czwartek, 16 lipca 2015

10 rozdział

UWAGA: rozdział zawiera erotyczne wątki! 
 
*oczami Luke'a*

           Cieszyłem się jak głupi z tego co powiedziałem. Czekałem na jakąkolwiek reakcje chłopaków ale oni milczeli. Kątem oka widziałem, że Emily siedziała bezruchu, wpatrzona w stół. W końcu się doczekałem. 


- Czy to prawda, że całowałaś się z Hemmings'em? 


- Mam imię. - odprysnąłem sucho Michael'owi. Dziewczyna spuściła wzrok, widziałem po niej, że te pytanie wprawiło ją w zakłopotanie. Tylko czemu nie potrafi na nie odpowiedzieć? Wstydzi sie mnie czy jak. Tak bardzo chcę usłyszeć ten jęk Ashton'a kiedy usłyszy jak ona powie, że mnie pocałowała. Poprawka, ty ją pocałowałeś. 


- Nie, nie całowałam się z nim. - podniosła swój wzrok i spojrzała na mnie wrogo. Zabolało. Bardzo zabolało. Nie chciała się przyznać. Przyznać do swoich uczuć. Może ona jednak nie czuję tego co ja do niej? Doskonale widziałem jak Irwin szczerzy się i triumfalnie patrzy w moją stronę. Delikatnie odsuwając krzesło, wstałem. 


- Gdzie idziesz? - Calum dobrze wiedział jak ważna dla mnie jest Em. Zdawał sobie sprawę, że zawróciła mi głowie, że to o niej myślę przed spaniem. Widzę ją wieczorami i o poranku. Czy jem, czy piję albo gram na konsoli, na boisku, kiedy ćwiczę na siłowni, kiedy oglądam film - ciągle o niej myślę. A ona? Ona nie. Ona potrafi normalnie funkcjonować beze mnie. Może spokojnie zasnąć, a rano budzi sie z myślą co dziś będzie robić. Więc dlaczego ja tak nie potrafiłem. 

- Przewietrzyć się, nagle zrobiło mi się słabo. Nie idź za mną. - dorzuciłem kiedy widziałem, że mój przyjaciel również wstawał. Wyszedłem na ogród. Wziąłem głęboki wdech i po chwili wypuściłem powietrze. No ja pierdole co jest ze mną nie tak. Czym się tak przejmuje. Nie potrafię nawet zliczyć ile miałem lasek, a ta jedna, przeciętna - zraniła mnie jednym zdaniem. Czyli jednak prawdą jest to, że kto się śmieje, ten śmieje się po raz ostatni. 


- Luke. - tylko nie ona

- Jesteś z siebie zadowolona? - nie odwróciłem się do niej. Nie miałem zamiaru. Czuję, że rozpłynąłbym się gdybym spojrzał w jej oczy. Boję się, że zobaczę w nich to czego nie chcę widzieć. 




*oczami Emily*

     To nie tak, że nie mam żadnych uczuć. Ja po prostu nie chcę cierpieć, a wiem, że przy nim by sie bez tego nie obeszło. Kocham patrzeć na jego uśmiech, na jego dołeczki, które są tak urocze. Kocham jego niebieskie oczy, które chciałabym widzieć z samego ranka, które patrzyły by na mnie i mówiły 'kocham cię'. Kocham jego śmiech, który roznosi się w mojej głowie szybciej niż rozpływa się czekolada. Kocham go całego. Jednak ta miłość jest zakazana. Nie może wyjść na światło dzienne. Zaszkodziło byto mi i jemu. Cierpielibyśmy razem,a ta męka byłaby okropna. Nie zawsze można kierować się sercem, czasami trzeba rozsądkiem. A on  mi mówi, że Luke Hemmings to nie to czego szukam, że to Ashton jest mężczyzną, który da mi szczęście. To brzmi tak próżno, tak okropnie ale już zdecydowałam. Wybrałam już z kim chcę przeżywać swoją młodość. Jest to Ashton Irwin. 
   Stałam przed Luke'iem i czułam, że potrzebuję go właśnie teraz przytulić ale wiedziałam, że nie mogłam. Znowu robię to czego nie chcę. 

