywdy. nie mógłbym. Chciałem w jakiś sposób wyrzucić z siebie buzujące emocje. Ona wcale nie była szmatą, potwierdza to, to że wstawiła się za mną po tym wszystkim. Mimo to nie żałuję, że powiedziałem to co powiedziałem. Chciałem ją od siebie odrzucić, chciałem aby zbrzydła mi w oczach, aby wyszła z mojej głowy i z mojego serca. Jeśli będzie z dala ode mnie, to może mi się uda. Do pokoju wszedł zaspany Irwin. 


- Nie dacie człowiekowi pospać, co to za krzyki? - Calum spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem. Nie chciałem jej zrobić krzywdy, przypominam, że ją kocham. 


- Myślę, że nie chcę ci tego mówić, bo mam dość już awantur. - oczy Ashtona lekko pociemniały, nagle zainteresował się tym co się wokół dzieje. 

- O czym ty mówisz? 

- Porozmawiajcie sobie sami. - ciemnooki przymknął drzwi pokoju, w którym jeszcze unosił się zapach dziewczyny. 

- Powiesz mi w końcu co jest grane czy będziemy tak stać i patrzeć na siebie do wieczora? - przez twarz chłopaka przeleciał uśmiech. Przypomniałem sobie jak zraniłem go wtedy w restauracji. Jeśli ona go kocha, on ją też musi. Oddaliłem się od niego mimo, że był moim przyjacielem. 

- Nic ważnego. Ale muszę cię o coś poprosić. - chłopak nic nie odpowiedział tylko stał w miejscu, czekając na to co miałem zamiar powiedzieć. Podszedłem bliżej niego. 

- Ashton zabrałeś mi moją księżniczkę, moją miłość, moje oczko w głowie. Jednak ufam ci i wiem, że ona będzie z tobą szczęśliwa. Chcę abyś o nią dbał i troszczył się. Abyś codziennie mówił jej jaka jest piękna i jak ją bardzo kochasz. Ma jej niczego nie brakować. Nie chcę widzieć jej łez, proszę Cię. Niech nie spadnie jej nawet włos z głowy. Obiecujesz? - Irwin patrzył na mnie z rozszerzonymi oczami. 

- Luke ale ja nic nie rozumiem...

- Obiecujesz? 

- Obiecuję. - uśmiechnąłem się, czując jak wszystko wewnątrz mnie się rozpada. Przytuliłem go po przyjacielsku i westchnąłem. 

- Ona cię kocha, nie zwlekaj za długo. - wypuściłem go z uścisku i opuściłem pokój zostawiając go samego. Sam nie wiem czy dobrze robię. Wszystko dzieje się za szybko, zbyt pochopnie. Jeszcze wczoraj rano myślałem, że jeszcze mi się uda wyjść na prostą. A teraz ? Czuję, że muszę wrócić do swojego dawnego życia. Do tej gorszej strony mnie, kiedy liczyły się tylko imprezy, seks i alkohol. To i tak już nie ma znaczenia. Nie mam dla kogo być pieprzonym ideałem. Nie mam dla kogo starać się być lepszym. Wziąłem głęboki wdech. Zatrzymałem się, bo słyszałem kroki za mną. Odwróciłem głowę doskonale wiedząc kto to. Dziewczyna stała owinięta w szlafroku Ashtona, z podkrążonymi oczami. Chciałem ją teraz przytulić, przeprosić, ucałować w czoło. Mimo to zignorowałem ją i siadłem na blacie kuchennym. Ból głowy po nocnym imprezowaniu nasilał się. Dzisiaj znowu zamierzałem iść do klubu choć tak na prawdę to wolałem zostać w pokoju ale to nie ważne. Była już druga i nieco zgłodniałem.


- Będzie dziś obiad czy mam zamówić pizze?

- Jak sobie zrobisz to będzie. - oh, oczywiście. Przecież Szanowny Pan Hood trzyma nie moją stronę. Przewróciłem oczami.

- Zaraz zrobię spaghetti. - Emily weszła do kuchni i zaczęła szukać czegoś po szafkach. Nawet w tak okropnym stanie musi wyglądać tak idealnie? Ugh, będzie ciężko mi ją wyrzucić z głowy.

***

Pół godziny później siedzieliśmy wszyscy przy jednym stole delektując się obiadem. Przyznam, że Oconell była świetną kucharką. Umiała zrobić wszystko i dlatego postanowiliśmy z chłopakami, że przez pewien okres będzie u nas mieszkać. Teraz zmieniłbym zdanie ale jest za późno. Brunetka siedziała przy Micheal'u. Unikała mnie wzrokiem, a ja na złość przyglądałem się jej natarczywie. Wpadłem na pewien, dość niemiły pomysł.

- Mówię ci Calum jaką ta laska miała dupe. Normalnie nie mogłem się nią nacieszyć. - kątem oka spojrzałem na dziewczyna, która gwałtownie odłożyła swoje sztućce. Nadal na mnie nie spojrzała.

- Luke, daruj sobie. Nie mam ochoty słuchać o twoich przygodach w łóżku. - zignorowałem jego prośbę. 

- Mam przeczucie, że dzisiaj chyba też ją przelecę. - teraz spojrzałem bez żadnych skrupułów na Emily. - Powinnaś więcej ćwiczyć, bo twoje ciało w porównaniu do jej jest jak porównywanie The Vamps do One Direction. Czyli bardzo słabe. 

- Kurwa Luke, grabisz sobie. - nawet nie miałem zamiaru spojrzeć na Irwina, który pewnie już kipiał złością. Czekałem na jakikolwiek wybuch histerii z jej strony. 

- Dziękuję za radę, na pewno skorzystam. - na jej twarzy pojawił się uśmiech ale oczy zaczęły się szklić. Czyli ją to trafiło. 

- Mam już tego dość. Co jest między wami grane? Luke, przecież niedawno zdychałeś do Emily, opowiadałeś o niej jak o jakiejś bogini a teraz? - w tej chwili miałem ochotę udusić czerwonowłosego. Dziewczyna zaczerwieniła się co było bardzo słodkie ale oczywiście jej tego nie powiem. Podniosła spuszczoną głowę i nabrała powietrza. Zaczęła mówić, patrząc prosto na mnie. 

- Między mną a Luke'iem nigdy nic nie było i nie będzie. To była pomyłka, jedna wielka pomyłka. - wstała i zostawiając pół talerza pełnego jedzenia opuściła jadalnie. Poczułem ukucie w brzuchu. Nienawidziłem jej ranić ale tak było trzeba. Jej będzie lepiej i mi. Ona mnie znienawidzi, a ja zatopie smutki w klubach. Nie jestem takim sukinsynem na jakiego teraz wyszedłem. Mam uczucia i wiem, że to co teraz robię jest złe ale to jedyny sposób na szczęście. 

- Tobie totalnie odbiło. - Ashton pobiegł na górę, za pewne do jej pokoju. To ja bym chciał tam pobiec ale coś przywarło mnie do stołu. Coś takiego jak moja duma. 

- Dobrze wiem, że ją kochasz, a ty wiesz, że nie jest to najlepszy pomysł aby ją zdobyć. - ciemnooki miał racje. Kocham ją tak cholernie. Tylko, że ja już zdecydowałem i dopiero się rozkręcam.

-----------------------------------------
Od razu chcę Wam napisać, że bardzo lubię The Vamps i to porównanie nie miało nikogo urazić. Teraz rozdziały będą dłuższe oraz będzie więcej akcji. Podoba Wam się?

Liczę na Wasze szczere opinie w komentarzach!!! xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz