sobota, 13 czerwca 2015

8 rozdział

       PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM, DZIĘKUJĘ xx

         Nastała cisza. Patrzyliśmy na siebie tak jakbyśmy patrzyli na nowo narodzone niemowlę. Może właśnie tu, teraz rodzi się nowa miłość ? Cokolwiek to było, było złe. Mam ochotę przywalić sobie w twarz. Nie można tak postępować. Tak się nie robi. Wczoraj jeszcze zdychałam do Ashton'a, a teraz pocałowała Luke'a ? Fakt, nie byłam z żadnym z nich ale to mnie nie usprawiedliwia. Może za chwilę wejdzie tu Justin Bieber i jego też pocałujesz ? 

- Luke. - odepchnęłam go. - Tak nie może być. - co mogłam innego powiedzieć ? Przecież nie mogę mu powiedzieć, że wczoraj byłam na randce z jego najlepszym przyjacielem. Zraniłabym go.

- O co ci chodzi Em ? Czemu blokujesz uczucia do mnie ? Cały czas na nowo budujesz mur między nami. Ile razy uda mi się go zburzyć to ty od nowa robisz swoje. Nie podobało ci się ? Nie czułaś niczego ? - powoli zbliżał się do mnie. Znów mogłam usłyszeć jego nie równy oddech. W Hemmings'ie było coś co bardzo mnie przyciągało. To już nawet nie chodzi o jego nieziemski wygląd. Na ogół jest twardy, jakby ze skały. Nie do złamania. Nie śmieję sie, nie udziela sie za często. Natomiast kiedy jest w domu, razem z najbliższymi zmienia się w innego człowieka. Mówi szczerze o swoich uczuciach, przemyśleniach. Nie wstydzi się pokazać w swoich bokserkach we różowe serduszka. Takiego Luke'a chciałabym widzieć codziennie, spędzać z nim czas oraz cieszyć się i smucić.
     Nie wiem ile trwała ta cisza. Nie była ona niezręczna. Według mnie mogła ona trwać godzinami. Blondyn uśmiechnął się szarmancko na co ja spuściłam wzrok. Chyba zbyt natarczywie się mu przyglądałam...

- Wahasz się. Ciągle myślisz i nie możesz zebrać tego wszystkiego do kupy. Jeszcze nie dawno mnie nienawidziłaś, a przed chwilą mnie całowałaś. - ciągle miał na twarzy ten głupi uśmiech. Przepraszam, on nie był głupi. Był niesamowicie seksowny. O matko, co się ze mną dzieję!!

- Nie wiem ile ci to czasu zajmie ale ja poczekam. - westchnął.

- Nie chcę cię tak wykorzystywać. Nie chcę abyś czekał za...

- Nie obchodzi mnie czas. Mogę czekać całe życie. - wypuściłam powietrze. Zaraz się okaże, że ktoś wyskoczy z kamerą i wykrzyczy mi w twarz, że to jakiś durny żart zafundowany, przez niemiłosierny dla mnie los. Przez tyle lat odpychałam od siebie jakiekolwiek uczucia, a tu proszę. Luke Hemmings. Ashton Irwin. Może jeszcze do tego karmelowy pop-corn i będzie fajna telenowela z tego. Chłopak odwrócił się i wyszedł. Nawet na mnie nie spojrzał. Zostawił mnie z wszystkimi moimi uczuciami. Chciałam za nim pobiec, krzyczeć ale coś mnie przywarło do ziemi, coś sprawiło, że cały świat kompletnie mi się zawalił.