- Jesteś z siebie zadowolona? - coś ścisnęło mnie za gardło. Nie chcę znowu przy nim płakać, nie chcę, 


- Ja już się zastanowiłam. - ledwo co skończyłam mówić, on gwałtownie się odwrócił a w jego oczach można było wyczytać totalną obojętność. 


- Nie musisz mówić. Wiem co chcesz powiedzieć. Wybrałaś mojego przyjaciela. Wiem też dlaczego. On zapewni ci to czego nie mogę, bo ja jestem smarkatym gówniarzem,a on już dojrzałym facetem. Od początku chodziła za mną taka myśl, że możesz być w nim zakochana ale nie mogłem, nie potrafiłem jej do siebie dopuścić. Widziałem jak na niego patrzyłaś, jak się rumieniłaś kiedy ci komplementował, jak o nim opowiadałaś. Przymykałem na to oczy, bo to przecież ja wyciągnąłem cię z tego całego gówna i dzięki mnie twoje życie sie zmieniło. Chciałem cię zmusić do pokochania mnie, naciskałem niepotrzebnie. Przepraszam cię za to, nie robiłem tego, żeby sprawiać ci problem. - moje ciało trzęsło się jak galaretka. Czułam, że zaraz wybuchnę głośnym płaczem. To przecież ciebie kocham idioto! Nawet na mnie nie patrzy, to tak bardzo boli. 

- Nie byłeś i nie będziesz dla mnie problemem Luke. 

- Nie wyjadę stąd, bo tutaj mam uporządkowane sprawy ale obiecuje ci, że nie będę wam się mieszać w życie. Chcę abyś była szczęśliwa, abyś była rozpieszczana i aby niczego ci nie brakowało. Ufam Ashton'owi i wiem, że nigdy cię nie zrani. Może uda mi się o tobie zapomnieć, będę robił to cicho tak, żebyś nie słyszała jak moje serce krwawi z rozpaczy. Niech ci się wiedzie Emily Oconell. - spojrzał na mnie zaszklonymi oczami i wrócił do domu, znów zostawiając mnie samą. Znów porzuconą. Znów smutną i rozżaloną.

- Ja ciebie nigdy nie zapomnę. - szepnęłam sama do siebie. Łza zleciała z mojego policzka. Przynajmniej nie przy nim. 


*oczami Luke'a*

     Przetarłem moje piekące oczy, sprawdzając czy to przypadkiem nie koszmar. Musiałem to zrobić. Musiałem zatamować moją miłość do niej. Widocznie ona nie jest dla mnie, widocznie nie zasłużyłem na nią. Czasami trzeba zaakceptować fakt, że niektórzy ludzie mogą być tylko w naszych sercach ,a nie w życiu. Ominąłem kuchnie,  w której chłopcy umilkli kiedy usłyszeli, że ktoś wchodzi do domu. Zabrałem potrzebne rzeczy i kluczyki do auta. Dawno nie odwiedzałem siłowni.

***
     Stałem pod nocnym klubem do którego bardzo często przychodziłem. Czasami sam, czasami z ekipą. Tutaj poznałem Emily, dziewczynę przez którą teraz cierpie. Niby nic mi nie powiedziała, nie całowała się z nim przede mną, nie są jeszcze nawet razem ale jednak samo to, że nie mogę mieć ją dla siebie, że ona mnie nie kocha,  powoduje u mnie zawroty głowy. Po dwugodzinnym treningu dużo do mnie dotarło. Między innymi to jak szybko się zmieniam. Jeszcze dobry miesiąc temu o tej godzinie, pieprzył bym się z jakąś laską,której imienia na drugi dzień bym nie pamiętał. Lubiłem się zabawić. Alkohol, głośna muzyka, dziewczyny w mini. Wracałem w nocy, nachlany w cztery dupy. Ze spodni nieraz wylatywały mi karteczki z numerami telefonów moich jednorazowych kochanek. Czy podobało mi się takie życie? Nie wiem. Wiem jednak, że wtedy byłem szczęśliwy, byłem zwykłym nastolatkiem, który widział tylko zabawę. A teraz? Powoli zdaję sobie sprawy, że nie wszystko jest takie kolorowe. Nie zawsze będziemy dostawać to na co mamy ochotę. Ja na przykład nigdy nie będę miał Emily. 
     Wysiadłem z auta,  w którym siedziałem nie wiadomo ile. Zimne powietrze uderzyło w moją stronę. Pchnąłem duże drzwi. Poczułem stary, znajomy zapach potu, alkoholu i tych endorfin. Podszedłem do baru.


- Dawno cię tu nie było Hemmings. - rzucił Chris, barman, z którym zawsze wybierałem panienkę do pokoju.

- Powracam znowu. - chłopak nalał mi jakiegoś niebieskiego płynu, który szybko w siebie wlałam. Nie był to mój ostatni drink. Po pół godzinach byłem już lekko wstawiony. Nie myślałem już logicznie jednak byłem świadomy tego co robię. Ruszyłem w kierunku wysokiej blondynki, która tak jak ja szukała kogoś do wspólnej nocy. Chwyciłem ją za ręką i przyciągnąłem do siebie. Była ładna, bardzo. Mimo to ja widziałem wszędzie twarz Oconell.

- Jednorazowy seks i nic więcej? - szepnąłem jej do ucha. Nie zależało mi na niczym innym i nie chciałem mieć potem problemów. Ta tylko kiwnęła głową. Wzięliśmy kluczyk do pokoju nr 56 i chwiejnym krokiem ruszyliśmy na drugie piętro. Nie wiem po co to robiłem, równie dobrze mogłem wrócić do domu i iść spać. Przekręciłem kluczykiem,a nieznajoma od razu rzuciła mi się na szyję. Ja pierdole, wiecznie trafiam na te nachalne. Nogą zamknąłem drzwi, nie interesowało mnie to czy ktoś tu może wejść. Musiałem zaspokoić swoje potrzeby. Przyparłem niebieskooką do ściany. Na chwilę wyrwałem się z jej zachłannych pocałunków.

- Jak masz na imię?

- Alex.

- Ja Luke, zapamiętaj, bo będziesz to imię krzyczeć całą noc. - dziewczyna oplotła mnie w pasie swoimi długimi nogami. Nasze pocałunki były szybkie, bez żadnych uczuć. Ścisnąłem jej pośladki na co ona wydała gardłowy jęk. Co  ja robię. Odpiąłem zwinnie jej skąpą sukienkę, która w sekundzie leżała już na podłodze. Ona nie chciała być w tyle, ściągnęła ze mnie mój podkoszulek . Powoli zjeżdżałem w dół. Ssałem, gryzłem jej szyję, a potem lizałem czerwone miejsca. Bezproblemowo poradziłem sobie z jej stanikiem. Ścisnąłem jej piersi rozkoszując się jej coraz głośniejszymi jękami. Przenieśliśmy się na łóżko, pozbyliśmy się wszelkiego materiału na naszym ciele. Resztę nocy spędziliśmy na ostrym pieprzeniu się. Serce nadal mocno mnie ściskało, jakby wołało mnie, krzyczało. Krzyczało, żebym przestał, bo to nie jest dobre. Ale dlaczego mam zawsze wybierać to co jest najlepsze? Dlaczego mam siedzieć w domu i użalać się nad sobą, jeśli mogę wrócić do swojego dawnego życia? Życia bez miłości, bez konsekwencji, bez Emily.
-------------------------------
Co ten Luke robi, pf i tak nie wytrzyma długo bez Emily. Za niedługo odkryjecie trochę mroczniejszą wersje Hemmingsa :) buziaczki!

BARDZO WAS PROSZĘ O OPINIE W KOMENTARZU xx

1 komentarz: