wtorek, 25 sierpnia 2015

12 rozdział

           Czuję jej wzrok nawet jak jej nie widzę. Nawet jak nie ma  jej w pobliżu. Czuję jej dotyk nawet jak jest daleko ode mnie. Chciałbym zapomnieć, wyrwać się z tego ale jestem jakby uwięziony przez jej zaklęcie. Za każdym razem kiedy ją widzę, nagle przyspiesza mi serce, a kiedy odchodzę łamie się ono na pół. Może potrzebuję czasu. Pragnę jej miłości jeszcze bardziej niż wcześniej. Tylko dlaczego, przecież minęło trochę czasu, a ja wciąż nie mogę się tego pozbyć. Niestety, jest ona już tylko moim głosem w głowie. Najbardziej urokliwym głosem jaki kiedykolwiek można usłyszeć. Jestem rozdarty na dwie części, choć to niedorzeczne to ciągle o niej myślę. Nie wiem kto zniszczył to co między nami było, gdybym jeszcze mógł to naprawić. Cholera, ona powoli staje się moim uzależnieniem. Nie widzę poza niej świata, a to już nie jest dobre. Jest dziesiąta, powinienem już wstać ale głowa nadal mnie boli. Znowu byłem w klubie. Znowu wyobrażałem sobie ją ze mną. Zdaje się, że jej nienawidzę. Ale raczej nienawidzę tego jak bardzo na mnie wpłynęła. Jeśli dobrze wiem, to dziś Ashton zabiera ją na randkę. Tak samo jak ja kilkanaście dni temu. Tylko, że on nie zaśnie przed samym wyjściem. Przetarłem twarz i przeciągnąłem się leniwie. Wcale nie mam ochoty schodzić na dół. Nie chcę słuchać kolejnych kazań Calum'a, patrzeć jak mój przyjaciel zabiera mi mój skarb, nawet mój plan nie sprawia mi przyjemności. Przebrałem się w zwykły dres, bo cenie sobie wygodę. Super to zabrzmiało.

- Cześć. - bąknąłem w kierunku chłopaków gapiących się w ekrany swoich telefonów. Chyba tylko ja wytrzymuje tutaj najdłużej bez Twittera albo Instagrama. Choć Micheal'a jeszcze rozumiem, bo jest on jak typowa fangirl. Ciągle pisze co je, co pije, jakiej muzyki słucha, podnieca się każdym zdjęciem jakie doda Kylie Jenner. Jeśli dobrze pamiętam to jest to jego celebrity girl crush. Też mam swoją girl crush. Tylko tego nie napisze na Twitterze, bo Clifford jest moim pierdolonym stalkerem.

- Hejka śpiąca królewno.

- Jest dopiero dziesiąta, wyluzujcie. - spojrzeli na mnie po czym zaśmiali się po cichu. Zastanawiałem się gdzie jest brunetka, która od rana krząta mi się po głowie. Może poszła biegać, jak zawsze. Zrobiłem dwa tosty z dżemem i zaparzyłem kawę. Nie miałem na nic sił. Sądziłem, że wyrzucenie jej z głowy to będzie pestka, a tu proszę. Nie umiem nawet obudzić się i nie myśleć o niej.



*oczami Ashton'a*

         Przeglądałem aktualne trendy na Twitterze i piłem swoją ukochaną cytrynową herbatę. Od dawna nie miałem tak przyjemnych poranków. Odkąd moje kontakty z Emily są nieco głębsze niż wcześniej życie stało się piękniejsze. Gadam jak jakiś psychopata, a nawet się tak czuję ale nie przeszkadza mi to. Może mi to zostać. Dzisiaj zamierzam poprosić ją o chodzenie. Choć w sumie nie wiem czy 'chodzenie' to odpowiednie słowo, bo chcę aby był to dojrzały związek,a wyrażenie "Czy chcesz ze mną chodzić?" brzmi trochę żenująco. Jakoś dam radę. Nie wiem czym to idzie ale wcale się nie stresuję. Mam dobre przeczucia, a to nowość. Przez te parę dni bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Codziennie razem wychodzimy do parku, oglądamy jakieś beznadziejne filmiki na You Tube, przed spaniem dosyć długo rozmawiamy - o wszystkim i o niczym. Najbardziej utkwiło mi w głowie wczorajsze wydarzenie : 


           " Siedzieliśmy na łóżku i oglądaliśmy już dziesiąty z kolei odcinek SpongeBob'a. Głupia bajka, a tak wciąga. Poczułem lekkie łaskotanie w dolnych okolicach brzucha. Dziewczyna ostrożnie położyła swoją rękę na moim kolanie. Czuliście kiedykolwiek takie dziwne dreszcze? Przez moje ciało właśnie takie przeszły. Niepewnie złączyłem nasze ręce. Ciemnooka spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła, po czym ułożyła swoją głowę na moich nogach, ciągle mnie trzymając. Chciałbym aby ta chwila trwała jak najdłużej. Kto by pomyślał, że ta zwariowana brunetka, aż tak namąci mi w życiu. Ale w tym dobrym sensie. "


        Spojrzałem ukradkiem na Luke'a, który szukał cukru po szafkach. Nie wyglądał zbyt dobrze. Miał podkrążone oczy, bladą twarz jak Śnieżka. Jakby właśnie dowiedział się, że za tydzień umrze i nic nie może zrobić. Ostatnio kiedy przeglądałem jego profil natknąłem się na pewien cytat, który zamieścił :

" I'm trying to be alright
But seeing you with him
Just don't feel right. "

        Z początku miałem wrażenie, że ten post był związany z Emily. W końcu Luke tak nagle z niej zrezygnował, jakby nigdy nic otworzył mi drogę do jej serca. Nie chcę doprowadzać go do takiego stanu. Doszły mnie słuchy, że znowu wrócił do swoich starych nawyków. Są to niebezpieczne nawyki. O mały włos, a trafiłby on do więzienia. Na ten moment Oconell nic jeszcze nie wie, bo było by to dla niej zbyt szokujące. Mogłaby nawet zacząć się nas bać, a tego żaden z nas nie chcę. Mimo tego trzeba będzie w końcu wyznać jej całą prawdę. Sądzę, że zasługuje na to. Wracając do Hemmings'a. Jednak zdaję mi się, że jego aktualny stan jest spowodowany dużą dawką alkoholu, a małą dawką snu. Chyba będę musiał porozmawiać z Calum'em, bo on jedyny wie najwięcej. Do kuchni weszła uśmiechnięta dziewczyna. Wróciła z siłowni, bo mówiła mi wczoraj, że zakupiła sobie karnet. Chyba też zacznę ćwiczyć, bo dziwnie to będzie wyglądać jak moja dziewczyna będzie mieć większe bicepsy ode mnie. 


- Cześć chłopaki. - wszyscy odpowiedzieli chórem oprócz Luke'a. Wspominałem, że zrobił się w stosunku do niej mega niemiły? Hood obdarzył blondyna ostrzegawczym spojrzeniem. On coś na pewno wiedział. Dziewczyna stanęła obok Hemmo i szukała składników do zrobienia pełnoziarnistego omleta. Tak, mówimy sobie co będziemy jeść na śniadanie. Obserwowałem jej ruchy i niechcący strąciła łyżeczkę z cukrem, którą miał zamiar wsypać do kubka mój przyjaciel. Sądziłem, że zacznie się z tego śmiać ale tak się nie stało.



*oczami Emily*

         Potrzebowałam z rana porządnej dawki energii. Ostatnio moje noce są bezsenne, tak zupełnie bez powodu. Czuję się w tym domu źle. Czuję, że zawiniłam. Miałam przeczucie, że moje kłótnie z Hemmingsem przyniosą opłakany skutek. 
          Zamierzałam zrobić pysznego omleta z malinami, byłam przerażająco głodna. Brakowało mi jedynie mąki, która była dość blisko niego. Nie miałam odwagi poprosić go aby mi ją podał, więc gwałtownie sama sięgnęłam po nią. Zaraz tego pożałuję ....


- Kurwa, musisz być taką niezdarą ?! - moje ręce zaczęły się trząść jak galaretka, w uszach słychać było jedynie brzdęk upadającej łyżki na ziemię. Patrzyłam prosto, w jeden punkt. Mimo to wiedziałam jak mocno go rozwścieczyłam. 

- Przecież nic się nie stało... - Michael'owi nie było dane dokończyć. 

- Przestań ją do cholery bronić ok? Jest małą dziewczynką czy jak? Sama nie ma języka?

- O co ci chodzi Luke? Przecież nic nie zrobiłam! Od naszej rozmowy traktujesz mnie jak szmatę. Ja wiem, że to nie było dla ciebie łatwe ale...

- Zamknij się kurwa!! Myślisz, że coś dla mnie znaczysz? Mylisz się. Dawno już zapomniałem o tym co było, o tamtej rozmowie. Tobie również radziłbym zapomnieć. Po prostu wkurwia mnie to, że wszyscy cię wywyższają w tym domu. Jakbyś była, jakąś zasraną księżniczką,a nią nie jesteś! Widziałem i znam dużo ładniejszych, lepszych dziewczyn od ciebie, więc nie rozumiem tej całej ekscytacji nad twoją osobą.

- Dwa tygodnie temu mówiłeś co innego ale dzięki, że powiedziałeś mi prawdę. Uświadomiłeś mi, że faktycznie jestem beznadziejna i powinnam wynieść się z waszego życia jak najszybciej. - spojrzałam w jego oczy, oczy przepełnione nienawiścią i bólem. Odstawiłam miskę na swoje miejsce i wybiegłam z kuchni.


------------------------------------------------------------
A więc oto jest już 12 rozdział!! Myślicie, że Em się wyprowadzi od chłopaków? Bardzo proszę komentujcie rozdziały, bo nie wiem czy ktokolwiek tu zagląda.

                                         Czekam na Wasze opinię tu na dole xx
         

piątek, 24 lipca 2015

11 rozdział

*oczami Calum'a*

        Luke nie wrócił do domu na noc. Czekałem na niego, aby porozmawiać z nim o wczorajszym zdarzeniu. Równie dobrze mógłbym pogadać z Em, ale ona siedziała zamknięta w jego pokoju i teraz pewnie odsypia nieprzespaną noc. Doskonale wiedziałem gdzie był mój przyjaciel. Jeszcze przed pojawieniem się brunetki, prawie nigdy nie wracał na noc do mieszkania. Był typowym gówniarzem, który pieprzył się z pierwszą lepszą i chlał bez opamiętania. Nie lubiłem tego ale co miałem do gadania? Nie byłem jego ojcem, a on już był pełnoletni. Nie chcę aby powrócił do tego, to nie był dla niego najlepszy okres. Staraliśmy się mu pomóc i udało nam się. Nie wiem czy uda nam się drugi raz.
         Nasypałem kawy do kubka i zrobiłem kanapki. Dzisiaj raczej nie będzie wspólnego śniadania. Usłyszałem trzask drzwi. Do kuchni wszedł jakby nigdy nic Luke. Wyglądał fatalnie, czuć był od niego na kilometr alkohol. 


- Znowu to robisz? Po co, po co psujesz sobie znowu życie. - zignorowałem gotującą się wodę w czajniku. Blondyn stanął naprzeciwko mnie i spojrzał z kpiącym uśmieszkiem. Czyli jednak stary Luke powrócił. 


- Interesuj się swoim życiem. Jeśli robisz kanapki to poświęć się i zrób dla mnie z masłem orzechowym, będę u siebie. 

- Emily u ciebie jest, śpi. - w jego oczach pojawił się smutek, który momentalnie zmienił się w złość. Spojrzał na mnie gniewnie i wyszedł. 



*oczami Emily*

       Obudziłam się nie do końca wiedząc gdzie jestem. Dopiero później przypomniałam sobie, że zasnęłam u Luke'a. O dziwo, nie było go. Poczułam ostry ból głowy, za pewne spowodowany całonocnym płaczem. Przetarłam twarz i zwlekłam się z wygodnego łóżka. Wole się stąd ulotnić za nim on tu wróci. Spojrzałam w lustro. Blada, podkrążone oczy - idealne połączenie. Naciągnęłam swój duży podkoszulek wspominając wczorajszy dzień. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się,a w nich stał on. Luke Hemmings. Był zły, ze strachu nieświadomie cofnęłam się o jeden krok w tył. 

- Co ty tutaj robisz ?! - to nie był przyjemny ton. To było coś w stylu krzyku, który przebijał moje serce. 

- Zasnęłam czekając na ciebie. - skłamałam ale nie chciałam aby wiedział, że przyszłam tu aby wspominać. Zbliżył się do mnie, a jego ręce były zaciśnięte w pięści. Nie bałem się, że mnie uderzy. Nie mógłby. 

- Masz zakaz przebywania w tym pokoju. Nie nauczyli cię, że nie wchodzi się tam gdzie nie jest się mile widzianym? - nie mogłam nawet się jakkolwiek obronić, zaczął mówić jeszcze głośniej, na dodatek był już zdecydowanie za blisko. - Posłuchaj mnie teraz uważnie Oconell. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, nie mam nawet ochoty teraz na ciebie patrzeć. Brzydzę się tobą. Dlatego z łaski swojej wypierdalaj z mojego życia i nie wracaj ok? Udawaj, że mnie nie znasz, że to co zaszło między nami to tylko jakiś pieprzony koszmar. Nie rozmawiaj ze mną i nie przychodź tu nigdy więcej jasne? - patrzyłam na niego tępo. On nie zdawał sobie sprawy jak jego słowa mnie ranią, jaką wielką dziurę robi mi w brzuchu. Nie miałam nawet siły płakać. Co w niego wstąpiło? Jeszcze wczoraj mówił do mnie jak do kogoś bliskiego, jak do kogoś na kim mu zależy. A teraz? Jakby nasza przyjaźń, spędzone chwile, pocałunek nic dla niego nie znaczył. Czułam się lekko upokorzona. Lekko czytaj bardzo. 

- Myślałam, że będziemy przyjaciółmi. - głos lekko mi się łamał wypowiadając to zdanie. Na co ten zaśmiał się. Szarpnął mnie tak, że wydałam z siebie cichy jęk.

- Przyjaźnić się kurwa?! Z kim, z tobą? Z osobą, która moje uczucia zdeptała i wyrzuciła do śmieci? Z osobą, która przez cały czas robiła ze mnie idiotę? - nie przestając mnie szarpać, kontynuował - Dla mnie jesteś szmatą Em. A ja wcale nie jestem lepszy, bo byłem takim dupkiem i wierzyłem, że zbudujemy razem dom i stworzymy razem przyszłość. - jego ucisk na moim ramieniu był coraz silniejszy. Ale ja i tak nie czułam bólu fizycznego, czułam ból psychiczny. Czułam się jakby dostała w twarz od premiera przed kamerami, a nawet jeszcze gorzej.

- Luke proszę cię puść...- nie udało mi się dokończyć, bo do pokoju wparował Calum.

- Cholera, puść ją! - na te słowa, chłopak poluzował ucisk. Spojrzał mi w oczy, ledwo zauważalnie kręcąc głową. W tej chwili faktycznie czułam się jak szmata. Potraktowałam Luke'a jak zabawka, wybierając bezpieczniejszy model. Spuściłam wzrok w dół, czując jeszcze większe upokorzenie niż przedtem. Blondyn wypuścił mnie z uścisku.

- Podobno nigdy nie tolerowałeś przemocy mężczyzn do kobiet, podobno udusił byś gołymi rękami takiego chuja, a teraz takim chujem możesz nazwać siebie. - Cal mówił z żalem w głosie.

- To nie jego wina. - podniosłam głowę nie patrząc na Hemmings'a, choć wiedziałam dobrze, że był zdziwiony. - Ja go sprowokowałam. Nie bądź na niego zły. - uśmiechnęłam się blado i wyminęłam chłopaków. Zamknęłam się w łazience. Zrobiłam dużą kąpiel, aby móc poukładać swoje myśli. Swoje uczucia. Swoje życie. To co się wszystko wydarzyło. Prowadziłam spokojne, nudne życie, a teraz? Niczym telenowela albo jakiś pokręcony film, w którym główna bohaterka ma napisany czarny scenariusz. Żałuję, że nie mogę kierować się tym co podpowiada mi serce. Żałuję, że boję się cierpienia, boję się tego co może mnie przez to spotkać. Ale czy to moja wina? Czy zasługuję na takie traktowanie? Straciłam swoją miłość, a zarazem przyjaciela. Cudownie prawda?


*oczami Luke'a*

       Moje pięści były nadal zaciśnięte, a złość nadal górowała nade mną. Nie sądziłem, że jej widok w takim stanie potrafi mnie, aż tak rozdrażnić. Nie miałem zamiaru zrobić jej krzywdy. nie mógłbym. Chciałem w jakiś sposób wyrzucić z siebie buzujące emocje. Ona wcale nie była szmatą, potwierdza to, to że wstawiła się za mną po tym wszystkim. Mimo to nie żałuję, że powiedziałem to co powiedziałem. Chciałem ją od siebie odrzucić, chciałem aby zbrzydła mi w oczach, aby wyszła z mojej głowy i z mojego serca. Jeśli będzie z dala ode mnie, to może mi się uda. Do pokoju wszedł zaspany Irwin. 


- Nie dacie człowiekowi pospać, co to za krzyki? - Calum spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem. Nie chciałem jej zrobić krzywdy, przypominam, że ją kocham. 


- Myślę, że nie chcę ci tego mówić, bo mam dość już awantur. - oczy Ashtona lekko pociemniały, nagle zainteresował się tym co się wokół dzieje. 

- O czym ty mówisz? 

- Porozmawiajcie sobie sami. - ciemnooki przymknął drzwi pokoju, w którym jeszcze unosił się zapach dziewczyny. 

- Powiesz mi w końcu co jest grane czy będziemy tak stać i patrzeć na siebie do wieczora? - przez twarz chłopaka przeleciał uśmiech. Przypomniałem sobie jak zraniłem go wtedy w restauracji. Jeśli ona go kocha, on ją też musi. Oddaliłem się od niego mimo, że był moim przyjacielem. 

- Nic ważnego. Ale muszę cię o coś poprosić. - chłopak nic nie odpowiedział tylko stał w miejscu, czekając na to co miałem zamiar powiedzieć. Podszedłem bliżej niego. 

- Ashton zabrałeś mi moją księżniczkę, moją miłość, moje oczko w głowie. Jednak ufam ci i wiem, że ona będzie z tobą szczęśliwa. Chcę abyś o nią dbał i troszczył się. Abyś codziennie mówił jej jaka jest piękna i jak ją bardzo kochasz. Ma jej niczego nie brakować. Nie chcę widzieć jej łez, proszę Cię. Niech nie spadnie jej nawet włos z głowy. Obiecujesz? - Irwin patrzył na mnie z rozszerzonymi oczami. 

- Luke ale ja nic nie rozumiem...

- Obiecujesz? 

- Obiecuję. - uśmiechnąłem się, czując jak wszystko wewnątrz mnie się rozpada. Przytuliłem go po przyjacielsku i westchnąłem. 

- Ona cię kocha, nie zwlekaj za długo. - wypuściłem go z uścisku i opuściłem pokój zostawiając go samego. Sam nie wiem czy dobrze robię. Wszystko dzieje się za szybko, zbyt pochopnie. Jeszcze wczoraj rano myślałem, że jeszcze mi się uda wyjść na prostą. A teraz ? Czuję, że muszę wrócić do swojego dawnego życia. Do tej gorszej strony mnie, kiedy liczyły się tylko imprezy, seks i alkohol. To i tak już nie ma znaczenia. Nie mam dla kogo być pieprzonym ideałem. Nie mam dla kogo starać się być lepszym. Wziąłem głęboki wdech. Zatrzymałem się, bo słyszałem kroki za mną. Odwróciłem głowę doskonale wiedząc kto to. Dziewczyna stała owinięta w szlafroku Ashtona, z podkrążonymi oczami. Chciałem ją teraz przytulić, przeprosić, ucałować w czoło. Mimo to zignorowałem ją i siadłem na blacie kuchennym. Ból głowy po nocnym imprezowaniu nasilał się. Dzisiaj znowu zamierzałem iść do klubu choć tak na prawdę to wolałem zostać w pokoju ale to nie ważne. Była już druga i nieco zgłodniałem.


- Będzie dziś obiad czy mam zamówić pizze?

- Jak sobie zrobisz to będzie. - oh, oczywiście. Przecież Szanowny Pan Hood trzyma nie moją stronę. Przewróciłem oczami.

- Zaraz zrobię spaghetti. - Emily weszła do kuchni i zaczęła szukać czegoś po szafkach. Nawet w tak okropnym stanie musi wyglądać tak idealnie? Ugh, będzie ciężko mi ją wyrzucić z głowy.

***

Pół godziny później siedzieliśmy wszyscy przy jednym stole delektując się obiadem. Przyznam, że Oconell była świetną kucharką. Umiała zrobić wszystko i dlatego postanowiliśmy z chłopakami, że przez pewien okres będzie u nas mieszkać. Teraz zmieniłbym zdanie ale jest za późno. Brunetka siedziała przy Micheal'u. Unikała mnie wzrokiem, a ja na złość przyglądałem się jej natarczywie. Wpadłem na pewien, dość niemiły pomysł.

- Mówię ci Calum jaką ta laska miała dupe. Normalnie nie mogłem się nią nacieszyć. - kątem oka spojrzałem na dziewczyna, która gwałtownie odłożyła swoje sztućce. Nadal na mnie nie spojrzała.

- Luke, daruj sobie. Nie mam ochoty słuchać o twoich przygodach w łóżku. - zignorowałem jego prośbę. 

- Mam przeczucie, że dzisiaj chyba też ją przelecę. - teraz spojrzałem bez żadnych skrupułów na Emily. - Powinnaś więcej ćwiczyć, bo twoje ciało w porównaniu do jej jest jak porównywanie The Vamps do One Direction. Czyli bardzo słabe. 

- Kurwa Luke, grabisz sobie. - nawet nie miałem zamiaru spojrzeć na Irwina, który pewnie już kipiał złością. Czekałem na jakikolwiek wybuch histerii z jej strony. 

- Dziękuję za radę, na pewno skorzystam. - na jej twarzy pojawił się uśmiech ale oczy zaczęły się szklić. Czyli ją to trafiło. 

- Mam już tego dość. Co jest między wami grane? Luke, przecież niedawno zdychałeś do Emily, opowiadałeś o niej jak o jakiejś bogini a teraz? - w tej chwili miałem ochotę udusić czerwonowłosego. Dziewczyna zaczerwieniła się co było bardzo słodkie ale oczywiście jej tego nie powiem. Podniosła spuszczoną głowę i nabrała powietrza. Zaczęła mówić, patrząc prosto na mnie. 

- Między mną a Luke'iem nigdy nic nie było i nie będzie. To była pomyłka, jedna wielka pomyłka. - wstała i zostawiając pół talerza pełnego jedzenia opuściła jadalnie. Poczułem ukucie w brzuchu. Nienawidziłem jej ranić ale tak było trzeba. Jej będzie lepiej i mi. Ona mnie znienawidzi, a ja zatopie smutki w klubach. Nie jestem takim sukinsynem na jakiego teraz wyszedłem. Mam uczucia i wiem, że to co teraz robię jest złe ale to jedyny sposób na szczęście. 

- Tobie totalnie odbiło. - Ashton pobiegł na górę, za pewne do jej pokoju. To ja bym chciał tam pobiec ale coś przywarło mnie do stołu. Coś takiego jak moja duma. 

- Dobrze wiem, że ją kochasz, a ty wiesz, że nie jest to najlepszy pomysł aby ją zdobyć. - ciemnooki miał racje. Kocham ją tak cholernie. Tylko, że ja już zdecydowałem i dopiero się rozkręcam.

-----------------------------------------
Od razu chcę Wam napisać, że bardzo lubię The Vamps i to porównanie nie miało nikogo urazić. Teraz rozdziały będą dłuższe oraz będzie więcej akcji. Podoba Wam się?

Liczę na Wasze szczere opinie w komentarzach!!! xx

czwartek, 16 lipca 2015

10 rozdział

UWAGA: rozdział zawiera erotyczne wątki! 
 
*oczami Luke'a*

           Cieszyłem się jak głupi z tego co powiedziałem. Czekałem na jakąkolwiek reakcje chłopaków ale oni milczeli. Kątem oka widziałem, że Emily siedziała bezruchu, wpatrzona w stół. W końcu się doczekałem. 


- Czy to prawda, że całowałaś się z Hemmings'em? 


- Mam imię. - odprysnąłem sucho Michael'owi. Dziewczyna spuściła wzrok, widziałem po niej, że te pytanie wprawiło ją w zakłopotanie. Tylko czemu nie potrafi na nie odpowiedzieć? Wstydzi sie mnie czy jak. Tak bardzo chcę usłyszeć ten jęk Ashton'a kiedy usłyszy jak ona powie, że mnie pocałowała. Poprawka, ty ją pocałowałeś. 


- Nie, nie całowałam się z nim. - podniosła swój wzrok i spojrzała na mnie wrogo. Zabolało. Bardzo zabolało. Nie chciała się przyznać. Przyznać do swoich uczuć. Może ona jednak nie czuję tego co ja do niej? Doskonale widziałem jak Irwin szczerzy się i triumfalnie patrzy w moją stronę. Delikatnie odsuwając krzesło, wstałem. 


- Gdzie idziesz? - Calum dobrze wiedział jak ważna dla mnie jest Em. Zdawał sobie sprawę, że zawróciła mi głowie, że to o niej myślę przed spaniem. Widzę ją wieczorami i o poranku. Czy jem, czy piję albo gram na konsoli, na boisku, kiedy ćwiczę na siłowni, kiedy oglądam film - ciągle o niej myślę. A ona? Ona nie. Ona potrafi normalnie funkcjonować beze mnie. Może spokojnie zasnąć, a rano budzi sie z myślą co dziś będzie robić. Więc dlaczego ja tak nie potrafiłem. 

- Przewietrzyć się, nagle zrobiło mi się słabo. Nie idź za mną. - dorzuciłem kiedy widziałem, że mój przyjaciel również wstawał. Wyszedłem na ogród. Wziąłem głęboki wdech i po chwili wypuściłem powietrze. No ja pierdole co jest ze mną nie tak. Czym się tak przejmuje. Nie potrafię nawet zliczyć ile miałem lasek, a ta jedna, przeciętna - zraniła mnie jednym zdaniem. Czyli jednak prawdą jest to, że kto się śmieje, ten śmieje się po raz ostatni. 


- Luke. - tylko nie ona

- Jesteś z siebie zadowolona? - nie odwróciłem się do niej. Nie miałem zamiaru. Czuję, że rozpłynąłbym się gdybym spojrzał w jej oczy. Boję się, że zobaczę w nich to czego nie chcę widzieć. 




*oczami Emily*

     To nie tak, że nie mam żadnych uczuć. Ja po prostu nie chcę cierpieć, a wiem, że przy nim by sie bez tego nie obeszło. Kocham patrzeć na jego uśmiech, na jego dołeczki, które są tak urocze. Kocham jego niebieskie oczy, które chciałabym widzieć z samego ranka, które patrzyły by na mnie i mówiły 'kocham cię'. Kocham jego śmiech, który roznosi się w mojej głowie szybciej niż rozpływa się czekolada. Kocham go całego. Jednak ta miłość jest zakazana. Nie może wyjść na światło dzienne. Zaszkodziło byto mi i jemu. Cierpielibyśmy razem,a ta męka byłaby okropna. Nie zawsze można kierować się sercem, czasami trzeba rozsądkiem. A on  mi mówi, że Luke Hemmings to nie to czego szukam, że to Ashton jest mężczyzną, który da mi szczęście. To brzmi tak próżno, tak okropnie ale już zdecydowałam. Wybrałam już z kim chcę przeżywać swoją młodość. Jest to Ashton Irwin. 
   Stałam przed Luke'iem i czułam, że potrzebuję go właśnie teraz przytulić ale wiedziałam, że nie mogłam. Znowu robię to czego nie chcę. 

- Jesteś z siebie zadowolona? - coś ścisnęło mnie za gardło. Nie chcę znowu przy nim płakać, nie chcę, 


- Ja już się zastanowiłam. - ledwo co skończyłam mówić, on gwałtownie się odwrócił a w jego oczach można było wyczytać totalną obojętność. 


- Nie musisz mówić. Wiem co chcesz powiedzieć. Wybrałaś mojego przyjaciela. Wiem też dlaczego. On zapewni ci to czego nie mogę, bo ja jestem smarkatym gówniarzem,a on już dojrzałym facetem. Od początku chodziła za mną taka myśl, że możesz być w nim zakochana ale nie mogłem, nie potrafiłem jej do siebie dopuścić. Widziałem jak na niego patrzyłaś, jak się rumieniłaś kiedy ci komplementował, jak o nim opowiadałaś. Przymykałem na to oczy, bo to przecież ja wyciągnąłem cię z tego całego gówna i dzięki mnie twoje życie sie zmieniło. Chciałem cię zmusić do pokochania mnie, naciskałem niepotrzebnie. Przepraszam cię za to, nie robiłem tego, żeby sprawiać ci problem. - moje ciało trzęsło się jak galaretka. Czułam, że zaraz wybuchnę głośnym płaczem. To przecież ciebie kocham idioto! Nawet na mnie nie patrzy, to tak bardzo boli. 

- Nie byłeś i nie będziesz dla mnie problemem Luke. 

- Nie wyjadę stąd, bo tutaj mam uporządkowane sprawy ale obiecuje ci, że nie będę wam się mieszać w życie. Chcę abyś była szczęśliwa, abyś była rozpieszczana i aby niczego ci nie brakowało. Ufam Ashton'owi i wiem, że nigdy cię nie zrani. Może uda mi się o tobie zapomnieć, będę robił to cicho tak, żebyś nie słyszała jak moje serce krwawi z rozpaczy. Niech ci się wiedzie Emily Oconell. - spojrzał na mnie zaszklonymi oczami i wrócił do domu, znów zostawiając mnie samą. Znów porzuconą. Znów smutną i rozżaloną.

- Ja ciebie nigdy nie zapomnę. - szepnęłam sama do siebie. Łza zleciała z mojego policzka. Przynajmniej nie przy nim. 


*oczami Luke'a*

     Przetarłem moje piekące oczy, sprawdzając czy to przypadkiem nie koszmar. Musiałem to zrobić. Musiałem zatamować moją miłość do niej. Widocznie ona nie jest dla mnie, widocznie nie zasłużyłem na nią. Czasami trzeba zaakceptować fakt, że niektórzy ludzie mogą być tylko w naszych sercach ,a nie w życiu. Ominąłem kuchnie,  w której chłopcy umilkli kiedy usłyszeli, że ktoś wchodzi do domu. Zabrałem potrzebne rzeczy i kluczyki do auta. Dawno nie odwiedzałem siłowni.

***
     Stałem pod nocnym klubem do którego bardzo często przychodziłem. Czasami sam, czasami z ekipą. Tutaj poznałem Emily, dziewczynę przez którą teraz cierpie. Niby nic mi nie powiedziała, nie całowała się z nim przede mną, nie są jeszcze nawet razem ale jednak samo to, że nie mogę mieć ją dla siebie, że ona mnie nie kocha,  powoduje u mnie zawroty głowy. Po dwugodzinnym treningu dużo do mnie dotarło. Między innymi to jak szybko się zmieniam. Jeszcze dobry miesiąc temu o tej godzinie, pieprzył bym się z jakąś laską,której imienia na drugi dzień bym nie pamiętał. Lubiłem się zabawić. Alkohol, głośna muzyka, dziewczyny w mini. Wracałem w nocy, nachlany w cztery dupy. Ze spodni nieraz wylatywały mi karteczki z numerami telefonów moich jednorazowych kochanek. Czy podobało mi się takie życie? Nie wiem. Wiem jednak, że wtedy byłem szczęśliwy, byłem zwykłym nastolatkiem, który widział tylko zabawę. A teraz? Powoli zdaję sobie sprawy, że nie wszystko jest takie kolorowe. Nie zawsze będziemy dostawać to na co mamy ochotę. Ja na przykład nigdy nie będę miał Emily. 
     Wysiadłem z auta,  w którym siedziałem nie wiadomo ile. Zimne powietrze uderzyło w moją stronę. Pchnąłem duże drzwi. Poczułem stary, znajomy zapach potu, alkoholu i tych endorfin. Podszedłem do baru.


- Dawno cię tu nie było Hemmings. - rzucił Chris, barman, z którym zawsze wybierałem panienkę do pokoju.

- Powracam znowu. - chłopak nalał mi jakiegoś niebieskiego płynu, który szybko w siebie wlałam. Nie był to mój ostatni drink. Po pół godzinach byłem już lekko wstawiony. Nie myślałem już logicznie jednak byłem świadomy tego co robię. Ruszyłem w kierunku wysokiej blondynki, która tak jak ja szukała kogoś do wspólnej nocy. Chwyciłem ją za ręką i przyciągnąłem do siebie. Była ładna, bardzo. Mimo to ja widziałem wszędzie twarz Oconell.

- Jednorazowy seks i nic więcej? - szepnąłem jej do ucha. Nie zależało mi na niczym innym i nie chciałem mieć potem problemów. Ta tylko kiwnęła głową. Wzięliśmy kluczyk do pokoju nr 56 i chwiejnym krokiem ruszyliśmy na drugie piętro. Nie wiem po co to robiłem, równie dobrze mogłem wrócić do domu i iść spać. Przekręciłem kluczykiem,a nieznajoma od razu rzuciła mi się na szyję. Ja pierdole, wiecznie trafiam na te nachalne. Nogą zamknąłem drzwi, nie interesowało mnie to czy ktoś tu może wejść. Musiałem zaspokoić swoje potrzeby. Przyparłem niebieskooką do ściany. Na chwilę wyrwałem się z jej zachłannych pocałunków.

- Jak masz na imię?

- Alex.

- Ja Luke, zapamiętaj, bo będziesz to imię krzyczeć całą noc. - dziewczyna oplotła mnie w pasie swoimi długimi nogami. Nasze pocałunki były szybkie, bez żadnych uczuć. Ścisnąłem jej pośladki na co ona wydała gardłowy jęk. Co  ja robię. Odpiąłem zwinnie jej skąpą sukienkę, która w sekundzie leżała już na podłodze. Ona nie chciała być w tyle, ściągnęła ze mnie mój podkoszulek . Powoli zjeżdżałem w dół. Ssałem, gryzłem jej szyję, a potem lizałem czerwone miejsca. Bezproblemowo poradziłem sobie z jej stanikiem. Ścisnąłem jej piersi rozkoszując się jej coraz głośniejszymi jękami. Przenieśliśmy się na łóżko, pozbyliśmy się wszelkiego materiału na naszym ciele. Resztę nocy spędziliśmy na ostrym pieprzeniu się. Serce nadal mocno mnie ściskało, jakby wołało mnie, krzyczało. Krzyczało, żebym przestał, bo to nie jest dobre. Ale dlaczego mam zawsze wybierać to co jest najlepsze? Dlaczego mam siedzieć w domu i użalać się nad sobą, jeśli mogę wrócić do swojego dawnego życia? Życia bez miłości, bez konsekwencji, bez Emily.
-------------------------------
Co ten Luke robi, pf i tak nie wytrzyma długo bez Emily. Za niedługo odkryjecie trochę mroczniejszą wersje Hemmingsa :) buziaczki!

BARDZO WAS PROSZĘ O OPINIE W KOMENTARZU xx

środa, 24 czerwca 2015

9 rozdział

           
          Wszyscy patrzyli na nas jak na jakieś show. Nikt z nas nie rozumiał o co chodzi Ashtonowi. Nigdy, przenigdy, odkąd tylko go znam nie widziałem go w takim stanie,a już na pewno nie w miejscu publicznym.


- Uspokój się. - jego oczy momentalnie pociemniały, a na jego rękach widać było napięte żyły. Cholera, to już powoli robi się  nieśmieszne. 


- Kim ty Luke jesteś, co? Co w tobie takiego jest,hm?

- Ciągle nie rozumiem o co ci chodzi. - nie kłamałem. W tym pomieszczeniu raczej nikt nie wiedział o co mu chodzi. Zaśmiał się kpiąco.


- Jesteś takim dupkiem, a mimo to dziewczyny lecą na ciebie jak ćma do światła. Najlepsze jest to, że są to same dziewczyny z wyższej półki, które zasługują na księcia z bajki, kogoś kto będzie je rozpieszczał i pomagał w trudnych chwilach. Emily potrzebuje kogoś dojrzałego. - teraz to we mnie wstąpiła złość. Zacisnąłem szczękę aby uspokoić buzującą wściekłość, którą miałem ochotę wyładować tu i teraz.


- Sądzisz, że jestem nadal szczeniakiem ? - wysyczałem przez zęby.


- Oh, proszę cię Luke. Jakie ty masz problemy co? O, może - jaki film mam dziś oglądnąć? Nie wiesz nic o życiu, kompletnie nic. Wiecznie ktoś tobie ratuje dupę, a Emily potrzebuje wsparcia. U ciebie go nie dostanie. - teraz na jego twarzy pojawił się triumfujący uśmiech. Czy Ashton miał racje? To nie jest tak, że jestem rozpieszczonym dzieciakiem, któremu wszystko podaje się pod nos. Po prostu w moim życiu nie dzieje się nic ciekawego, proste.


- A skąd ty to wiesz,huh ? Powiedziała ci? Może ty byłbyś dla niej dobrym kandydatem co?


- Tak się składa, że byłbym dla niej i d e a l n y. - walnąłem pięścią o stół. Co on kurwa wygaduje ?! Może zaraz mi powie, że on również jest w niej zakochany?


- Przypominam wam, że jesteśmy w knajpie, a nie u siebie. - fakt Michael, miał rację ale nie mam zamiaru czekać na dalszą część rozmowy aż zjemy i wrócimy do domu.


- To może mi wyjaśnisz dlaczego dzisiaj mnie pocałowała? - oczy Irwina w jednej chwili zrobiły się smutne, jakby go to zabolało. Przez chwilę nawet myślałem, że łza spłynie po jego policzku. Tym razem nic nie odpowiedział, wstał i skierował się do wyjścia. Nastała cisza. Nie ta przyjemna, ta jedna z najgorszych.


- Nie powinieneś mu tak docinać.

- To może miałem go uściskać? - uśmiechnąłem się sarkastycznie, Powróciłem do konsumowania pizzy. Tak na prawdę nadal nie wiem czemu go to tak zezłościło. Co zaszło między nim,a  Emily? Milion pytań na sekundę, a odpowiedzi brak. Co za chory dzień. Chłopaki nie tknęli już pizzy, siedzieli na telefonach. Dla mnie lepiej, przynajmniej sobie pojem.




*oczami Ashotna*

     Cholera. Cholera. Cholera. Gdyby był konkurs na najbardziej pechowego człowieka na świecie, pewnie bym go wygrał. ' To może wyjaśnisz mi dlaczego dzisiaj mnie pocałowała? ' 
Modlę się aby było to kłamstwo, durne kłamstwo aby mi dopiec. Otarłem pojedynczą łzę. Nie mogę płakać, nie chcę. Nie jestem taki słaby, nie mogę być teraz. Dałem się sprowokować, ponieść się emocjom. Pierwszy raz nie potrafiłem ich pohamować, a wszystko przez jedną dziewczynę. Nie wiem co ona ze mną zrobiła. Tak bardzo bym chciał, żeby teraz spojrzała na mnie tymi pięknymi, ciemnymi oczami i powiedziała, że to nie prawda, że go nie całowała. Serce mi się łamie kiedy pomyślę, że dotykała go, Była z nim blisko. Może gdybym był taki jak Luke, zakochałaby się we mnie? Gdybym był przystojny jak on, pewny siebie jak on, dowcipny jak on. Może wtedy moje życie byłoby lepsze, może ja bym był w końcu szczęśliwy. Muszę przestać myśleć, chcę spać. Sen mi jest potrzebny. Jutro wszystko się wyjaśni, będzie dobrze.
       Poczułem czyjeś szturchanie. Doskonale wiedziałem kto to. Emily. Zawsze rano przychodziła by zrobić nam śniadania, anioł.

- Wiesz, która godzina? - zaśmiała się cicho tak jakby bała się, że sie przestrasze. Mógłbym być budzony tak codziennie, jej śmiech to moja muzyka. Najlepsza dla moich uszów.

- Nie, a która? Długo spałem? - przeciągnąłem się leniwie.

- Pierwsza mój drogi śpiący królewiczu. - brunetka położyła się koło mnie, mogłem teraz wpatrywać się w jej oczy bez końca.

- Na serio? Sądziłem, że dopiero szósta. - zachichotaliśmy.

- Teraz nie wiem czy zrobić ci obiad czy śniadanie.

- Śniadanie, może ja bym ci kiedyś coś ugotował? - dziewczyna zamknęła oczy. Czułem się przy niej tak świetnie, całkowicie odrzuciłem od siebie myśl, że mogłaby być z Lukiem.

- O czym myślisz? - założyłem jej kosmyk włosów za ucho i delikatnie pogładziłem policzek. Bałem się wykonać jakikolwiek ruch, bałem się odrzucenia ale nie mogę zwlekać. Czekać, aż w końcu będzie za późno i stracę okazję na coś...coś.. sam nie wiem jak mam to nazwać.

- Wyobrażałam sobie ciebie, w białym fartuchu w mojej kuchni. Przychodziłabym z pracy,a po całym domu roznosiłby się zapach obiadu.

- Widzisz mnie w swojej przyszłości? - zamilkła na chwilę po czym przybliżyła się jeszcze bardziej. Nachyliła się i szepnęła mi do ucha.

- Widzę cię jak jesteś przy mnie kiedy się starzeję, widzę cię jak klęczysz nad moim grobem i kładziesz na nim róże. Po prostu cię widzę. -fala gorąca przeleciała moje ciało. W brzuchu zaczęły latać te wstrętne owady. Em wstała i kierowała się do wyjścia. Chwyciłem ją za nadgarstek, tak żeby znowu na mnie spojrzała.

- Nie będę mógł kłaść żadnego kwiatu na twoim pogrzebie, ponieważ ja będę leżeć tam razem z tobą. - wyminąłem ją i skierowałem się do kuchni. Ona nadal tam stoi, w tym samym miejscu. Co siedzi jej w głowie? Dlaczego wszystko jest takie skomplikowane, chciałbym ogłosić wszystkim jak bardzo jest ona dla mnie ważna, a muszę milczeć i czekać na jej pozwolenie, najmniejszy znak. Gdybym wiedział, że ona również chciałaby zmienić tor z przyjaźni na coś więcej, nie zwlekałbym tylko działał jak najszybciej.



*oczami Luke'a*

          Siedziałem w kuchni przeglądając instagrama. W napięciu czekałem jak Emily wróci od Irwina. Cholera jasna, co oni tam tyle robią. W jednym momencie miałem ochotę ją zawołać ale nagle do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Ashton. 

- Cześć wszystkim. - nie przestając się uśmiechać nalał wodę do czajnika i nasypał do swojego kubka kawy. Chłopaki patrzyli na niego zmartwieni, a ja miałem ochotę przyjebać mu krzesłem w twarz. Jeszcze wczoraj widziałem jak w jednej sekundzie pęka mu serce, a teraz zachowuje sie jakby wygrał wycieczkę na Majorkę. 

- Wyspałeś się? 

- Tak, dzisiejszej nocy było coś zimno. - jak można tak dobrze grać, przed kim on sie zgrywa. Próbuje grać twardego ale wszyscy wiemy, że jest on słaby, nad nim górują uczucia. Do jadalni wróciła w końcu ona. 


- Najpiękniejsza z sułtanek, masz ochotę się napić ze mną kawy? - zachciało mi się rzygać. Najlepiej prosto na niego. Odłożyłem telefon i skupiłem wzrok na brunetce, która o dziwo, również suszyła zęby. Tylko, że jej uśmiech był dla mnie wszystkim. A czy mój też coś dla niej znaczył? 

- Z miłą chęcią sułtanie. - ukłoniła się przed nim teatralnie. Ścisnąłem łyżeczkę,którą trzymałem w ręce. Wiem, że robił to specjalnie. Specjalnie chciał mi zrobić na złość, upokorzyć mnie. Jednak ze mną nie ma tak łatwo, nie jestem takim słabeuszem jak on. Emily zabrała się za zrobienie naleśników dla tego idioty, sam mógłby sobie zrobić śniadanie,a nie żeby ona musiała się trudzić. Obdarzyłem go wrogim spojrzeniem na co on wyszczerzył się jeszcze bardziej. Panowała niezręczna cisza między naszą czwórką. Tylko my wiedzieliśmy co się wczoraj działo, ona nie wie. 
  Po dziesięciu minutach ciemnooka w końcu dołączyła do nas, siadając koło mnie. Przyznam, że było to dla mnie wspaniałym wyróżnieniem. Miałem ochotę znowu ją pocałować, znowu poczuć smak jej ust. Poczuć, że jest moja i tylko moja. Moją księżniczką, a ja jej paziem. A może nawet księciem? Upiłem łyka już prawie zimnej kawy.

- Luke zjadłby dzisiaj lazanie? - urokliwy głos mojego ideału zabrzmiał w moich uszach. Czy abym nie robił sie zbyt romantyczny? 

- Cokolwiek zrobisz zjem. Kocham jak gotujesz. 

- Jak miło to słyszeć. - uśmiechnęła się szeroko w otwartą przestrzeń. 

- Ale jest coś co robisz jeszcze lepiej. - tym zdaniem przyciągnąłem uwagę pochłoniętych rozmową chłopaków. - O wiele lepiej całujesz. - dopiłem swoją kawę, uśmiechając się dość szarmancko.

-----------------------------------------------------------------
Rozdział według mnie dosyć nudny ale chciałam was trochę wkręcić w uczucia jakie odczuwają bohaterowie. Pod tamtym rozdziałem był tylko jeden komentarz co bardzo mnie zasmuciło ale za to dobiłam 2400 wyświetleń co mnie motywuję do dalszej pracy!
                                               Proszę o Waszą szczerą opinię w komentarzach xx 

sobota, 13 czerwca 2015

8 rozdział

       PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM, DZIĘKUJĘ xx

         Nastała cisza. Patrzyliśmy na siebie tak jakbyśmy patrzyli na nowo narodzone niemowlę. Może właśnie tu, teraz rodzi się nowa miłość ? Cokolwiek to było, było złe. Mam ochotę przywalić sobie w twarz. Nie można tak postępować. Tak się nie robi. Wczoraj jeszcze zdychałam do Ashton'a, a teraz pocałowała Luke'a ? Fakt, nie byłam z żadnym z nich ale to mnie nie usprawiedliwia. Może za chwilę wejdzie tu Justin Bieber i jego też pocałujesz ? 

- Luke. - odepchnęłam go. - Tak nie może być. - co mogłam innego powiedzieć ? Przecież nie mogę mu powiedzieć, że wczoraj byłam na randce z jego najlepszym przyjacielem. Zraniłabym go.

- O co ci chodzi Em ? Czemu blokujesz uczucia do mnie ? Cały czas na nowo budujesz mur między nami. Ile razy uda mi się go zburzyć to ty od nowa robisz swoje. Nie podobało ci się ? Nie czułaś niczego ? - powoli zbliżał się do mnie. Znów mogłam usłyszeć jego nie równy oddech. W Hemmings'ie było coś co bardzo mnie przyciągało. To już nawet nie chodzi o jego nieziemski wygląd. Na ogół jest twardy, jakby ze skały. Nie do złamania. Nie śmieję sie, nie udziela sie za często. Natomiast kiedy jest w domu, razem z najbliższymi zmienia się w innego człowieka. Mówi szczerze o swoich uczuciach, przemyśleniach. Nie wstydzi się pokazać w swoich bokserkach we różowe serduszka. Takiego Luke'a chciałabym widzieć codziennie, spędzać z nim czas oraz cieszyć się i smucić.
     Nie wiem ile trwała ta cisza. Nie była ona niezręczna. Według mnie mogła ona trwać godzinami. Blondyn uśmiechnął się szarmancko na co ja spuściłam wzrok. Chyba zbyt natarczywie się mu przyglądałam...

- Wahasz się. Ciągle myślisz i nie możesz zebrać tego wszystkiego do kupy. Jeszcze nie dawno mnie nienawidziłaś, a przed chwilą mnie całowałaś. - ciągle miał na twarzy ten głupi uśmiech. Przepraszam, on nie był głupi. Był niesamowicie seksowny. O matko, co się ze mną dzieję!!

- Nie wiem ile ci to czasu zajmie ale ja poczekam. - westchnął.

- Nie chcę cię tak wykorzystywać. Nie chcę abyś czekał za...

- Nie obchodzi mnie czas. Mogę czekać całe życie. - wypuściłam powietrze. Zaraz się okaże, że ktoś wyskoczy z kamerą i wykrzyczy mi w twarz, że to jakiś durny żart zafundowany, przez niemiłosierny dla mnie los. Przez tyle lat odpychałam od siebie jakiekolwiek uczucia, a tu proszę. Luke Hemmings. Ashton Irwin. Może jeszcze do tego karmelowy pop-corn i będzie fajna telenowela z tego. Chłopak odwrócił się i wyszedł. Nawet na mnie nie spojrzał. Zostawił mnie z wszystkimi moimi uczuciami. Chciałam za nim pobiec, krzyczeć ale coś mnie przywarło do ziemi, coś sprawiło, że cały świat kompletnie mi się zawalił.


*oczami Luke'a*

        To co się stało godzinę temu na zawsze pozostanie w mojej głowie. Siedzę z chłopakami w pizzerii i czekamy na nasze zamówienie. Em też miała tu być ale wytłumaczyła się przez telefon, że boli ją brzuch, niby przeżywa swoje kobiece dni i lepiej, żeby została w domu. Prychnąłem. Chyba dni sercowe czy coś. Ciągle słyszę jej łamiący się głos, nie mogę uwierzyć, że to z mojego powodu. Aż tak na nią działam ? Czuję jej delikatne usta, które tak idealnie pasowały do moich. Jej wzrok, który palił mnie do reszty. Cholera, ona jest jak jakieś uzależnienie. Tylko, że o wiele silniejszy niż dragi czy alkohol. A co jeśli faktycznie będę musiał czekać na nią całe życie ? Czy dam radę ? Ale przecież powiedziała, że mnie potrzebuje. 

- Halo ?! Ziemia do tumana, - głos rozbawionego Micheal'a przywołał mnie do rzeczywistości. Dopiero teraz poczułem, że zapach naszej, dość dużej pizzy roznosi się po całej restauracji. E tam, mógłbym ją całą zjeść sam. Zabrałem się za mój kawałek. Chłopaki nadal patrzyli na mnie oczekująco. Pewnie są ciekawi co chodzi mi po głowie. 

- Nie jesteście głodni ? Mogę zjeść za was. - wzruszyłem ramionami. 

- Rano zniknąłeś gdzieś nawet nie mówiąc kiedy wrócisz, a teraz zachowujesz się jakby odłączyli cię od życia. Albo nam powiesz co jest grane albo oddajemy pizzę z powrotem. - gdyby wzrok Calum'a mógłby zabić to już dawno byłbym martwy. Jeszcze im nic nie powiedziałem. Zdaję mi się, że Hood wie mniej więcej kto mi zawrócił w życiu. On jedyny wie, że podoba mi się Emily ale tak to nic więcej. Nie, że im nie ufam ale oni zaraz śpieszą mi pomocą i boję się, że narobią tylko problemów, a ja nie chcę wyjść na jakiegoś niedojrzałego dupka przed Panną Oconell. Powinienem im powiedzieć mimo to. Są moimi przyjaciółmi od lat i nie mają przede mną tajemnic, więc nie wypada, żebym ja miał przed nimi. Odłożyłem prawie skończony trójkąt pizzy na talerz. Nabrałem powietrza i powiedziałem, odważyłem się. Tylko czy to był dobry pomysł...

- Chodzi o dziewczynę. - oczy chłopaków gwałtownie się rozszerzyły. 

- Ale ty przecież od jakiegoś czasu nikogo nie poznałeś. Nie chodzi do klubów, na miasto, nigdzie. - mówił patrząc ślepo przed siebie Ashton. Ma rację, faktycznie ostatnio moje życie towarzyskie zmniejszyło się o 70%. Oczywiście tym powodem jest ona. 

- Ja chyba wiem o kogo chodzi. - tak Cal, dobrze myślisz. O nią mi chodzi. 

- Zakochałeś się ? - dobre pytanie, bardzo dobre. Jeszcze dwa dni temu nie byłbym pewny swoich uczuć ale dzisiaj, po tym wszystkim co się stało już umiem je określić. To uczucie jest dla mnie nowe ale potrafię je rozpoznać. 

- Tak. 

- No powiedz w końcu nam o kogo chodzi może! - głos Clifforda był coraz głośniejszy. Niech się dzieje. 

- W Emily. W Emily Oconell. - zapadła cisza po czym nastąpił głośny huk. Talerz Ashtona wylądował na podłodze. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a w jego oczach migały iskierki gniewu. 

- Powiedz Hemmings, że to głupi żart. 



-----------------------------------------------------------------
Dodałam w końcu ten rozdział. Kruszynki powiedzcie mi czy mam tu jeszcze dodawać rozdziały? Mało komentujecie i uwierzcie, że odechciewa mi się poświęcać na pisanie tego czasu. Wiem, że na razie rozdziały nie są jakieś supi ale chyba trzeba jakoś w miarę normalnie zacząć tą historię. 
Proszę o Waszą szczerą opinię w komentarzach xx 

wtorek, 7 kwietnia 2015

7 rozdział

Ashton odwiózł mnie wczoraj do domu , chyba musiał zauważyć , że jestem strasznie zmęczona , bo nie protestował.  Jest godzina 10:00 , a ja dopiero wstałam. Przygotowałam wszystkie potrzebne składniki na omleta. Miałam straszną ochotę na masło orzechowe, a niestety w domu zabrakło chleba. Poczułam wibracje w kieszeni od piżamy. Luke.
- Halo? – odebrałam, bo dlaczego nie. Nawet cieszyłam się, że zadzwonił. Sądziłam, że to ja będę musiała przerwać ciszę jaka panowała między nami.

- Dopiero wstałaś czy jesteś chora? – cicho się zaśmiałam. - Nie ważne. Dlaczego wczoraj nie wróciłaś z Irwinem ? – czyli już wiedział o mojej randce. Myślałam, że dowie się nieco później ale jednak mogłam się spodziewać, że przyjaciele mówią sobie wszystko. Nie obwiniaj się Emily, przecież ty nie masz przyjaciół.
- Byłam zmęczona, bolała mnie głowa. Popsułabym wam wieczór.
- Ty? Popsuła? Czekaliśmy na ciebie. Przygotowałem dla ciebie osobną kolacje. – poczułam jak rumieńce wkradają mi się na twarz.  - Ja nie odpuszczę Em. Nie poddaję się tak łatwo. – rozłączył się. Opadłam na najbliższe krzesło. Zaczęłam nerwowo stukać paznokciami w blat. Dlaczego Luke upatrzył sobie akurat mnie ? Jest przystojny, ambitny i zabawny, przecież może mieć każdą ! Dlatego pytam jeszcze raz, dlaczego spodobała mu się zwykła brunetka, z zwykłymi ciemnymi oczami, która ma świra na punkcie zdrowej żywności ?  Czy nie lepiej było mu wybrać szczupłą po rodzicach blondynkę z kręconymi włosami i niebieskimi oczami, która kochałaby jedzenie z Mcdonalda ?


* * *

 „ – Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką w życiu widziałem . – delikatnie odgarnia kosmyk włosów lecących mi na twarz.
- Nie opuścisz mnie? Nie zostawisz? Boję się miłości, boję się komukolwiek zaufać. – wyszeptałam mu do ucha.
-Do końca twoich dni będę z tobą. Szaleje za tobą Em. Szaleję z miłości. – chłopak przybliżył się. Czułam jak jego serce szybko biję. Ah, gdyby słyszał moje.  Wziął moją dłoń i przyłożył do lewej piersi.
- Słyszysz? Bije tylko dla ciebie.”
Pot lał się ze mnie strumieniem. Ile ja już śpię? Chyba faktycznie jestem chora. Może chora z miłości. Tylko, że do kogo? Dlaczego serce wybiera kogoś przez kogo cierpiałam? Dlaczego nie śnił mi się mój chłopak z bajki? Mój Ashton. Idealny Ashton Irwin. Ile ja bym dała, żeby spojrzał na mnie tak jak ja na niego. Jest to mój książę , wymarzony, jedyny w swoim rodzaju. Jednak to nie on mi się śnił. To nie on. To Luke. Luke, który od początku miesza mi w życiu. Kim on do cholery był, że zawładnął moim sercem, moim umysłem? O nie, nie pozwolę mu. To nie w nim jestem zakochana. To nie on jest moją bratnią duszą. Słyszysz serce?! Do ciebie mówię. Luke Hemmings nie jest tym kogo szukasz i kropka. Kogo oszukujesz dziewczyno?


* oczami Lukea *
 Nie wyszedłem ze swojego pokoju dalej niż do kuchni. Cały okrągły dzień szperałem w internecie, książkach, poradnikach co lubią dziewczyny w chłopakach. W sumie nie znalazłem nic ciekawego ale już wiem jakiego zapachu perfum mam nie kupować. Zapach lawendy może powodować mdłości, sądzę, że zapamiętam. Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że jestem psychiczny. Ja sam nie mogę uwierzyć co jedna dziewczyna może zrobić z niewinnym człowiekiem. Nie wiem czym ona różni się od reszty dziewczyn. Co w niej jest takiego, że za każdym razem jak na nią patrzę czuję, że muszę ją przytulić, pocałować. Chciałbym być blisko niej, czuć jej zapach, bawić się jej włosami, robić jej rano wykwintne śniadanie do łóżka. Zamiast tego siedzę w czterech ścianach, leżąc na dywanie. A więc wstań do cholery i jedź do niej!

***

 Dziesięć minut później stałem przed drzwiami jej domu. Co mam jej powiedzieć ? ‘Hej Em, nie mogę przestać o tobie myśleć dlatego przyjechałem’. Żenujące. Przetarłem twarz dłońmi, muszę się ogarnąć. Zadzwoniłem dwa razy. Cholera, mogłem jeden raz. Oh no skończ wreszcie! Z moich kłótni ze samym sobą wyrwała mnie brunetka stojąca w drzwiach. Była w piżamie. Wyglądała w niej tak uroczo. Ona zawsze we wszystkim wygląda uroczo. Takich ludzi powinno się odizolować od reszty świata. W jej oczach widoczny był smutek. Płakała.
- O, cześć. Nie spodziewałam się tu ciebie. Wejdź. – ominąłem ją wchodząc do przytulnego mieszkania. Miała dobry gust. Jej salon był podobny do tych, które można zobaczyć w katalogach czy na instagramie.
- Nie wyglądasz najlepiej.
- Nie czuję się dziś najlepiej. Może to przez tą pogodę. – na polu trwała walka deszczu ze słońcem. Zdecydowanie idealny dzień do spania.
- Coś się stało Luke? – no tak, pewnie nie czekała na moją wizytę. Czego się spodziewałeś, że wręczy ci kwiaty na powitanie? Nie odpowiedziałem. Spuściłem głowę w dół z lekkim zakłopotaniem.
- Jeśli znowu próbujesz mnie namawiać na randkę to lepiej wyjdź od razu. – dziewczyna wzrokiem powędrowała na drzwi. Trochę zabolało. Co ja gadam, jakie trochę. Kurwa przesadziła!
- Myślisz, że możesz mnie tak traktować? – wysyczałem przez zęby. Obym nie zrobił nic głupiego… Emily patrzyła na mnie zdezorientowana. – Od początku staram się o twoje względy. Skaczę wokół ciebie jak pies, robię wszystko żeby ci się tylko przypodobać. Dla żadnej dziewczyny się tyle nie poświęciłem mimo, że nie jedna wskoczyłaby za mną w ogień. Myślę o tobie od rana do wieczora, w każdej wolnej chwili zastanawiam się co robisz. Nie mogę normalnie jeść i spać, bo wiecznie w mojej głowie jesteś ty. Nie wiem dlaczego, aż tak mnie nienawidzisz. – musiałem przerwać. Czułem jak łzy napływają mi do oczów. Nie chciałem płakać. Nie teraz. Nie przy niej. – Myślałem, że każdy zasługuję na drugą szansę. Każdy jest człowiekiem Em. – uśmiechnąłem się blado. Zauważyłem, że jej ciemne oczy zamieniły się w czyste lustra. Nie chciałem aby płakała. Nie. Nie. Nie. Nie!
- Przepraszam. – po jej policzkach poleciała łza, a zaraz po niej jej potok.  – Przepraszam cię tak bardzo. Widzisz, jestem nieśmiałą dziewczyną. Strasznie boję się zaufać ludziom. Kiedy tej nocy nie przyszedłeś, nastawiłam się do ciebie wrogo zupełnie bez powodu. Tak jakby automatycznie. Musisz wiedzieć, że ja też o tobie myślę. Ciągle mi się śnisz. – otarła łzy.
- Dla-dlaczego mi nie powiedziałaś ?
- Co ci miałam powiedzieć Luke? Ty jesteś ideałem każdej dziewczyny, a ja? Nie dorównuję ci do pięt. Bałam się, że to nie miałoby żadnego sensu, bo ze mną nie da się żyć. Nie znasz mnie jeszcze. Mało osób mnie zna. – siorpnęła nosem. Zbliżyłem się do niej.
- Pragnę poznać wszystkie twoje cechy jak i wady. Zaakceptuję je. Wiem, że jesteś skrzywdzona. Nie wiem jeszcze przez kogo ale się dowiem i obiecuję, że nogi z dupy mu powyrywam. – na jej bladej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Przyciągnąłem ją do siebie.
- Ale ty też musisz mi obiecać, że opowiesz mi wszystko. Otworzysz się. Pokażesz co skrywasz. Zaufasz mi. Chcę czuć ci się potrzebny. – byliśmy bardzo blisko, nasze czoła prawie się stykały. Czułem, że to ona. Ona jest tą moją jedyną. Sam do końca nie wiem skąd.

- Potrzebuję cie Luke. – wyszeptała, a jej zdanie przeszło przez całe moje ciało. Co ta dziewczyna z tobą robi. Przysunąłem się jeszcze bliżej. Chcę w końcu poczuć smak jej ust. Chcę się w nich zatopić. Ująłem jej twarz i delikatnie zatopiłem się w naszym pierwszym pocałunku. 

-----------------------------------------------------------------------------------
Uwaga! Rozdział nie sprawdzony. Cóż przeciągałam jego dodania, bo niestety brak komentarzy nieco mnie zdołował. Nie miałam ochoty go dodawać. Mam nadzieję, że chociaż trochę tym razem się wysilicie. Ok. W końcu doczekaliście się jakiegoś rozwinięcia! Jak sądzicie jak zareaguje Ashton kiedy się dowie, że Luke i Em są razem? 

                  Liczę na Waszą szczerą opinię, całuski xx 

niedziela, 8 lutego 2015

6 rozdział

 Dużo czasu zajęło mi dojście do ładu. Nie mogłam zdecydować się jaką koszulę wybrać. Czerwono-czarną w kratkę czy może czarno-białą. Ostatecznie wybrałam tą drugą. Włosy jedynie przeczesałam grzebieniem, niech trochę odpoczną. Zapowiadał się kolejny smętny dzień. W kółko jedno i to samo. Jaki jest tego sens? Nuda, zero rozrywki. Westchnęłam. Do torby wrzuciłam portfel i kosmetyczkę. Chociaż przejdę się na jakieś zakupy, bo w lodówce pustki. Przecież nie będę przez cały tydzień jeść płatki, pff. Zrobiłam listę, która była dość długa.

1. mleko

Ten produkt jest mi niezbędny w kuchni. Bez niego się nie obejdzie. Dzięki niemu moja dieta jest urozmaicona. Owsianki, naleśniki, koktajle. O matko Em, o czym ty myślisz. Dzwonek do drzwi. Kto tym razem ? Może to Luke się wrócił i opamiętał. Szczerze w tej chwili marzyłam o tym. Podbiegłam do drewnianych drzwi. Ku mojemu zdziwieniu stał w nich Ashton. O, jego tu się akurat nie spodziewałam. 

- Czemu nie obierasz? Martwiłem się. - chłopak machał mi przed oczami telefonem. Jego głos brzmiał inaczej, był podenerwowany.

- Umm...komórka wpadła mi do wanny. - wymyśliłam. Kątem oka spostrzegłam leżące kawałki mojego byłego 'przyjaciela'. Wypadło mi z głowy wczorajsze rzucenie nim. Co te emocje potrafią zrobić z człowiekiem.

- No dobrze, powiedzmy, że przyjmuję to nieudane kłamstwo. - uniosłam kąciki ust. - Wychodzisz gdzieś ? - Irwin popatrzył na moją wiszącą torebkę.

- Jeśli tak to wpadnę kiedy indziej. - blondyn drapiąc się po karku, drobnymi krokami wycofywał się. Równie szybko chwyciłam jego nadgarstek.

- Nie, nie. Czekaj. Miałam zamiar iść na zakupy, miło mi będzie jak pojedziesz ze mną. - ostatnie słowa wypowiedziałam o wiele ciszej. Czułam się dziwnie, ponieważ nadal trzymałam jego dłoń. Na twarzy Ashtona pojawił się szereg białych zębów. Zrobiło mi się lżej na sercu.

- No to w drogę. - klasnąwszy w rękę, puścił moją. Szkoda, bo wcale nie było tak źle. Zamknęłam za sobą drzwi. Cieszyłam się jak małe dziecko z przyjścia Asha. Samotne wyjście do wielkiego centrum nie jest zbyt przyjemne. Za pewne on doskonale już wie co się wydarzyło z Luke'iem przez co czułam się lekko zażenowana. Przez całą drogę śpiewaliśmy Charli XCX - Break the Rules. Czyli nie tylko z Hemmo mam swoje ulubione piosenki. Wsłuchiwałam się w głos Ashtona. Coś czuję, że zrobił by furorę wśród nastolatków. Przystojny, umięśniony, zabawny i utalentowany. Czego chcieć więcej? Najbardziej podobało mi się to, że nie poruszał tematu z Hemmings'em. Nie miałam ochoty na tłumaczenie się, opowiadanie. Nie oczekiwał tego ode mnie. Dosyć zwinnie uwinęliśmy się w sklepie. Wydawało mi się, że blondyn znał każdy zakątek tego spożywczaka.

- Lubisz robić zakupy? - spytałam oglądając nowy towar.

- Wiesz, że nawet lubię. To frajda.

- To już masz u mnie plusa. - dźgnęłam go lekko łokciem w bok na co ten uniósł zabawnie brwi.

- Czy ty mnie podrywasz?

- Oh, w snach Irwin. - przewróciłam teatralnie oczami. - Na serio potrzebujesz tyle paczek chipsów? - powoli szliśmy w kierunku kasy nr 3. W koszyku leżała sterta Lays'ów, najprawdopodobniej wszystkie smaki.

- Na dzisiejszy wieczór.

- O, no tak przecież jest weekend. - spuściłam wzrok. Za pewne gdyby nie to całe zamieszanie też bym była zaproszona. Kocham towarzystwo tych idiotów, dlatego coraz bardziej przytłaczała mnie myśl, że przez dłuższy czas nie będziemy mieć kontaktu.

- Wiem o czym myślisz. Wyluzuj, jedziesz ze mną. Nie będziesz kolejnego wieczoru spędzała sama przed ekranem telewizora lub laptopa. - zamrugałam energetycznie. Czy ja się przesłyszałam? Widział mnie? Śledził czy podglądał?

- Skąd wiedziałeś? - moja poważna mina musiała być prze zabawna, ponieważ chłopak wybuchnął śmiechem przez co zwrócił na siebie uwagę starszej pani stojącej przed nami. Posłałam jej przepraszający uśmiech.

- Znam was. Wy dziewczyny jesteście takie różne a zarazem identyczne. - teraz to ja się zaśmiałam.

- Oh, czyli wiesz na co teraz mam ochotę? Wszystko ze szczegółami. - chwyciłam jedną reklamówkę. bo Ashton zabrał mi sprzed nosa trzy kolejne. Dobry refleks. 

- Hm, pojedziemy do baru gdzie zamówimy risotto ze szpinakiem i serem feta, a do tego lampkę szampana. Później jedziemy do Wesołego Miasteczka, wybawimy się za wszystkie czasy. Porzucamy się karmelowym pop - cornem, a wieczór spędzisz z nami. Gwarantuję, że będziesz spała jak zabita. - jak typowy dżentelmen otworzył mi drzwi do auta i zaraz sam do mnie dołączył. Zero błędów. Zrobiło mi się tak ciepło wewnątrz. Miał rację, że kolejne godziny spędzone w ciasnych czterech ścianach nie były moim wymarzonym spędzeniem czasu.

- Tu mnie masz.


***

 Po trzech godzinach zabawy szukaliśmy z Ashtonem wolnej ławki. Nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa. Na początku zaliczyliśmy 'Nawiedzony Dom'. Wcale się nie baliśmy wręcz laliśmy ze śmiechu. Te kreatury były komiczne! Następny był dmuchany zamek. W dzieciństwie to była moja ulubiona część zabawy. Popychaliśmy się i biliśmy. Kontrolerzy biletów mieli z nas niezły ubaw. Na sam koniec wybraliśmy się na słynny 'rollercoaster'. Od tego momentu jest między nami niezręcznie. 


" Kontroler otworzył metalowe drzwiczki, pewni siebie weszliśmy na niebieskie autko. Nagle zaczęło kręcić mi się w głowie, a kolorowe kropki były wszędzie. Zawsze bałam się kolejek w wesołych miasteczkach. Może dlatego, że miałam lęk wysokości. Przymknęłam oczy. Policzyłam do trzech. Wzięłam wdech i wydech. Rady mamy. 

- Wszystko ok? -  poczułam na sobie wzrok towarzysza.

- Panicznie boję się jeździć kolejką. - wymruczałam zażenowana. Teraz mogę się spodziewać głośnego wybuchu śmiechu z jego strony. Przecież zdaje się, że jestem nieustraszona. Cóż, pozory mylą.

- Jeśli w jakikolwiek sposób może ci to pomóc to chwyć mnie za rękę. - zastygłam. To był doby pomysł. Najlepszy. Ale chwila, jakby to wyglądało. My razem w idealnym miejscu na pierwszą randkę, dziewczyna boi się, a wtedy on dzielny wybawca chwyta jej dłoń i do końca trzyma. Rodzi się uczucie. Luke nie był by zadowolony. Raczej zły, zawiedziony, a tego bym nie chciała. Jeju Em to nie twój chłopak! Korzystaj z życia. Zrobiłam to. Chwyciłam dłoń blondyna. Poczułam ucisk w dolnej części brzucha. Nasze dłonie perfekcyjnie do siebie pasowały. Czułam się już bezpiecznie, wszelkie lęki zniknęły, rozpłynęły się w powietrzu. Narodziło się uczucie. "

Na samo wspomnienie tego przeleciał mnie dreszcz. Ashton zatrzymał się przy stoisku z pop - cornem. Obserwuję każdy jego ruch. Bez pośpiechu wyciągnął swój portfel. Nawet nie proponowałam, że ja zapłacę, bo dobrze wiemy jak to się kończy. Szczupła blondynka uśmiechnęła się do niego dosyć sztucznie i przesadnie. Nawet na nią nie spojrzał. Dziewczyna zlustrowała mnie morderczym wzrokiem. Zrobiłam triumfalną minę. Nie wiem w sumie co mnie cieszyło. To, że brała mnie za jego dziewczynę czy to, że... umm chyba innego argumentu nie było. W końcu znaleźliśmy miejsce do odpoczynku. Obydwoje usiedliśmy po turecku. Byliśmy blisko siebie, aż za blisko. Jego oddech był nie równy. Był spięty. Tylko czym?


- Em, jeśli zrobiłem coś źle to mi powiedz. - wzrok chłopaka przeniósł się na mnie. W końcu mogłam z ręką na sercu powiedzieć, że miał on nieziemskie oczy.

- Zrobiłeś chyba wszystko za dobrze. - obdarzyłam go uśmiechem.

- Czego się tak boisz? Co w sobie skrywasz? - znieruchomiałam. Zaczęłam nerwowo pocierać dłońmi. To nie było przewidziane pytanie. Przez dziesięć lat grałam inną osobę niż jestem. Między ludźmi silna, bez uczuć, a w domu słaba, ospała, bezsilna. Każdy myślał, że uczenie się matematyki szło mi tak łatwo, każdy tego zazdrościł. Nikt nie wiedział, że siedziałam po nocach i wkuwałam materiały na pamięć. Dostawałam bury od rodziców za każdą czwórkę. " Stać cię na więcej O'conell." Tylko, że ja nie zawsze chciałam dawać z siebie więcej niż trzeba. Po co miałabym być tak ambitna? Czy wszystko co robiłam w domu, sklepie, na przyjęciu rodzinnym, w szkole, na wykładach, przy oglądaniu telewizji, jedzeniu, spaniu musiało być prawidłowe na 110% ? Nawet rodzice nie zdawali sobie sprawy jaki to ciężar więc jakim Boskim cudem Ashton Irwin jako pierwszy mógł to odkryć? Oh nie, on tylko pewnie gra.


- Nie wiem o co ci chodzi. - wzruszyłam ramionami. Szukałam w głowie tematu, który moglibyśmy podjąć. Akurat nic nie zdawało się być zbyt interesujące.

- Nie udawaj przede mną. Widzę, że jesteś smutna , nawet gdy się uśmiechasz, nawet gdy się śmiejesz. Widzę to w twoich oczach, w głębi duszy chce ci się płakać. Bo się boisz. - schowałam twarz w dłoniach. Kim on był? Magikiem? Może czyta w myślach? Poczułam słoną ciecz płynącą z oczu. Powoli spływała po moich rozgrzanych policzkach. Game over Emily, przegrałaś. Ktoś cię rozszyfrował.


* oczami Ashton'a *

 Od samego patrzenia na tą śliczną dziewczynę myślisz sobie "O, ona to ma super. Jest piękna i mądra. Miała same dobre stopnie w szkole. Ukończyła uczelnię. Na stówę znajdzie dobrą pracę z niezłym zarobkiem. Jest wiecznie uśmiechnięta, odrzuca od siebie zło. Też bym tak chciał!". Nikt natomiast nie pomyśli jak ciężką drogę musiała przejść, no bo hej w jeden dzień nie zdobywa się majątku. Cały świat wymaga od niej więcej niż może dać. Ona dobroduszna ulega im, wykonuje te rozkazy. Trochę jak w więzieniu. Jest wyniszczona psychicznie. Jeśli mamy zostać prawdziwymi przyjaciółmi to musimy wiedzieć o sobie tego czego nie wiedzą o nas inni. Jestem w stanie otworzyć się dla niej. Oj Ash, ty mógłbyś zrobić dla niej wszystko. 


- Ja wiem, że czasem lepiej zostać tak wewnątrz siebie, zamkniętym. Bo wystarczy jedno spojrzenie, żeby się rozkleić, wystarczy, że ktoś wyciągnie dłoń by człowiek nagle poczuł jaki jest słaby, bezbronny, by wszystko się zawaliło jak piramida z zapałek. Jednak mi możesz zaufać, jestem nieszkodliwą istotą. Sam dopiero uczę się jak sobie radzić z tym zamętem jaki panuje wokół nas. Patrze na ludzi i widzę wrogów, a przecież nic mi nie zrobili, nie powiedzieli. Widzę jak młodzież bierze środki odurzające, młode dziewczyny idą do łóżka z byle kim, ludzie zabijają się nawzajem i to brat brata. Pytam wtedy gdzie jest Bóg. Czy on tego nie widzi? Ignoruje nas? Nasze krzyki? Może nas nie kocha? Wtedy wyłączam myślenie. Takie osobniki jak my powinny się trzymać razem. - szturchnąłem ją łokciem i uniosłem kącik ust. Brunetka patrzyła na mnie jak w obrazek z otwartymi ustami. W jednej sekundzie poczułem jak jej delikatne ręce oplatują moją szyję. Cicho łkała. Posadziłem ją na kolanach abym i ja mógł ją objąć. Zrobiłem to bardzo ostrożnie. Jest jak takie ciasteczko, boję się, że mogę ją skruszyć jednym dotknięciem.

- Jesteś moim aniołem? To On cię tu do mnie przysłał? - wyszeptała łamliwym głosem. Jedynie co potrafiłem to uśmiechnąć się sam do siebie. Tak nie powinno być, nie zapomnij, że mimo wszystko Luke to twój przyjaciel, a ciebie nie tak wychowano. Boże, jeśli mnie teraz słyszysz nie dopuść do tego. Nie pozwól mi darzyć ją większym uczuciem niż mogę. Teraz! Dlaczego nic nie robisz?

----------------------------------------------------------------------------------
uff już jest! Dziękuję za każdy komentarz, jest mi wtedy tak miło! Jesteście najukochańsze! buziaki. 

sobota, 31 stycznia 2015

5 rozdział

 Nie spałam. Nie mogłam zmrużyć oka. Oglądałam dużo filmów, jeden najbardziej mi się spodobał. Wszyscy go polecali. "Odrobinę nieba". To zabawne, że w jego bohaterce widzę siebie. Kto wie, może sama tak skończę. Była 9:00. Czas coś zjeść. Wsypałam do miski swoje ulubione crunchy z czekoladą i zalałam mlekiem. Może chociaż to poprawi mi humor. Wyłączyłam laptopa, niech chwilę odpocznie. Schyliłam się po pilota i szybko wyszukałam kanał MTV. Zazdroszczę tym piosenkarkom, modelkom czy nawet aktorkom choć to na jedno wychodzi. Ich życie jest usłane różami. Czy one mają jakiekolwiek zmartwienia ? Chyba ich jedynym problemem jest decyzja w jakim odcieniu kupić błyszczyk. Nigdy nie miały złamanego serca, nie bawią się w miłość czy zakochanie. Liczą się tylko te zielone papierki. Typowy show - biznes.
 Po całym domu rozległ się głośny dźwięk dzwonka. Leniwie wstałam i odłożyłam miskę. Nie patrząc kto stoi za drzwiami otworzyłam je. Nie spodziewałam się tam szalonego nożownika, a tym bardziej Luke'a. Ten to ma tupet żeby tu się jeszcze pojawiać.

- Oh, jednak przyszedłeś. - wymusiłam sztuczny uśmiech. Chłopak patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem. Sorry ale nie robi to na mnie wrażenia, ups. Kiwałam się z nogi na nogę. Wcale nie przeszkadzało mi to, że stałam przed nim jedynie w dużym podkoszulku i kapciach.  Przypatrz się dokładnie, nie będziesz miał już okazji. 

- Mogę wejść?

- O, no pewnie. Jaka ja jestem nie wychowana. - zachęciłam go ręką. Patrzył na mnie jakby nie dowierzał mojemu zachowaniu. Chwyciłam swoje niedokończone śniadanie.

- Masz może na coś ochotę ? Ja jakoś jestem strasznie głodna, wczoraj zaplanowałam sobie, że pójdę wieczorem do jakiegoś baru ale zamiast tego całą noc przesiedziałam na kanapie. - pełna łyżka poleciała prosto do moich ust. Usiadłam na blacie kuchennym tak, żeby doskonale widzieć speszonego Hemmings'a.

- Cholera to nie tak miało być... - chłopak spuścił wzrok po czym kontynuował.

- Miałem wszystko zaplanowane, serio.

- Oh, czyli specjalnie przez te dwa tygodnie próbowałeś mnie do siebie zbliżyć, potem zaprosiłeś na randkę, żeby zobaczyć mnie zapłakaną w bluzie przepełnioną po kieszeń zasmarkanymi chusteczkami ? - uniosłam lekko brwi. Nie miałam zamiaru robić mu większej afery. Krzyczeć, przezywać, bić czy płakać. Przeżywałam gorsze rzeczy. Wyładowałam już przez ostatnie godziny emocje. Ulżyło mi. Co nie oznacza, że mu tak łatwo przepuszczę. Poszarpię jego uczuciami tak jak on moimi. Nie potrzebowałam jakiś tłumaczeń, jęków, obrażania się na siebie jak dzieci. Wystarczyło tylko banalne, zwykłe 'przepraszam.'

- Nie, nie, nie. Ty nic nie rozumiesz. - blondyn energicznie kręcił głową, dyskretnie przybliżając się. Zeskoczyłam z siedzenia sprawiając, że dzieliły nas tylko 2 lub 3 centymetry. Przyznam, że był na serio pociągający. Niby taki słodki, nieśmiały, a tak na prawdę bezczelny i arogancki typek. Nie mogę powiedzieć, że nagle przestałam go lubić. Skłamałbym.

- To może mi to wytłumaczysz, bo na razie tylko stoisz jak ten idiota! - podniosłam głos. Irytujące było to, że tylko ja miałam najwięcej do powiedzenia.

- Wiesz, że w filmach w takich scenach bohaterzy się całują ? - byliśmy teraz tak blisko, że mogłam poczuć na sobie jego ciepły, niespokojny oddech. Cholera.

- Luke! - lekko odepchnęłam go od siebie. Tak wiem, zepsułam piękne zakończenie.

- No dobra! Mieliśmy jechać w góry do mojego drewnianego domku. Wypożyczyłem płytę z włoskimi piosenkami, przygotowałem składniki na naszą pyszną kolację. Kiedy wróciłem do siebie, żeby się przebrać - zasnąłem. Wystarczyło kilka sekund abym odpłynął. Starałem się Em. - westchnął. Zatkał mnie. Romantyczna kolacja w górach ? Myślałam o chińszczyźnie w zaludnionej knajpie gdzie puszczają muzykę z lat 80. Postawił sobie wysoką poprzeczkę. Żaden chłopak nie wysilał się tak bardzo. Dostawałam tylko zazwyczaj już oklapniętą różę i byle jak wymówione zdanie " Przepraszam za spóźnienie. " Luke wydawał się być taki sam jak ta reszta. Pomyliłam się. Czyli jednak faktycznie nie należy oceniać książki po okładce.

- A co z telefonem ? - przecież nie powiem mu jakie na mnie zrobił wrażenie. Po co ? To nie w moim stylu.

- Wyciszony. - parsknęłam. W to to akurat mu nie wierzę. Czy ja w ogóle wierze mu w tą całą bajeczkę ? Wydawało by się to za piękne.

- Fajnie, że się tu pojawiłeś i próbujesz to odkręcić.. - chłopak urwał mi zdanie.

- Obiecuję, że jeśli się zgodzisz i zapomnisz o tym wymyślę na dziś coś jeszcze bardziej oryginalnego. - widziałam iskierki w jego oczach. Nie jestem na niego zła, przeszło mi. Coś jednak nie pozwala mi się wyjść z nim gdziekolwiek. Coś podpowiada, że to i tak nie wypali i, że będę cierpieć. Tego nie chcę.

- Sorry Luke ale sądzę, że to i tak nie miało by sensu. - pogładziłam jego policzek. Przez pierwsze pięć minut chciałam się zgodzić, fakt faktem. Hemmings zaśmiał się pod nosem. Powoli opuścił kuchnię, a później mieszkanie. Nie wymruczał nawet głupiego 'nara.'
 Ruszyłam do łazienki. Obmyłam twarz zimną wodą mocząc przy tym włosy. Gdyby raz cokolwiek wyszło tak jak powinno. Wiecznie od szczęścia dzielą mnie jakieś błahostki. Czemu musiał zasnąć ? Przecież mogło by być tak idealnie. Dwojga młodych ludzi, którzy poznali się się dziwnym przypadkiem, przybliżają się do siebie. Odkrywają, że łączy ich na serio wiele. No, bo przecież obydwoje kochamy muzykę Enrique Iglesias'a, razem należymy do fanów książki " Hopeless " , jedynie my płakaliśmy przy filmie " Now is good ". Codziennie rano kiedy inni jeszcze spali my wychodziliśmy na poranny spacer, a później piliśmy kawę w Starbucksie. Przecież to niesamowite, takie przyjemne uczucie iść spać z myślą, że nie tylko ty jesteś takim dziwakiem. No ale gdzieżby ci los przyszykował prostą drogę ! Znając życie nie będzie się już do mnie odzywać, będzie mnie unikać. Super.


* oczami Luke'a *

 Wędrowałem tak od godziny krążąc bez celu po parku. 
" Sorry Luke ale to i tak nie miałoby sensu. "
 Niby dlaczego tak myślisz Em ? Wiem, że nie jestem wymarzonym facetem. Nie potrafię pisać długich, romantycznych wierszy. Ja sam nie potrafię być romantyczny ale oddałbym się jej całkowicie gdyby mi na to pozwoliła. Pokazałabym jej jak piękna może być miłość. Wszystkie moje plany mogę wyrzucić do kosza. Brawo Luke, przybij sobie piątkę. Najlepiej w głowę krzesłem. Nie chcę się tak łatwo poddać. To jest na serio jedyna szansa abym mógł wyleczyć się z nałogu. Emily to porządna dziewczyna. Pomogłaby mi, wspierała mnie kiedy będzie trzeba, troszczyła i dbała. Skąd to niby wiem ? Ja to po prostu czuję. Czuję za każdym razem kiedy ją widzę, jej ciepło w oczach. Uśmiech od rana do wieczora. Kocha tak mocno życie, ludzi dookoła. Nie ważne czy ktoś ją skrzywdził, zranił. Ma do niego szacunek i kropka. Jest silna, jest moim przeciwieństwem. Podobno przeciwieństwa się przyciągają. 


* oczami Ashton'a * 

 Kiedy Hood wparował do mojego pokoju mówiąc, że Luke zaspał na swoją randkę myślałem, że zakrztuszę się śmiechem. Serio, nie mogłem go powstrzymać. Czy on na serio był takim idiotom czy gra takiego ? Jeśli udaje to polecam mu iść na aktora. Choć i tak pewnie wszystko pójdzie po jego myśli. Tak jak zawsze. Z Luke'iem przyjaźnimy się dobre kilka lat. Znam go na wylot. Nie musi nic mówić, a ja i tak wiem co mu chodzi po głowie. Lubię go, lubię nasze męskie wieczory, kłótnie i wygłupy. Jest jednak jedna rzecz, którą w nim szczerze nienawidzę. A może mu zazdroszczę ? Ma wspaniałe życie. Tak zdaję sobie sprawę, że to co powiedziałem nie było zbytnio na miejscu. Luke'owi od początku szło wszystko gładko. W jego rodzinie nigdy niczego nie brakowało. Żył pod dostatkiem. Codziennie z rodzicami, którzy byli właścicielami wytwórni cieszącej się popularnością w całej Australii, chodził do restauracji lub pizzerii. U nas zazwyczaj było jajko sadzone i pieczone ziemniaki. Kiedy on grał w nowe gry, pływał w swoim prywatnym basenie lub podróżował to ja natomiast pracowałem w piekarni, żeby chociaż raz w domu można było poczuć zapach pieczonego kurczaka. Nie narzekam, bo miałem niesamowite dzieciństwo i właśnie w tych ciężkich okresach poznałem prawdziwych przyjaciół. Wracając, ja potrafiłem gotować, sprzątać, radzić sobie w sytuacjach gdzie zdawało się, że nie ma wyjścia. A on ? Tylko siedzi przed telewizorem albo poprawia fryzurę. Kompletnie nic go nie interesuje. Nie wiem, może myśli, że kiedyś kiedy już będzie trzeba powoli zebrać się do kupy, znaleźć odpowiednią prace, żonę, założyć rodzinę to jemu los wszystko podłoży pod nos. Choć mógłbym w to uwierzyć. Co  z tego, że jest mało męski, pff. Dziewczyny ustawiają się do niego w kolejce. Przyciąga najlepsze partię. Teraz również mu się poszczęściło. Emily. To jest piękna istota. Przez całe życie nie spotkałem osoby o tak dużych, czekoladowych oczach. Ma wszystko co cenię w dziewczynach. Jest miła. Uprzejma. Pomocna. Odważna. Nie boi się ryzyka. Urocza. Troskliwa. Zacięta, nie poddaje sie bez walki. Pełna energii. Wcale nie jest lalką Barbie, Myszką Minnie z kokardką, Angeliną Jolie czy Jennifer Lopez. Jak już to raczej Czarną Panterą lub Marilyn Monroe. Mimo, że rzadko przebywamy w swoim towarzystwie, bo zazwyczaj siedzimy z chłopakami, to jednak wiem, że jest to ambitna osoba. Czasami bawi mnie jej zachłanność do poznawania świata. Tak jakby próbowała z nim wygrać, rozszyfrować je. Nie byłbym zszokowany jakby się jej udało. Chyba za bardzo fascynujesz się jej osobą Irwin. Pamiętaj, że jest już zaklepana przez naszą księżniczkę ! Luke chodziłby później naburmuszony. Zachichotałem. Cóż, to byłby nawet zabawny widok. Podniosłem swoje cztery litery z łóżka i wybrałem w kontaktach numer O'conell. Na samą myśl o tym, że ją spotkam na twarz wkradł się uśmiech. Wata cukrowa na poprawienie dziewczynie humoru nie będzie chyba złym pomysłem ? 

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo, ale to bardzo Was przepraszam za te okropne opóźnienia. Niestety konflikty rodzinne nie pozwoliły mi na dalsze pisanie. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Nie jest zbyt długi. Co raz bardziej poznajecie bohaterów:)) Jestem ciekawa kogo lubicie na razie najbardziej. Następny rozdział będzie wcześniej, obiecuję !
Liczę na Waszą opinię aniołki xx

piątek, 16 stycznia 2015

4 rozdział

 Puściłam na cały regulator płytę Justin'a Bieber'a. Taa, lubiłam go. Oczywiście nie fangriluję, kiedy ściąga koszulkę na koncertach ale muszę przyznać, że jego ostatnia sesja do Calvin'a Klein'a była niezła. Fajnie byłoby mieć takiego modela w domu. O, to już wiem co mnie łączy z innymi nastolatkami. Ja też mam crusha!
Let me tell you a story
About a girl and a boy
He fell in love with his best friend
When she’s around, he feels nothing but joy
But she was already broken, and it made her blind
But she could never believe that love would ever treat her right*

Przyjaźń damsko-męska czy ona istnieje? Istnieje, wierzę w nią od dzieciństwa. W podstawówce lepiej dogadywałam się z chłopakami. Mieliśmy jak to mówią 'wspólny język'. Często wychodziliśmy razem na boisko pograć w nożną albo koszykówkę. Możliwe, że dlatego nie byłam zbyt lubiana wśród dziewczyn. W szkole wojskowej była tylko płeć męska, noi ja. Byliśmy zgraną ekipą, lepszej nie było. Teraz nasze drogi się rozeszły. Oni pojechali na wojnę, a ja lansuję się w Sydney. Zresztą Calum, Michael, Ashton i Luke to chyba też moi przyjaciele. Nie jestem pewna, nie chcę sobie tego wmówić w razie czego. 'Dramatyzujesz.'
What's gonna make you fall in love
I know you got your wall wrapped all the way around your heart
Don't have to be scared at all, oh my love
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let yourself fall

Dobrze, że nie ma moich sąsiadów, bo inaczej już by dzwonili z głupim pytaniem 'Czy coś się stało panno O'conell?'. Ugh, no cóż może nie jestem artystką jeśli chodzi o śpiewanie. No dobrze, czas się ogarnąć. Przejechałam kilka razy prostownicą moje brązowe włosy, pogładziłam je dłońmi. Od razu lepiej. Wsunęłam na siebie nowe spodnie z wysokim stanem, a do środka szary t-shirt. Podkręciłam rzęsy, a usta przeleciałam bezbarwną pomadką. Stanęłam przed wielkim lustrem. Nie wyglądałam zbyt ponętnie, raczej zwykle. Co jeżeli mu się nie spodobam? Pomyśli, że nie umiem wyczuć chwili kiedy trzeba ubrać sukienkę. Jeszcze odwoła randkę i będzie mnie unikał. Najpierw stracimy kontakt, a później on będzie rozpowiadał, że wyglądałam niesmacznie na randce. Stop, wyłącz w końcu ten najgorszy tok myślenia. Usiadłam na łóżku, po czym wypuściłam powietrze. Same złe scenariusze. Uspokój się. Wdech i wydech. Przecież on nie przyjdzie w garniturze. Nawet nie wygląda na takiego kogoś kto by go miał w szafie. Wybiła dwudziesta. Przymknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Moja mama zawsze tak robiła kiedy sie denerwowała. W jednej sekundzie mój pokój był wypełniony zapachem różanych perfum. Przynajmniej będę ładnie pachniała.

***

 Było już dwadzieścia po. Siedziałam skulona wpatrując się w zegarek. Minuty leciały dzisiaj strasznie szybko. Ręce trzęsły mi się jak galaretka, którą jadłam dwa dni temu. Czemu go jeszcze nie ma? Może coś się stało? Może miał wypadek? Wypluj te słowo idiotko. Zapomniał drogi na sto procent. Tak no pewnie, nie wie jak dojechać do miasta, przecież bywa tu częściej niż ty sama! Chwyciłam telefon, wykręcając do niego numer. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Nie odbierał. Spróbowałam drugi raz. Cisza. Mówią do trzech razy sztuka. I tym razem nikt się nie odzywał. Poczekam do 21, każdy przecież może sie spóźnić. Nawet na randkę. Nawet o godzinę.

***

 Leżałam zapłakana na kanapie. Była już 22, a tego dupka nie było. Co za sukinsyn! Pewnie się rozmyślił, no ba przecież to wstyd wychodzić gdziekolwiek z kimś takim jak ja. Grał w zespole, był przystojny, uroczy, mógł mieć każdą a miałby umówić się ze mną? Nadal w rękach ściskałam swoją Nokię Lumie. Dzwoniłam z szesnaście razy. Dlaczego nie mógł się nade mną zlitować i odebrać ten pieprzony telefon i chociaż wymruczeć 'Sorry ale nie przyjdę. Jest  super impreza, tak wyszło.' Byłoby to dla mnie mniej bolesne. Wstałam z kanapy i przetarłam oczy. Teraz na mojej ręce było coś typu tatuaż z tuszu do rzęs. Czułam jak cała ja w środku krzyczy z rozpaczy. Tak bardzo chciałam pójść z nim do restauracji, pobyć przez chwilę, usłyszeć jego głos kierowany tylko do mnie. Chociaż na moment poczuć się jak jego dziewczyna. Teraz łzy płynęły jak rzeka, przyznałam się przed samą sobą. Oczarował mnie, perfidnie rozkochał. Bawiło go to jak za każdym razem wpatrywałam się w niego, chodziła promienna po jego komplemencie. Czemu jesteś taka głupia O'conell? Jak możesz być taka dziecinna? Czy życie nie nauczyło cię, że nie można ufać ludziom? Rzuciłam telefonem o ścianę, nic mnie nie obchodzi, że go dopiero dostałam. Telefon mogę naprawić albo wymienić na nowy, nawet lepszy model a serca nie.

***

Ciuchy leżały w kącie, a ja obmywałam swoją twarz, po której nadal spływał makijaż. Pogodziłam się, że już nie przyjdzie. Cicho zaklinałam siebie. Byłam naiwna. Byłam tak głupia. Mogę to powtarzać wkoło, w nieskończoność. Wskoczyłam pod prysznic. Zimne krople wody ukoiły mój ból w jakiś sposób. Posmarowałam ciało cytrusowym żelem. 

" - Bardzo chciałbym spędzić dzisiejszy wieczór z tobą, zabrałbym cię w niezwykłe miejsce. - policzki zaczęły robić się różowe, a serce wystukiwało nowe rytmy. Przełknęłam cicho ślinę. 
 - Ja też.. będę czekać o dwudziestej. - po czym rozłączyłam się. Co to za uczucie, nigdy go nie czułam. Było piękne. "

Zsunęłam się po szybie otaczającą kabinę, w której byłam. Moje łzy zaczęły mieszać się z coraz cieplejszą wodą. Kim ja jestem. Żałuję, że go poznałam. Żałuję, że przyjęłam jego pomoc. Żałuję, na prawdę żałuję. Byłam tak cholernie silna, a przez niego jestem słaba. Taka jak dawniej. Dlaczego mi to zrobiłeś? Chciałeś mnie zobaczyć w takim stanie? Brawo, udało ci się. Otuliłam się w szlafrok. Wyglądałam fatalnie, wstydziłam się za siebie. Gdyby ktoś zobaczył mnie akurat teraz wybiegł by z krzykiem. Moja twarz wyglądała jakby ktoś zrobił z niej jesień średniowiecza.
Nie chcę spać, chcę się nad sobą użalać, bo jutro znowu założę swoją maskę.
*oczami Luke'a*

 Obudziłem się z lekkim bólem głowy. Przez chwilę zastanawiałem się gdzie jestem. Czułem się niespokojny, rozdrażniony. Coś było na rzeczy. No ale co. Wsunąłem na nogi kapcie, rozciągając się. Chwila, chwila. Czemu mam na sobie garnitur? Nie przypominam sobie abym miał taki w szafie. Ugh, super nawet ranka nie mogę mieć normalnego. Zrzuciłem na łóżko marynarkę i przebrałem się w dres i czarny podkoszulek. Może na dole dowiem się o co chodzi. 'Durny żart chłopaki.' 
 Już z góry można było usłyszeć, że wszyscy są w dobry humorze. Śmiechy rozchodziły się po całym domu i czuć było smażony bekon.

- Cokolwiek robicie, bosko pachnie. Zostawicie coś dla mnie co nie? - krzyknąłem, przekraczając próg. Na ich twarzach pojawiło się zdziwienie. Wyglądało to przekomicznie. Może myśleli, że nie przebiorę się i zaprezentuję się im w garniaku? Oh, sorry. Jestem Luke Hemmings, zawsze wygrywam. 

- A co ty tutaj robisz? 

- Mieszkam? 

- Wróciłeś wczoraj wcześniej? - co on do mnie mówi. Skąd miałem wrócić? Byłem w jakimś klubie czy co. Nie, nie, nie. Chyba nie byłem na balu przebierańców, nie porwałem żadnej księżniczki, nie upiliśmy się i nie pieprzyliśmy się. Przez chwile każdy z nas stał w miejscu, panowała dosyć niezręczna cisza. Ja pierdole. Randka z Em! Jak mogłem zaspać! Wróciłem do swojego pokoju i spod poduszki wyciągnąłem telefon, który wczoraj wyciszyłem. 'Co za kretyna wycisza telefon w dniu randki.'
16 nieodebranych od: Emily
3 nowe wiadomości od: Emily

Otworzyłem pierwszą.

"Czekam."

Potem drugą.

"21:00 - cholera Luke, coś się stało?"

Ostatnia uderzyła w moje uczucia.

"Szkoda, że okazałeś się takim dupkiem:)"

Napisała tego sms-a o 24. Czekała na mnie. Martwiła się. Denerwowała, a ja sobie smacznie spałem. Próbowałem się do niej dodzwonić ale na marne. Ciągle włączała się poczta głosowa. Opadłem bezsilnie na łóżko i schowałem twarz w dłoniach. Czemu zawsze muszę wszystko spieprzyć. Miało być tak idealnie. Teraz powinienem leżeć obok niej i ochraniać ją przed zimnem jakie jest w górach. 'Zachciało się spać, biedaczek. Może byłeś zmęczony co? Cały dzień ciężko pracujesz, nie obwiniaj się.' Co za palant! Zacisnąłem pięści. Zaśmiałem się sam z siebie. Jak bardzo żałosny trzeba być człowiekiem, żeby tak potraktować dziewczynę. Jak ja się teraz jej wytłumaczę. 'Hej Em, sorry za wczoraj. Zasnąłem w jednej sekundzie. Nawet nie wiesz jakie mam fajne łóżko!' Taa, uważaj, bo jeszcze poleci na to. Dobra kurwa Hemmings weź się w garść. Zgarnąłem kluczyki leżące na komodzie. Może nie wszystko stracone. Nie odpuszczę w takiej chwili, nie stchórzę. Potykałem się o każdy stopień schodów, po których biegłem. 'Idiota i niezdara. Super mamo, dzięki! Nie mogłaś urodzić nieco lepszego syna? Gdyby ktoś płacił za głupotę, byłbym już milionerem.'

- Dokąd się wybierasz? Zrobiliśmy ci śniadanie i kawę, czekamy na skrócenie nam wczorajszego wieczoru. - Hood poruszał brwiami, próbując być zabawny. Coś mu to nie wyszło. Wyciągnąłem ze szafki czarne trampki.

- Jadę do Emily. - wychodząc, obróciłem się na pięcie w stronę zszokowanego chłopaka.

- Oh powiem ci tylko tyle, wczorajszy wieczór był zajebisty. Ja i kołdra to doskonałe połączenie. - podkreśliłem ostatnie słowo po czym pokazując rząd zębów, wyszedłem.

--------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwól mi opowiedzieć ci historię
O dziewczynie i chłopaku
On zakochał się w swojej najlepszej przyjaciółce
Kiedy ona jest w pobliżu, nie czuje niczego poza radością
Ale ona została już zraniona i to uczyniło ją ślepą
Nigdy nie byłaby w stanie uwierzyć, że miłość mogłaby ją dobrze potraktować

*Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że masz ścianę owiniętą wokół drogi do swojego serca
Wcale nie musisz się bać, moja miłości
Ale nie możesz latać, dopóki sobie na to nie pozwolisz
Nie możesz latać, dopóki nie pozwolisz sobie upaść

Tekst z piosenki Justin'a Biebera - Fall.

Jak myślcie, Em wybaczy Luke'owi czy nadal będzie ryczeć w poduszki? Rozdział nieco wcześniej, nagła choroba pozwoliła mi napisanie go dzisiaj :) 
Liczę na właśnie Twoją opinię w komentarzu ! xx