*oczami Luke'a*

        To co się stało godzinę temu na zawsze pozostanie w mojej głowie. Siedzę z chłopakami w pizzerii i czekamy na nasze zamówienie. Em też miała tu być ale wytłumaczyła się przez telefon, że boli ją brzuch, niby przeżywa swoje kobiece dni i lepiej, żeby została w domu. Prychnąłem. Chyba dni sercowe czy coś. Ciągle słyszę jej łamiący się głos, nie mogę uwierzyć, że to z mojego powodu. Aż tak na nią działam ? Czuję jej delikatne usta, które tak idealnie pasowały do moich. Jej wzrok, który palił mnie do reszty. Cholera, ona jest jak jakieś uzależnienie. Tylko, że o wiele silniejszy niż dragi czy alkohol. A co jeśli faktycznie będę musiał czekać na nią całe życie ? Czy dam radę ? Ale przecież powiedziała, że mnie potrzebuje. 

- Halo ?! Ziemia do tumana, - głos rozbawionego Micheal'a przywołał mnie do rzeczywistości. Dopiero teraz poczułem, że zapach naszej, dość dużej pizzy roznosi się po całej restauracji. E tam, mógłbym ją całą zjeść sam. Zabrałem się za mój kawałek. Chłopaki nadal patrzyli na mnie oczekująco. Pewnie są ciekawi co chodzi mi po głowie. 

- Nie jesteście głodni ? Mogę zjeść za was. - wzruszyłem ramionami. 

- Rano zniknąłeś gdzieś nawet nie mówiąc kiedy wrócisz, a teraz zachowujesz się jakby odłączyli cię od życia. Albo nam powiesz co jest grane albo oddajemy pizzę z powrotem. - gdyby wzrok Calum'a mógłby zabić to już dawno byłbym martwy. Jeszcze im nic nie powiedziałem. Zdaję mi się, że Hood wie mniej więcej kto mi zawrócił w życiu. On jedyny wie, że podoba mi się Emily ale tak to nic więcej. Nie, że im nie ufam ale oni zaraz śpieszą mi pomocą i boję się, że narobią tylko problemów, a ja nie chcę wyjść na jakiegoś niedojrzałego dupka przed Panną Oconell. Powinienem im powiedzieć mimo to. Są moimi przyjaciółmi od lat i nie mają przede mną tajemnic, więc nie wypada, żebym ja miał przed nimi. Odłożyłem prawie skończony trójkąt pizzy na talerz. Nabrałem powietrza i powiedziałem, odważyłem się. Tylko czy to był dobry pomysł...

- Chodzi o dziewczynę. - oczy chłopaków gwałtownie się rozszerzyły. 

- Ale ty przecież od jakiegoś czasu nikogo nie poznałeś. Nie chodzi do klubów, na miasto, nigdzie. - mówił patrząc ślepo przed siebie Ashton. Ma rację, faktycznie ostatnio moje życie towarzyskie zmniejszyło się o 70%. Oczywiście tym powodem jest ona. 

- Ja chyba wiem o kogo chodzi. - tak Cal, dobrze myślisz. O nią mi chodzi. 

- Zakochałeś się ? - dobre pytanie, bardzo dobre. Jeszcze dwa dni temu nie byłbym pewny swoich uczuć ale dzisiaj, po tym wszystkim co się stało już umiem je określić. To uczucie jest dla mnie nowe ale potrafię je rozpoznać. 

- Tak. 

- No powiedz w końcu nam o kogo chodzi może! - głos Clifforda był coraz głośniejszy. Niech się dzieje. 

- W Emily. W Emily Oconell. - zapadła cisza po czym nastąpił głośny huk. Talerz Ashtona wylądował na podłodze. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a w jego oczach migały iskierki gniewu. 

- Powiedz Hemmings, że to głupi żart. 



-----------------------------------------------------------------
Dodałam w końcu ten rozdział. Kruszynki powiedzcie mi czy mam tu jeszcze dodawać rozdziały? Mało komentujecie i uwierzcie, że odechciewa mi się poświęcać na pisanie tego czasu. Wiem, że na razie rozdziały nie są jakieś supi ale chyba trzeba jakoś w miarę normalnie zacząć tą historię. 
Proszę o Waszą szczerą opinię w komentarzach xx 

1 komentarz: